Kontrolowana zdrada sposobem na nudę w związku, czy może... sposobem na zabicie związku?
W powiecie wodzisławskim działa klub dla swingersów, czyli amatorów łóżkowych przygód w małżeńskich trójkątach, czworokątach itp.
POWIAT WODZISŁAWSKI Swingersi to osoby będące najczęściej w stałych związkach, także małżeńskich, które wymieniają się partnerami z innymi parami lub singlami podczas seksu. Uczestnicy swingowania dobrowolnie się na to zgadzają. Często jest to w publicystyce nazywane kontrolowaną zdradą. Swingersi spotykają się w hotelach, w wynajętych domkach czy nawet u siebie w mieszkaniu. Są też tacy, którzy wybiorą wizytę w klubie. Wieść o tym, gdzie w Polsce znajdują się nowe kluby dla dorosłych w środowisku swingerskim roznosi się z prędkością światła. Pary i single potrafią przemierzyć nawet setki kilometrów, by zabawić się w podobnym do swojego towarzystwie, wypić drinka, zrelaksować się czy spełnić swoje erotyczne fantazje – wszystko w gronie osób mających podobne upodobania. Jeden z takich klubów działa na terenie powiatu wodzisławskiego. Nie jest jednak łatwo do niego trafić. Klub ma wymagania dotyczące osób, które chcą się w nim pojawić: nie są do niego wpuszczane osoby poniżej 21 roku życia, osoby pod wpływem alkoholu czy środków odurzających. Przybliżony adres klubu (miasto i ulicę, ale bez numeru) można znaleźć co prawda w Internecie, ale właściciele klubu twierdzą, że jest fałszywy i co jakiś czas zmieniany. I rzeczywiście, jak sprawdziliśmy, adres dostępny w sieci co tydzień ulega zmianie.
– Nie chcemy tu dzieciaków czy osób przypadkowych. Wiemy, co by było, gdyby ludzie dowiedzieli się, gdzie to jest. Nie chcemy tego. To nie dyskoteka. To też nie żaden dom publiczny – wyjaśnia Ewelina, współwłaścicielka klubu. – Od początku wiedzieliśmy jak to ma wyglądać: od funkcjonowania po wystrój. Wiedzieliśmy, że u nas wejście będzie nie od 18-go roku życia, jak to ma miejsce w wielu miejscach w Polsce, a od 21-go, dlatego, że jest się wówczas bardziej dojrzałym emocjonalnie. U nas nie będzie pracowała obsługa tylko właściciele. Wiedzieliśmy też, że nie jesteśmy nastawieni na ilość, a na jakość. Nie planujemy imprez na setki osób, nawet na dziesiątki. To kameralne miejsce i tak ma pozostać – dodaje.
Do klubu można dostać się jedynie po wcześniejszym umówieniu się np. telefonicznym. To właściciele kierują do drzwi. Wszystko jest skrupulatnie kontrolowane. Nasza rozmowa również była z góry ustalona. Było kilka warunków, które musiałam spełnić, by wejść do środka.
Za kotarą...
Klub jest duży, elegancki, utrzymany w wysokim standardzie. Łazienki przypominają te, które widuje się raczej w 5 gwiazdkowym hotelu. Jest bar, duże jaccuzi, w którym poziom czystości wody kontroluje komputer, jest też nowoczesna sauna czy stół do masażu. Oczywiście, jest też druga część sali, przeznaczona do łóżkowych igraszek oraz coś dla fanów nieco ostrzejszej zabawy – pokój BDSM, czyli form aktywności seksualnej z elementami sadyzmu i masochizmu (dobrowolnych). – Kluby dla swingersów nie mają nic wspólnego z prostytucją i burdelami – zaznacza Marcin, mąż Eweliny. – To klub dla dorosłych, gdzie dorośli mogą się bawić wśród ludzi z wysoką kulturą osobistą, mogą porozmawiać przy drinku, potańczyć, odpocząć, zrelaksować się w naszej strefie. A seks to tylko dodatek. On może się zdarzyć, ale nie musi. Nie każde wejście do takiego klubu kończy się seksem. Każdy kto myśli w ten sposób, przychodzi z nastawieniem na seks, tak naprawdę nic nie wie o tym środowisku i wiadomo już, że to nie jest miejsce dla niego i pewnie wyjdzie rozczarowany. Czasem ludzie na naszych łóżkach zasypiają, czy po prostu odpoczywają – kontynuuje pani Ewelina. – Tu nie ma też pijaństwa. Ludzie piją drinka, dwa i tyle. Pełna kultura – dodaje.
Zasady
Ważną kwestią wśród swingersów jest zaufanie i zgoda. Obie strony muszą się godzić na pewne rzeczy bez żadnego przymusu. Jeśli ustalone jest, że to jedynie wyjście towarzyskie na drinka to tak ma być. – W regulaminie zarówno naszym jak i regulaminie każdego klubu widnieje podpunkt, że spory i konflikty zostawia się za drzwiami – mówi pani Ewelina. Nie przychodzimy jeśli partner/partnerka ma obiekcje, nie należy też nikogo na siłę przekonywać, nie przyprowadzamy też wynajętej osoby do towarzystwa. – To mija się z celem. Takim osobom dziękujemy – dodaje pan Marcin.
