Boguszowice chcą się znów połączyć
Mieszkańcy sąsiadujących dzielnic chcą odbudowania wspólnej kładki.
Kilka dni temu zamknięto kładkę między Boguszowicami Starymi a Osiedlem, która znajduje się tuż przy targowisku. Mieszkańcy obu dzielnic są zaskoczeni. Muszą teraz albo nadrabiać spory kawałek drogi, albo narażać się na niebezpieczeństwo.
Przejścia nie ma
Ta kładka powstała wraz z osiedlem Północ. Przechodzi tędy bardzo wiele osób, może nawet tysiące. Dla niektórych to najkrótsza droga, by dostać się do pracy. Wielu korzysta także z pobliskiego targowiska. – 16 stycznia prezydent podjął decyzję o zamknięciu kładki ze względów bezpieczeństwa – informuje Waldemar Brzózka, który wraz z Janem Murą z sąsiedniej dzielnicy starają się o rozwiązanie tego problemu. – Przechodzę tutaj co najmniej dwa razy dziennie. Z powodu tej kładki słyszy się na targu wiele żalu. Po prostu narzekają i tyle. Oby ją jak najszybciej otwarli – życzy sobie Czesława Brańska.
Niebezpieczne przeprawy
Na targowisku nic się od czasu zamknięcia kładki nie zmieniło. Gorzej z bezpieczeństwem. – Ludzie znajdują sobie inne drogi. Wielu przechodzi w miejscach niedozwolonych: albo po dziurawej kładce, albo po torach, które biegną pod nią. To jest niebezpieczne – ostrzega Brzózka i przypomina, że codziennie przechodzą tędy między innymi dzieci do pobliskiego gimnazjum numer 7.
Kładka już od dłuższego czasu nie wygląda na nową. – Półtora roku temu napisaliśmy do prezydenta pismo w sprawie wyremontowania tej kładki. Władze jednak zrobić tego nie mogą, bo teren nie należy do miasta. Poszło więc pismo do Powiatowego, a następnie do Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego, by ten zbadał sprawę. Był tutaj dwa razy i stwierdził, że sama kładka i schody są dobre, trzeba jednak wymienić podpory całej konstrukcji – relacjonuje Brzózka.
Kto właścicielem?
O kładkę dbały do tej pory Rybnickie Służby Komunalne. Budowla nie jest jednak miejska, nie mogą jej więc wyremontować. Zaczęto się więc interesować sprawami własnościowymi. Stąd pisma do wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego, który zaczął zbierać dokumentację, a więc szukać właściciela. Sprawa mogłaby być prosta: właścicielem terenu pod kładką jest kopalnia. Ta jednak nie kwapi się do remontu. – W czasach transformacji zakład, który się tutaj znajdował, został w części przejęty przez kopalnię. Ta wykupiła od syndyka masy upadłościowej teren wąwozu wraz z torami, jednak w dokumentacji nie znajduje się nasza kładka – tłumaczy niejasności Brzózka.
28 stycznia odbędzie się kolejna wizja lokalna z udziałem prezydenta, wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego oraz władz kopalni, po której zapaść powinny konkretne decyzje.
(kris)