Hałda, inwestycje i Franciszek Pieczka – rozmowa z wójtem Godowa
O obawach związanych z budżetem, pechowej ulicy Wallacha, uciążliwościach z rozbiórką hałdy, budowie przedszkoli i pamięci Franciszka Pieczki rozmawiamy z Mariuszem Adamczykiem, wójtem gminy Godów.
– Szymon Kamczyk. Jakie wydatki w tym roku będą najtrudniejsze i czy budżet gminy Godów uda się spiąć?
– Mariusz Adamczyk. Co roku uchwalamy budżet z deficytem. Tak było i w tym roku. Planujemy deficyt w wysokości 8 mln zł. Radni uchwalili budżet jednogłośnie. Dzięki rozsądnej polityce finansowej udaje nam się co roku mocno zejść z zaplanowanego deficytu, a niejednokrotnie po rozliczeniu roku kończymy go z nadwyżką finansową. W tym roku mamy bardzo dużo inwestycji, bo na prawie 30 mln zł. Nie wiem, jakie dodatkowo będą czekać nas wydatki bieżące. Mam na myśli podwyżkę dla nauczycieli. Byłem ostatnio na spotkaniu z wiceministrem edukacji Henrykiem Kiepurą, który zaznaczył, że być może nie wszystkie wydatki związane z tą podwyżką będą ujęte w subwencji przekazywanej przez rząd samorządom. Część dodatkowych środków dla nauczycieli może więc pochodzić z budżetów samorządów, czego bardzo się obawiamy (szczególnie myśląc także o podwyżkach dla nauczycieli przedszkoli). Biorąc pod uwagę rozliczenia podatkowe „Polskiego Ładu”, nie mamy już rezerw finansowych, z których moglibyśmy czerpać, jeśli pojawią się jakieś dodatkowe, niezaplanowane wydatki.
– No właśnie, inwestycje na 30 milionów. Jakie są te główne?
To przede wszystkim dokończenie budowy oddziałów przedszkolnych w Krostoszowicach i przedszkola w Łaziskach. Ogłosiliśmy przetarg na rozbudowę infrastruktury sportowo-treningowej dla ochotniczych straży pożarnych. To inwestycja finansowana częściowo z „Polskiego Ładu”, ale ceny poszły mocno w górę. 2,5 mln sfinansujemy z „Polskiego Ładu”, kosztorys mamy na 4 mln zł. Zobaczymy, jak to wyjdzie po przetargu. Kończymy też budowę kanalizacji w sołectwach Krostoszowice i Gołkowice. Mamy przeznaczone pieniądze na termomodernizację przedszkola w Skrzyszowie. Realizujemy też modernizację PSZOK za prawie 1,5 mln zł, a także przebudowę obiektów sportowo-rekreacyjnych – mam tu na myśli budowę boiska szkolnego Skrbeńsku. Ponadto mamy dotacje na zabytkowe kościoły w Łaziskach i Gołkowicach. Mamy też zaplanowanych sporo inwestycji drogowych, część z nich już robimy. To m.in. ul. Mszańska, ulica Wallacha w Skrzyszowie, ulica Raszczykowiec, ulica Dworcowa, Olszyńska w Godowie. Do tego inne zadania i remonty bieżące.
– Sporo tego, ale zostańmy przy przedszkolach. Podnoszą się głosy, że budowa oddziałów przedszkolnych w Krostoszowicach i przedszkola w Łaziskach nijak ma się do demografii. Czy nie będzie za chwilę sytuacji, że w tych przedszkolach nie będzie się miał kto uczyć?
– Patrząc na demografię, jesteśmy zdaje się jedną z dwóch gmin, którym wzrasta liczba mieszkańców. Mamy ponad 100 pozwoleń na budowę, a to oznacza również, że przyprowadzają się do nas rodziny z dziećmi. Obecnie patrząc na demografię, nie we wszystkich sołectwach jesteśmy w stanie przyjąć dzieci. Możemy je przyjąć w innych przedszkolach, ale widzimy trend, że kiedy były wolne miejsca np. w Godowie, to osoby ze Skrzyszowa czy Krostoszowic rezygnowały z zapisu dziecka, bo wiązałoby się to z jego dowożeniem do sąsiedniej miejscowości. Demografia kształtuje się niekorzystnie w Gołkowicach, ale tu w planach mamy likwidację jednoodziałowego przedszkola w sąsiednim Skrbeńsku. Nowe przedszkole w Gołkowicach zostało wybudowane również z myślą o dzieciach ze Skrbeńska, co od początku podkreślaliśmy. Na razie wstrzymujemy się z likwidacją przedszkola w Skrbeńsku, bo oznaczałoby to, że część dzieci nie miałaby miejsca w przedszkolu. Budujemy dwa nowe obiekty również dlatego, że poprzednie, które mieszczą się w budynkach szkół w Łaziskach i Krostoszowicach nie spełniają aktualnych wymogów przeciwpożarowych. Dodatkowo wzrosła liczba zajęć dodatkowych w szkołach, do których potrzebne są sale. Zobaczymy, co będzie w kolejnych latach, ale przyjmujemy, że zwiększa się nam liczba mieszkańców, bo przyprowadza się sporo osób z zewnątrz. Jeśli jednak pojawiłyby się wolne miejsca, na pewno będą wykorzystane w inny sposób.
