Na piwo do Czech bez obostrzeń covidowych
REGION Niektórzy czytelnicy narzekają w komentarzach, że nasi sąsiedzi Czesi mogą u nas kupować tańszą benzynę, a my nie możemy swobodnie pojechać do nich na piwo. Otóż już możemy, o ile zdążymy je wypić do 24 godzin.
Chociaż Polska została wpisana przez Republikę Czeską na listę państw o bardzo wysokim zagrożeniu epidemicznym to od 27 grudnia ubiegłego roku dodatkowym obostrzeniom nie podlega wjazd do Czech na czas do 24 godzin (i tranzyt do 12 godzin). Przy czym dotyczy to tylko osób podróżujących transportem indywidualnym (samochodem osobowym, motocyklem, rowerem, itp.) z kraju sąsiadującego. Odnośny czeski przepis nie jest wprawdzie do końca jednoznaczny, ale tak go interpretują polskie służby konsularne. Zebraliśmy też sporo potwierdzeń od osób często wyjeżdżających za południową granicę służbowo, że służby czeskie nie kontrolują wjeżdżających indywidualnie Polaków.
„Paszport covidowy” konieczny?
Jedynym zgrzytem w tej sielance mogą być... polskie przepisy. Formalnie, każdy Polak powracający z zagranicy, a nie posiadający ważnego paszportu covidowego powinien podlegać kwarantannie. Ale praktycznie jakoś nie słychać, aby ktoś to sprawdzał w przypadku podróżujących indywidualnie drogą lądową...
Jeśli chodzi o inne ograniczenia, które najczęściej mogą nas interesować, to warto wspomnieć, że do czeskich sklepów i restauracji wchodzimy w maseczkach. Oczywiście przy stoliku w restauracji już je można zdjąć. Czasem (wg obserwacji naszych rozmówców mniej więcej w co drugim przypadku) w restauracjach obsługa prosi o pokazanie „paszportu covidowego”. Ale uwaga: od 9 lutego to się zmieni. Kilka dni temu czeski Najwyższy Sąd Administracyjny wydał postanowienie o odwołaniu rozporządzenia zabraniającego osobom niezaszczepionym korzystania z restauracji i hoteli. A więc i paszporty nie będą sprawdzane.
Czesi testują i efekty są
Tak przy okazji, jak wynika z oficjalnych statystyk oraz rozmów z naszymi kolegami-czeskimi dziennikarzami, w ostatnich miesiącach nasi południowi sąsiedzi dużo lepiej sobie radzą z przeciwdziałaniem pandemii niż my. Nowy czeski rząd, który działa od jesieni ubiegłego roku, postawił na masowe testowanie w celu ograniczania rozprzestrzeniania się koronawirusa. Testy antygenowe (pozytywne wyniki następnie weryfikowane są testami PCR) dwa razy w tygodniu przechodzą dzieci w szkołach. Raz w tygodniu tą samą metodą testuje się pracowników w czeskich firmach. Obowiązek spoczywa na pracodawcach, ale koszty testów są refundowane przez państwo. Nasi czescy rozmówcy uważają, że dzięki temu nie muszą u nich działać (jak w Polsce) szpitale polowe, bo stacjonarne placówki dają sobie radę. W porównaniu z pierwszymi falami pandemii (i niestety z Polską) obecnie w Czechach z powodu covidu notuje się znacząco mniej zgonów.
AG