Płać i płacz i marznij. Bo spółdzielnia każe ogrzewać stare familoki prądem
Stan techniczny familoków przy ulicy Mielęckiego w Radlinie jest zły, co negatywnie wpływa na komfort życia ich mieszkańców. Dodatkowo, pojawił się problem z ogrzewaniem – zaproponowana przez spółdzielnię mieszkaniową alternatywa dla starych pieców, zdaniem mieszkańców, jest bardzo kosztowna. Zapytaliśmy Jarosława Ligasa, prezesa SM „Marcel”, co z ogrzewaniem na tym osiedlu i czy budynki zostaną przyłączone do sieci ciepłowniczej.
RADLIN Familoki o numerach nieparzystych na tym osiedlu zostaną podłączone do sieci ciepłowniczej w 2022 roku, z kolei numery parzyste do sieci nie są przyłączone i ze względu na wysokie koszty takiej przebudowy, spółdzielnia mieszkaniowa zaproponowała rozwiązanie w formie paneli na podczerwień. Już zeszłym roku, po interwencji straży pożarnej, gdy w jednym z mieszkań dym zaczął wydobywać się z pieca węglowego, w jednym z bloków zamontowano panele na podczerwień. Spółdzielnia mieszkaniowa wydała również zakaz używania pieców na węgiel. Mieszkańcy jednak z nowego rozporządzenia nie są zadowoleni, gdyż jak wskazują, rachunki za prąd są wysokie, a w mieszkaniach ciepło nie jest. – Jestem zdeterminowany, aby doprowadzić do podłączenia budynków parzystych przy ulicy Mielęckiego do sieci ciepłowniczej. Przeprowadziłem już wiele rozmów z firmą Esox, szukamy rozwiązania. Jeżeli uda się wypracować wspólne stanowisko, od razu przystąpimy do projektowania tej nitki ciepła – zapewnia prezes SM Marcel Jarosław Ligas. Jeśli obietnice uda się spełnić, budynki o numerach nieparzystych do sieci zostaną przyłączone w 2023 roku.
Przyczyny problemów
A co do tego czasu? Mieszkańcy nie rozumieją, dlaczego spółdzielnia mieszkaniowa zaproponowała im tak kosztowne ogrzewanie elektryczne, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, iż w pobliżu ich osiedla mieści się kopalnia, koksownia i elektrociepłownia. – Tymi panelami na podczerwień nie da się nagrzać, a koszta są okropne - mówi pani Żaneta, mieszkanka Mielęckiego 16. Dodaje, że pomimo wysokich rachunków, w mieszkaniu jest zaledwie 16 stopni C. Zwyczajnie jest zimno. Jarosław Ligas tłumaczy, jakie są powody krytycznej sytuacji ze zmianą źródła ciepła w familokach przy ulicy Mielęckiego. – Poprzedni zarząd zaniechał budowy nitki ciepłowniczej, nie została zwiększona średnica rury i w efekcie teraz nie da się dostarczyć ciepła do tych budynków – mówi. Dodaje, że spółdzielnia jest zobowiązana uchwałą antysmogową do likwidacji tzw. kopciuchów. – Te zaniechania, o których wspomniałem, są tak duże, że kiedy robiliśmy inwentaryzację tych budynków, okazało się, że systemy kominowe nie spełniają wymogów przeciwpożarowych, przede wszystkim kominiarskich. Szukaliśmy alternatyw, aby zabezpieczyć zarówno mieszkańców, jak i interes spółdzielni. Nie możemy działać wbrew prawu – mówi Ligas. Jak twierdzi, z powodu zaniedbań poprzedniego zarządu, do sieci ciepłowniczej na ten moment można podłączyć jedynie budynki nieparzyste znajdujące się przy ulicy Mielęckiego i ta inwestycja ruszy już w przyszłym roku. – Budynki o numerach parzystych nie spełniają kryteriów, aby móc pociągnąć tam sieć, parametry rur są za niskie – mówi. Tłumaczy, że jednym z zaproponowanym mieszkańcom rozwiązań są panele na podczerwień. – Są osoby zadowolone z tych paneli i są też oczywiście mieszkańcy, którzy nie są zadowoleni. Niestety, trzeba się nauczyć korzystania z nich. Panele na podczerwień się zagrzewają i oddają ciepło, co jest naprawdę efektywne – mówi.
Teoria a praktyka
Mieszkańcy jednak wskazują, że ten efekt jest niwelowany z powodu złego stanu technicznego budynków – nie ma termomodernizacji, dachy i okna są nieszczelne. Jak komentuje to prezes spółdzielni? Tłumaczy, że mieszkańcy Mielęckiego na własną rękę i bez uzyskania odpowiednich pozwoleń montowali piece węglowe. – W razie kontroli Państwowej Straży Pożarnej i kominiarza, należałoby zabronić mieszkania i przebywania w tych budynkach. Ten problem jest bardzo złożony. Familoki przy Mielęckiego to stare budynki, nie są dobrze zaizolowane, wcześniej nie podjęto działań inwestycyjnych, które pozwoliłyby teraz na podłączenie ich do sieci ciepłowniczej. W postaci paneli na podczerwień znaleźliśmy jedno z tańszych i bezpiecznych rozwiązań dostępnych w tym momencie – tłumaczy Ligas.
Dodaje również, że mieszkańcy nie ponoszą kosztów zakupu i montażu paneli na podczerwień, a jedynie są zobowiązani do pokrywania kosztów zużycia, które mogą samodzielnie regulować, np. poprzez przykręcanie ogrzewania, gdy wychodzą z domu lub otwierają okna, aby wywietrzyć mieszkanie. – Faktycznie użytkowanie paneli na podczerwień zwiększa rachunki za ogrzewanie o około 200-300 zł, ale mowa tylko o okresie grzewczym – mówi. Wskazuje, że jest możliwość rozłożenia tych kosztów na cały rok i spłaty w ratach. – Jest to problem, który leży nam na sercu. Cały czas prowadzimy rozmowy potencjalnymi inwestorami jak Esox, PGNiG czy Tauron Ciepło – tłumaczy.
Spółdzielnia mieszkaniowa jest właścicielem mieszkań lokatorskich i jest zobowiązana do wymiany źródeł ciepła do końca 2021 roku. – Wymóg wymiany źródła ciepła jest odgórny i każdy z nas musi się z tym zmierzyć – dodaje na koniec rozmowy Jarosław Ligas. A mieszkańcy familoków do czasu rozwiązania problemu albo muszą płacić więcej za zużycie coraz droższego prądu albo... marznąć.
Agata Paszek