– Wróćmy jeszcze do inwestycji z remontami ulic. Mam na myśli ulicę Wallacha, której termin zakończenia prac został kolejny raz przesunięty, a ludzie mają już dość. Czy 15 kwietnia to już data ostateczna?
– Wydaje mi się, że data zakończenia robót ostatecznie będzie szybsza. To jest uzależnione od warunków pogodowych. Ktoś może powiedzieć, że to powinno się przewidzieć, że taki mamy klimat i śniegu może być dużo, ale ostatnie lata przyzwyczaiły nas do tego, że śniegu nie było, dlatego inwestycje planuje się na okrągło. Wiele prac może trwać przez 12 miesięcy, bo zimy są łagodne. Samą umowę na pozyskane dofinansowanie podpisaliśmy dopiero w październiku, więc ten okres nie był długi. Początkowy termin do 15 grudnia nie był zagrożony. Po rozpoczęciu prac doszło też do awarii wodociągu i wszystko zostało zalane. Z kolei po korytowaniu okazało się, że grunt jest bardzo nasiąkliwy, więc trzeba było to wszystko odwodnić. Dodatkowo okazało się, że zmieniły się uwarunkowania przy domach, ktoś postawił garaż, ktoś zagospodarował ogród i nie pozwolił tego rozkopać, więc trzeba część prac zrobić przewiertem. Trzeba było doprojektować też odcinek kanalizacji deszczowej… Tak jak drogowców może zaskoczyć zima, tak nas też zaskoczyła przy okazji tej inwestycji nie tyle zima, co wiele dodatkowych robót. Za wszelkie uciążliwości przepraszam mieszkańców i mam nadzieję, że już wkrótce będą jeździć nową drogą.
– Powiedział pan, że sporo osób się do was przyprowadza, a to się także łączy z rankingiem „Gmina dobra do życia”, o którym ostatnio pisaliśmy. Ale nie osiadacie na laurach?
– Cieszy fakt, że zostaliśmy ocenieni, jako gmina, najwyżej w powiecie, tym bardziej, że ranking wykonało koło naukowe i pod uwagę było branych wiele czynników, m.in. cała infrastruktura (kanalizacja, gazyfikacja, wodociągi, miejsca w przedszkolach i żłobku, miejsca do rekreacji, tereny zielone, biblioteka, ośrodek kultury – w naszym przypadku cztery, mnogość zajęć dodatkowych). Przez lokalizację zjazdów A1 wszędzie mamy dobry dojazd. Była brana pod uwagę również czystość powietrza, choć tu zawsze w negatywnych rankingach byliśmy dość wysoko. Ale ta sytuacja rankingowa też się poprawia mimo, że mamy na terenie gminy zlokalizowany czujnik w miejscu, gdzie nie powinien się znajdować. Ważne też, że nie był to konkurs płatny. Mam nadzieję, że również w ocenie mieszkańców nasza gmina jest dobrym miejscem do życia. Dlatego chętnie się u nas budują i nas przebywa, a pod kątem średniej wieku mamy większość mieszkańców, którzy są w wieku produkcyjnym.
– Ale na pewno w tym komforcie mieszkania nie pomagają problemy z rozbiórką hałdy, zapyleniem i zabrudzeniem. Na ile gmina ma w ogóle możliwości kontrolne w tym zakresie i jakie działania podejmowaliście w zeszłym roku?