Obowiązuje oczywiście dress code – jak w każdym tego typu miejscu. Klienci mają do swojej dyspozycji szatnię, gdzie zostawiają swoje ubrania i wszelką elektronikę (jest zakaz fotografowania i nagrywania) i zakładają ubiór erotyczny: panowie mogą zostać w bokserkach, panie mogą włożyć na siebie seksowne sukienki czy zostać w bieliźnie. Dodatkowo, każdy dostaje swój ręcznik, więc można chodzić przepasanym tylko nim.
Wejście darmowe jest tylko dla singielek. Pary płacą 150 zł, panowie single ponad 200. Dlaczego? – Chciałaby pani przyjść sama do takiego miejsca nie wiedząc, co tu zastanie? Te, które wiedzą – ok, ale nie wiedząc? Żeby panie jednak przyciągnąć i przekonać – jest za darmo. Żeby z kolei panów nieco „odstraszyć”, jest taka cena. To swego rodzaju filtr. Gdyby single mieli do płacenia mniej niż para, to byłoby tu więcej singli niż par, a nie o to w tym chodzi – tłumaczy pani Ewelina. – Jeśli komuś to nie odpowiada, to już wiemy, że to nie jest miejsce dla niego. Proste. Chcemy tu klientów, którzy cenią sobie wysoki standard higieny i kultury osobistej. To nie jest klub z „paniami do towarzystwa” za pieniądze – dodaje.
Czego szuka singiel w takim miejscu? Przede wszystkim należy zaznaczyć, że single, którzy odwiedzają kluby dla swingersów, są zazwyczaj osobami już starszymi, dojrzałymi, które albo nie chcą stałego związku, albo są po rozstaniu. Raczej nie są to osoby niedoświadczone w sferze seksualnej, które w takim miejscu chciałyby nabrać doświadczenia, co nie znaczy, że takie się nie zdarzają. – Klub to tylko cztery ściany. Atmosferę tworzą ludzie. My stworzyliśmy dla nich miejsce – kończy Marcin.
Aby rozmowa mogła się odbyć na miejscu, z właścicielami, nie możemy podać nazwy i prawdziwej lokalizacji klubu. Imiona właścicieli także na prośbę zostały zmienione.
AgaKa
Seksuolog o swingowaniu: ryzykowne zachowanie
Dr Jerzy Więznowski, seksuolog z Wielkopolskiego Centrum Seksuologii pisze o swingowaniu w następujący sposób:
„Trafiają do nas pary swingujące. Poznają się w Sieci dla „spotkań seksualnych”. Dla większości ludzi to styl życia nie do przyjęcia, ale dla niewielkiej subpopulacji to praktyka. Zaliczamy te zachowania do grupy ryzykownych. Trafiają do gabinetu pary z problemami po swingowaniu. Rzadko przed... Zdarza się, że uprawianie swingu jest ujawniane przy okazji zbierania wywiadu lekarskiego z powodu innej dysfunkcji seksualnej, np. zaburzeń wzwodu. Dawniej wymiana partnerów znana była pod nazwą wymiany żon, ale emancypacja ma wpływ na terminologię. Zjawisko to istniało od zawsze, jako seks grupowy, orgie seksualne, a dziś zwie się to zjawisko: swinging. Wymienione terminy nie są synonimami, to określenia bliskoznaczne. Wymiana partnerów nie oznacza seksu grupowego, pary mogą być w różnych pokojach. Pamiętam trzydziestolatkę silnie przygnębioną, zaniepokojoną. Przyszłość jej małżeństwa była pod znakiem zapytania, mąż wyprowadził się z domu. Co prawda nie mieszkał z wybranką, ale spotykał się z nią codziennie. Pani Alina (pacjentka zgodziła się na opisanie swojej historii, imię zmienione), otóż ta pani od okresu dojrzewania miała fantazje, żeby dzielić miłosne łoże z drugą parą. Ekscytowało ją wyobrażanie obcowania z dwoma panami w tym samym czasie, lubiła także karezy z kobietą. Zdawała sobie sprawę z biseksualnych skłonności i to akceptowała. Miała doświadczenia homoseksualne, ale niewielkie i tylko z okresu dojrzewania. Kilka tygodni przekonywała męża na eksperyment. Bez trudności poznali podobną parę przez internet. Spotkali się kilka razy. Był seks z dwoma mężczyznami, ale nie równocześnie, jak sobie marzyła. Panowie bowiem tracili wzwód, gdy byli razem... Niestety, męża zafascynowała swingowa partnerka. Przerwali grupowe schadzki. Bilans swingowania: z dwóch par zainteresowanych seksualnym crossingiem, powstała jedna nowa para oraz dwie osoby samotne, porzucone przez dotychczasowych partnerów. A nowa para była ze sobą razem rok...”