W podróż poślubną pojechali na... żniwa
Nasz współpracownik, autor felietonów poświęconych bezpieczeństwu ruchu drogowego, działacz społeczny Władysław Szymura, wraz z małżonką Teresą, świętowali w sierpniu jubileusz diamentowych godów małżeńskich.
WODZISŁAW ŚL. Władysław i Teresa Szymurowie pobrali się 6 sierpnia 1961 r. w kościele parafialnym w Turzy Śl. Ślubu udzielił ówczesny turski wikary, ks. Henryk Zganiacz. Dzień wcześniej para wzięła ślub cywilny. Wesele odbyło się w domu rodzinnym pani Teresy, u słynnego turskiego piekarza Wilhelma Meisla. – Był straszny upał – wspomina pani Teresa. Toteż weselnicy bawili się pod jedną z wierzb płaczących rosnących u Meisla. – W podróż poślubną pojechaliśmy na żniwa. Żona na młóckarkę, ja ładowałem zboże do worków. Były wielkie żniwa u teścia. Taka to była podróż poślubna – śmieje się pan Władysław.
Para spotkała się kilka lat wcześniej, kiedy pan Władysław po trzeciej klasie technikum samochodowego w Gliwicach trafił na miesięczną praktykę do wydziału komunikacji urzędu miasta w Wodzisławiu. – W wydziale rolnym pracowała pewna piękna dziewczyna. Nie rozmawiałem z nią wtedy, ale bardzo wpadła mi w oko. Dobrze ją zapamiętałem – wspomina pan Władysław. Tak dobrze, że nie zapomniał o niej nawet wtedy kiedy skończył technikum i trafił do wojska, a konkretnie do Marynarki Wojennej. Podczas jednego z urlopów pojechał do Wodzisławia. A jakże, do urzędu miasta. Zapytał o Tereskę z wydziału rolnego. Ale Tereski nie było, bo akurat przebywała w Anglii. – W dodatku powiedziano mi, że ma już swojego adoratora – wspomina pan Władysław. Nie zniechęcił się.
Był 1958 r. Czekało go jeszcze wiele miesięcy służby w marynarce. Po jej ukończeniu znalazł pracę w wodzisławskim magistracie. Został kierownikiem wydziału komunikacji. Znów miał okazję do kontaktu z Tereską z wydziału rolnego. Po jakimś czasie rozpoczęły się regularne spotkania, najpierw w gronie wspólnych znajomych, później randki. – 1,5 roku minęło i był ślub – kwituje pan Władysław. – I tak, mimo różnych wzlotów i upadków, nasza miłość trwa już od 60 lat – mówi pani Teresa. A jej mąż przyznaje: – Nie zawsze świeciło słońce, ale zawsze staraliśmy się korygować błędy. Zarazem dodaje, że wiele razy odczuwali opiekę Opatrzności.
Para doczekała się trójki dzieci, czwórki wnuków i trójki prawnuków. A nasza redakcja życzy Państwu Szymurom kolejnych okrągłych rocznic!
Artur Marcisz