Książka, którą da się czytać
W bibliotece odbyła się promocja książki Franciszka Sycha i Jerzego Natkańca poświęconej Hucie „Silesia”.
Franciszek Sycha przepracował w Hucie „Silesia” prawie 50 lat, Jerzy Natkaniec – niemal 30. Gdyby ich zakład pracy nadal istniał, liczyłby 255 lat. Niestety „Silesia” zniknęła z mapy Rybnika, ale jej byli pracownicy napisali książkę, by ocalić pamięć o tym miejscu.
– Promocja książki to zawsze dla nas ogromne święto. Promocja książki o Rybniku, na dodatek napisanej przez rybniczan, to święto podwójne – powitała uczestników spotkania Halina Opoka, dyrektor Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej. – Nasza książka nie jest doskonała, bo jesteśmy pisarzami – amatorami – podkreślali skromnie Franciszek Sycha i Jerzy Natkaniec, autorzy „Nie pozwólmy zapomnieć o Hucie „Silesia”. – Ta książka ma jedną, podstawową zaletę. Da się ją czytać, czego nie można powiedzieć o wielu wydawanych dzisiaj książkach – mówił z kolei ich wydawca Stanisław Frączek.
W emaliernii pracowały ładne dziewczyny
Książka powstała z inicjatywy i pod patronatem Uniwersytetu Trzeciego Wieku, którego studentami są autorzy książki. – To nie przypadek, że książka ta powstała pod naszą egidą. No bo któż jak nie my, studenci Uniwersytetu Trzeciego Wieku, ma dbać o pamięć – mówiła Danuta Mrozek, prezes UTW, która przypomniała też, że wszystko zaczęło się od wykładu poświęconego historii huty. Potem zrodził się pomysł, by opisać szerzej dzieje jednego z największych zakładów przemysłowych w Rybniku. – Nie wiem, czy państwo pamiętacie, ale w szczytowym okresie huta zatrudniała około 5700 pracowników. Chyba nie było w Rybniku osoby, która osobiście lub poprzez bliskich nie byłaby związana z tą firmą. I nie było rodziny, która nie miałaby garnków, lodówki albo grzejnika z naszej huty – zauważył Franciszek Sycha, który trafił za namową ojca do „Silesii” tuż po wojnie. Zaczynał od pracy w laboratorium, potem przeszedł wszystkie szczeble kariery w emaliernii, by pod koniec lat 70. zostać głównym dyspozytorem zakładu. W hucie pracował aż do emerytury. – W emaliernii pracowały ładne dziewczyny i robiły ładne garnki – wspominali z sentymentem uczestniczący w spotkaniu panowie.
Duże zamówienie na nocniki z Ghany
Drugi z autorów książki – Jerzy Natkaniec do „Silesii” przyszedł w 1963 r. Na początku był stażystą, potem zdobywał doświadczenie na wydziałach produkcyjnych, a w 1975 roku został dyrektorem produkcji. – W latach 60. i 70. wiele produktów „Silesii” trafiało na eksport. Pamiętam duże zamówienie na nocniki z Ghany. Bardzo nas ono zdziwiło. Okazało się, że dobrze zbierało się do nich kawę – opowiadał Natkaniec. Jego wspomnienia, a także historie przypomniane przez innych, byłych pracowników znalazły się w książce. Umieszczono w niej także ponad 240 zdjęć. Wiele pochodzi z prywatnych archiwów i nie były dotąd publikowane. Wydawnictwo przypomina nie tylko dzieje huty jako największego zakładu przemysłowego. Ukazuje też rolę społeczną jaką pełniła. – Działały tu rozmaite sekcje sportowe, w tym piłkarska. W klubie „Silesia–Rybnik” grał Igancy Dybała, późniejszy reprezentant Polski. Były: chór męski „Dzwon” i orkiestra dęta. Powstał nawet amatorski zespół operetki – wymieniał Natkaniec, który sam chętnie uczestniczył w zakładowych wycieczkach, wyjazdach na grzyby, piknikach i zabawach tanecznych. Z kolei Franciszek Sycha działał w harcerstwie. – Mieliśmy tu w dzielnicy drużynę imienia Zawiszy Czarnego. I był taki kierownik zbytu w hucie, który gdy przyjeżdżali kupcy po towar, zawsze prosił ich o wsparcie harcerzy – przypomniał sobie Sycha. Podczas spotkania wspominano jeszcze wiele innych historii. Już po wydaniu książki do jej autorów zaczęli się zgłaszać rybniczanie, gotowi podzielić się kolejnymi opowieściami, czy też udostępnić zdjęcia. Autorzy nie wykluczają, że w przyszłości ukaże się poszerzona wersja ich publikacji, wzbogacona o nowe materiały.
Beata Mońka