– Kamień u nas jest wywożony i przesiewany w Bukowie. Uciążliwości występowały, bo firma, która prowadzi tam działalność nie wywiązywała się z ustaleń z nami oraz zapisów decyzji środowiskowej. Były zgłoszone kontrole przez mieszkańców, a myśmy także zgłaszali to do WIOŚ. Były prowadzone, również na nasz wniosek, kontrole policji, która blokowała ruch, jeśli uznała to za konieczne. Sytuacja zdecydowanie się poprawiła, kiedy firma zaczęła przykładać się do utrzymania czystości na drodze. Został też wykonany pierwszy odcinek drogi technologicznej wzdłuż autostrady, więc większość zabrudzenia pozostaje na drodze wewnętrznej, a nie powiatowej. Zainstalowaliśmy dodatkową kamerę, która weryfikuje godziny ruchu. Zdarza się jeszcze, że auta wyjeżdżają wcześniej, niż założono w decyzji, ale są to sporadyczne przypadki. W maju wnioskowaliśmy do WIOŚ o zbadanie prac, czy są one wykonywane zgodnie z uzyskanym pozwoleniem. Kontrole zostały przeprowadzone na jesieni i uzyskaliśmy informację, że w firmie mają wszystko zgodnie z przepisami i nie stwierdzono nieprawidłowości. Jako gmina nie mamy wielu możliwości oprócz tego, aby żądać bezpośrednio od wykonawcy utrzymania czystości. Najgorszy był 2020 rok, kiedy zagroziliśmy, że wypowiemy firmie możliwość poruszania się po drodze. Sporo dla poprawy sytuacji zrobiła też policja, która wlepiała mandaty kierowcom zanieczyszczającym drogę. Będziemy też wnioskować do WIOŚ o przeprowadzenie kolejnej kontroli. Jak wspomniałem, po tym jak firma przyłożyła się do poprawy czystości na drodze liczba sygnałów o zanieczyszczeniu znacząco się zmniejszyła, ale też wiele wskazuje na to, że eksploatacja hałdy potrwa prawdopodobnie tylko do końca 2024 roku.
– Jesteście świeżo po podpisaniu umowy z Czechami na kontynuację współpracy. Co planujecie w tym roku?
– Robimy sporo miękkich i drobnych działań. To m.in. współpraca na bazie ochotniczych staży pożarnych i wspólne ćwiczenia, zawody, uroczystości. Wspólnie będziemy składać projekty w ramach Euroregionu Śląsko-Cieszyńskiego na mikroprojekty szkolne – wspólne wyjazdy uczniów i poznawanie zabytków oraz atrakcji po stronie czeskiej i polskiej. Wspólnie będzie realizowana kolejna edycja Festiwalu Żelaznego Szlaku Rowerowego, choć częściowo ze środków własnych. Festiwal odbędzie się 18-19 maja z atrakcjami w każdej gminie. U nas większość atrakcji będzie odbywać się przy urzędzie gminy, na terenie ośrodka sportowego Olzy Godów. Przygotujemy się też wspólnie z Jastrzębiem, Zebrzydowicami, Karviną i Petrovicami do dużego projektu promocji Żelaznego Szlaku Rowerowego. Ponadto planujemy w ramach współpracy wspólne działania związane z seniorami, sportowcami z naszych klubów, ośrodkami kultury, biblioteką. Będą koncerty, Gastrofestiwal, wspólne dożynki. Zaplanowaliśmy sporo działań.
– Jakiego rzędu są to środki, które udaje się pozyskiwać dzięki współpracy transgranicznej?
– To zależy od projektu. Kiedy mieliśmy projekt „Synergia” to pozyskaliśmy ponad 1,2 mln na siedem lat. Miękkie projekty to np. 15, 30 tys. zł. Czasem działania są realizowane po stronie czeskiej, a strona polska jest tylko partnerem, czasem odwrotnie. Podsumowując jednak, współpraca transgraniczna się opłaca, bo każde (nawet małe) środki, które pozyskujemy z zewnątrz są dla nas cenne.
– Już ostatnie moje pytanie dotyczy śp. Franciszka Pieczki. Czy jeszcze bardziej będziecie chcieli zachować pamięć o wielkim aktorze?
– Obecnie mamy popiersie Franciszka Pieczki, które pozyskaliśmy również dzięki uprzejmości prezydenta miasta Katowice. Trwają rozmowy w szkole w Godowie, na terenie której popiersie się znajduje, na temat aranżacji terenu wokół pomnika aktora. Rozmawiamy też z rodziną aktora na temat organizacji festiwalu jego imienia, ale szczegóły to kwestia przyszłości. Będą projektowane w ramach obecnej perspektywy unijnej dwie rewitalizacje – teren Buczyny i Orlika w Krostoszowicach (projekt „Fajrant” wspólnie z Mszaną i Jastrzębiem z upamiętnieniem infrastruktury pokopalnianej), a przy urzędzie w Godowie planujemy Park im. Franciszka Pieczki ze specjalną infrastrukturą (wspólnie z gminą Gorzyce, która szczyci się m.in. twórcą radiofonii hrabią Georgiem von Arco). W Gorzycach podobny projekt ma dotyczyć parku w Turzy Śląskiej, a u nas mielibyśmy park pamięci w przestrzeni publicznej, aby całość była dostępna w każdej chwili m.in. dla mieszkańców i rowerzystów. Projekt będzie nosić nazwę „Szlakiem wybitnych”.