Tragedia na poddaszu
Mieszkańcy kamienicy przy ulicy Hallera są wstrząśnięci. 23-letni Krzysztof Bobek powiesił się niemal na oczach przykutej do łóżka matki i niepełnosprawnego brata.
Był piątek. Jak co ranek, jeżdżący na wózku Jurek przygotowywał się do zrobienia obiadu dla rodziny. Sporządził dla młodszego brata listę zakupów, by ten poszedł do sklepu. – Od rana wiedziałem, że coś jest nie tak. Krzysiek chodził po korytarzu i nie potrafił znaleźć sobie miejsca – wspomina brat. – Cały czas starałem się nie spuszczać go z oka. Co jakiś czas wyjeżdżałem na korytarz sprawdzić, co robi. Brat był w złej kondycji psychicznej. Miał też za sobą pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Trzeba było na niego uważać – dodaje. Minęło południe. Niepełnosprawny mężczyzna postanowił sprawdzić, co się dzieje na korytarzu. Poczęstował jeszcze brata papierosem.
Brat był bezradny
Gdy po chwili wrócił na korytarz, zamarł z przerażenia. Zaledwie metr od uchylonych drzwi do mieszkania, na rurce od gazu wisiał jego brat. – Rzuciłem mu się na ratunek, ale byłem bezradny. Wisiał na metalowej lince, którą musiał wymontować ze stojącego na klatce roweru. Nie mogłem go odciąć, bo się nie dało. Był za wysoko, nie mogłem go dosięgnąć – mówi ze łzami w oczach mężczyzna. W tym czasie, poza Jurkiem, w domu była tylko ich matka, ale z uwagi na swój stan nie była w stanie w żaden sposób mu pomoc. – Trzymałem brata za nogi podnosząc go, ale musiałem wrócić do mieszkania, by zadzwonić po pomoc. Musiałem go zostawić wiszącego na korytarzu – nie kryje emocji Jurek.
Nie udało się go uratować
Pierwsi na miejsce przyjechali policjanci. Dopiero im się udało uwolnić z pętli nieprzytomnego desperata. Niezwłocznie przystąpili do reanimacji, jednak ani im, ani ekipie pogotowia ratunkowego nie udało się przywrócić oddechu Krzysztofowi. Aby mieć pewność, że uda mu się odebrać sobie życie, dodatkowo zranił się w jamę brzuszną. Przybyły na miejsce prokurator zarządził sekcję zwłok. Rodzina dopiero po tygodniu pochowała bliskiego.
Uwięziony w mieszkaniu
Po dramacie, który rozegrał się w komunalnej kamienicy, wyszło na jaw, w jakich warunkach żyją państwo Bobek. 33-letni Jurek jeździ na wózku inwalidzkim. Mimo to, zajmuje mieszkanie na poddaszu. Na dworze był półtora roku temu, gdy brat z kolegami zniósł go na wózku na dół. Również matka wymaga opieki, ze względu na chorobę nie wstaje z łóżka. 19-letnia siostra jest również od urodzenia niepełnosprawna. Całą rodziną zajmował się do tej pory właśnie Krzysztof. Ojciec rodzeństwa przebywa za granicą, by zarobić na rodzinę. – Krzysiek tu wszystkiego pilnował. Teraz ja tu zostanę, ale i tak będę musiał wyjeżdżać co jakiś czas do Anglii, by zarobić na życie. Nie wiem, jak mam ich tu teraz samych zostawić – martwił się po tragedii.
Zostali bez Krzyśka
Wszyscy w kamienicy zadają sobie pytanie, dlaczego tak młody człowiek odebrał sobie życie. Wielu twierdzi, że przerosła go opieka nad bliskimi. – To był taki dobry chłopak. Czasem trochę rozrabiał, ale miał dobre serce. Nie dał zrobić krzywdy rodzinie. Dbał o nich – mówi jedna z mieszkanek kamienicy przy ulicy Hallera. Teraz, gdy ojciec wyjedzie do pracy, o rodzinę będzie musiał zadbać przykuty do wózka Jurek. – Musimy sobie teraz radzić bez Krzyśka – mówi drżącym głosem.
Pomożemy im – Jan Podleśny, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej
Mimo iż na mieszkanie naszym zakładzie czeka się latami, mogę zagwarantować, że ta sprawa będzie załatwiona poza kolejką. Nie ma możliwości zaadoptowania klatki w tej kamienicy na potrzeby osoby niepełnosprawnej. W chwili obecnej remontujemy budynki przy ulicy Ogrodowskiego w dzielnicy Piaski, które po zakończeniu prac takie udogodnienia będą posiadać. Bardzo możliwe, że właśnie tu przeprowadzimy tę rodzinę.
Szukają innego mieszkania – Izabela Szewczyk, kierownik Punktu Rejonowego „Rybnik–Centrum” Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku
Zajmujemy się tą rodziną już dość długi czas. Po wylewie pani Danuty, pomagaliśmy kompletować jej dokumenty, by mogła otrzymywać świadczenia z ZUS-u, były jednak problemy z jej składkami. Mogę zapewnić, że trzymamy cały czas rękę na pulsie i sprawdzamy na bieżąco, w jakim stanie jest rodzina. Po naszych naciskach zdecydowali się skorzystać z pomocy psychologa. Załatwiliśmy również upośledzonej córce wyjazd na turnus. Będziemy starali się przyśpieszyć przyznanie innego lokalu dla tej rodziny. Wcześniej było to niemożliwe ze względu na zadłużenie mieszkania. Teraz jednak konkubent pani Danuty zajął się sprawami urzędowymi.
Adrian Czarnota