Płacą za wodę, której nie zużywają
Mieszkańcy bloku na Karkoszce w Wodzisławiu Śl. nie chcą dłużej dostawać po kieszeni przez „dodatkowe kubiki wody”, których nie zużywają. A tych jest niemało, bo dla całego budynku to aż 136 metrów sześciennych, czyli 136 tys. litrów wody. Tyle wynosi strata za 3 miesiące. – Następnym razem nie zapłacimy! Niech szukają, gdzie ta woda „ucieka” – bulwersują się mieszkańcy.
WODZISŁAW ŚL. Mieszkańcy bloku socjalnego na Karkoszce w Wodzisławiu Śl. po raz kolejny przecierali oczy ze zdumienia, gdy dostali od miejskiej spółki Domaro rozliczenia za wodę. Muszą dopłacić za kubiki, czyli metry sześcienne wody, których zgodnie ze wskazaniami swoich wodomierzy nie zużyli.
– Mam dość tej sytuacji – denerwuje się Bartosz Matura, jeden z lokatorów. – U mnie w mieszkaniu są 4 osoby, w tym 2 dzieci. Początkowo Domaro w czynszu uwzględniało nam 2 kubiki wody na osobę na miesiąc, czyli łącznie 8 kubików na 4 osoby. Ale wychodziło, że zużywamy więcej, więc podnieśliśmy sobie do 13 kubików na miesiąc na 4 osoby. Czyli na trzy miesiące mamy 39 kubików do wykorzystania. Wolimy płacić przez to większy czynsz, niż żeby przychodziły dopłaty. A wiadomo, że jak są dzieci, to tej wody się zużywa więcej – argumentuje mężczyzna.
Miało być mniej, jest więcej
Gdy pan Bartosz otrzymał ostatnie rozliczenie, wyszło na to, że od stycznia do marca, czyli przez 3 miesiące, jego rodzina zużyła 33 kubiki. Czyli nawet o 6 mniej, niż wynosił jego limit. – Tak naprawdę Domaro powinno mi zwrócić pieniądze, bo mam nadpłatę, ale nie! Oni wyliczyli, że mam jeszcze dopłacić 180 zł! Za co, skoro tej wody nie zużyłem? – bulwersuje się mężczyzna.
Można basen postawić
Dla całego bloku różnica wskazań z głównego licznika za wspomniane 3 miesiące wyniosła aż 136 metrów sześciennych wody. To prawie 30 proc. różnicy pomiędzy sumą z liczników mieszkańców, a licznikiem głównym. Biorąc pd uwagę, że cena kubika wody (łącznie z odprowadzeniem ścieków) wynosi 14,86 zł, to łączna strata dla bloku opiewa na około 2 tys. zł, co muszą pokryć mieszkańcy. – To nie pierwszy raz taka sytuacja. W Domaro tłumaczą, że może komuś z toalety cieknie, że może ktoś ma spłuczkę zepsutą. Absurd! Przecież to są takie ilości „znikającej” wody, że tu można basen przed blokiem postawić. Ja nie będę chodził do pracy, żeby na ich wodę zarabiać – podkreśla stanowczo pan Bartosz.
Niech szukają
Inni mieszkańcy także nie kryją frustracji. – Tu mieszkają ludzie niżej uposażeni, każdy stara się oszczędzać, bo wszystko drożeje. Szybki prysznic, mycie naczyń nie pod bieżącą wodą. A oni każą płacić za wodę, której nikt nie widział. Ja rozumiem kubik, dwa, ale nie takie ilości – mówi Bożena Herc.
– Zobaczymy, jak będzie za 3 miesiące. Tym razem zapłaciłam, ale następnym już nie odpuszczę. Niech szukają, gdzie ta woda się leje, bo jak nic się nie zmieni, to pójdziemy wszyscy do Domaro – zapowiada Maria Zadora.
Grzanie na prąd
Lokatorzy bloku czują się ignorowani przez spółkę Domaro. – Tu wszystko jest postawione na głowie. Wszystko jest na prąd. Nawet ogrzewanie. Proszę sobie wyobrazić, jakie rachunki przychodziły zimą – denerwują się mieszkańcy. – Przy srogiej zimie płaciłem za prąd nawet 650 zł na miesiąc. Jak się doda czynsz, dopłaty za wodę, to wychodzi ponad tysiąc złotych na miesiąc za samo mieszkanie – mówi pan Bartosz. – Tu są osoby z najniższą emeryturą, to zimową porą marzły, bo nie było ich stać na grzanie – dodaje pani Bożena. – Ja płacę rachunki na czas i oczekiwałabym, żeby Domaro traktowało mnie po ludzku. Nie oczekuję nie wiadomo czego, tylko podstaw. Człowiek jest człowiekiem. Oni dziś pracują w Domaro, a sami nie wiedzą, jaka przyszłość ich czeka, gdzie się znajdą – dopowiada kobieta.
– Tyle razy prosiliśmy, żeby podłączyli nas do ogrzewania z sieci, żeby było centralne. Że wolelibyśmy płacić za ogrzewanie w czynszu, byle nie było na prąd. No ale nic z tego – mówią lokatorzy. – Następny problem to cieknący dach. Przyjadą, doraźnie załatają, ale znów to samo, trzeba odgrzybiać, malować – denerwują się. – Niech nie robią z tego miejsca getta – apelują.
Tłumaczą to fakturowaniem
Spółka Domaro tłumaczy, że w dużej części różnica pojawiająca się w rozliczeniu za wodę pierwszego kwartału tego roku jest wynikiem przejściowego fakturowania przez Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji. – W praktyce wygląda to tak, że połowa miesiąca grudnia została ujęta w rozliczeniu I kwartału. Dzięki temu w zeszłym okresie rozliczeniowym najemcy mieli nadpłaty, a obecnie niedopłaty – wyjaśnia prezes spółki Domaro Barbara Chrobok. Dodaje, że dodatkowo wpływ na straty mają wszelkie nieszczelności. – Szczególnie dotkliwe są te niewielkie, ale stałe tj. spłuczki, krany, bojlery oraz różne ingerencje w instalacje najemców – tłumaczy.
Spółka zapewnia, że w budynku obecnie nie ma żadnych dodatkowych ujęć wody, poza tym na bieżąco kontroluje się zużycie wody. – W przypadkach braku rozliczenia straty na poziomie większym niż 10 proc. zawsze podejmujemy działania. W lutym został wymieniony licznik główny. Obecnie, analizując straty za kolejne dwa miesiące, są już na akceptowalnym poziomie 30 metrów sześciennych. W przypadku pojawienia się dalszych strat w kolejnych rozliczeniach, będziemy wykonywać kontrolę liczników we wszystkich lokalach mieszkalnych oraz szukać nieszczelności. W przypadku zaistnienia nieszczelności wszystkie naprawy armatury będą obciążać najemców – zapowiada pani prezes. Dodaje, że zgodnie z przepisami, w każdym przypadku stratę wody należy rozliczyć pomiędzy użytkowników danej nieruchomości.(mak)