Nie dajmy się grypie
Chorzy szturmują przychodnie i szpitale. Grypę można złapać na każdym kroku. Lekarze ostrzegają, że babcine receptury nie wystarczą w walce ze skutkami infekcji.
Poczekalnie pełne pacjentów i dużo większa liczba chorych trafiających do szpitala. Grypa dała znać o sobie i jak na razie, nie odpuszcza. – Przychodnie kierują do nas wielu chorych z najróżniejszymi powikłaniami spowodowanymi paragrypowymi infekcjami. Od mniej więcej dwóch tygodni przyjmujemy około 20 – 30 procent więcej pacjentów z zapaleniem płuc, problemami żołądkowo–jelitowymi, czy zaostrzeniem chorób wieńcowych. Najwięcej trafia do nas dzieci i osób starszych – potwierdza Rafał Woźnikowski, ordynator oddziału ratunkowego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 3 w Rybniku. O wzmożonej fali zachorowań można też usłyszeć w wielu przychodniach. – Trafia do nas dużo chorych z wysoką gorączką, bólem gardła, suchym kaszlem, bólami mięśni, stawów, kości. U części pacjentów, w tym ludzi starszych dochodzi do powikłań – opowiada lekarka Jadwiga Groborz z NZOZ „Pro–Vita”. – W szpitalu niestety miejsc nie przybywa, mamy stałą liczbę pacjentów i personelu, który też choruje. Większość oddziałów, w tym pediatria jest pełna. Oczywiście każdy ciężko chory jest przyjęty, ewentualnie szukamy dla niego miejsca w okolicznych szpitalach. Jednak może się zdarzyć, że kogoś, kto może być leczony ambulatoryjnie odeślemy do domu – mówi Woźnikowski.
Syrop z cebuli nie zwalczy wirusa
– Na razie nie zauważyłyśmy, żeby sprzedawało się dużo więcej produktów typu zioła ogrzewające, miody, herbatki uodparniające, czy aloes, które zimą zawsze cieszą się dość dużą popularnością – mówi pani Grażyna z sklepu ze zdrową żywnością „Koziołek”.
– Może ci, co złapali grypę, są już na tyle chorzy, że do nas nie przychodzą tylko idą do lekarza – zauważa jej koleżanka ze sklepu Magda. – Trafia do nas wielu pacjentów po tygodniu leczenia domowymi sposobami, które jednak nie pomogły. Syrop z cebuli nie zwalczy wirusa, który panuje. Babcine metody mogą wspomagać leczenie albo sprawdzą się profilaktycznie u osób zdrowych – zauważa Groborz. Nie brakuje natomiast osób, które pomocy szukają w aptece. – Jak tylko przeszła fala mrozów, to mniej więcej o 40 procent wzrosła sprzedarz leków na przeziębienia i grypę. Dużo osób kupuje leki bez recepty, bo próbują leczyć się sami. Ale dostać się do lekarzy nie jest teraz łatwo – mówią farmaceutki z apteki przy ul. Wyzwolenia. – Nie należy lekceważyć już pierwszych objawów i jak tylko zaczynamy źle się czuć, mamy dreszcze, bóle głowy, powinniśmy zgłosić się do lekarza. Szczególnie narażone są dzieci, kobiety w ciąży, ludzie starsi z obciążeniami kardiologicznymi, pulminologicznymi np. astmą, bo infekcja zaostrza te choroby – zaznacza lekarka. A gdy już dopadnie nas grypa, to oprócz przyjmowania zaleconych leków, wskazany jest wypoczynek. – Herbata z miodem, lekarstwa i do łóżka. To najlepszy pomysł jak pomóc osłabionemu organizmowi w walce z infekcją – stwierdza Woźnikowski. – Nawet jeżeli przyjmujemy antybiotyki, a chodzimy do pracy, to wciąż możemy złapać kolejne infekcje – podkreśla Groborz. Poza tym zarażamy innych.
Można profilaktycznie
– Moim zdaniem na szczepienia jest już za póżno. Powinno się szczepić, kiedy nie ma jeszcze infekcji, czyli od września do listopada. A teraz? Najlepiej unikać kontaktu z chorymi – mówi lekarka. – Można profilaktycznie pić zioła, miód i herbatki. Trzeba też ciepło się ubierać. Jak widzę dziewczyny biegające z gołymi brzuchami, to nie dziwię się, że chorują – mówi pani Grażyna ze sklepu „Koziołek”. – Trzeba ubierać się adekwatnie do pogody, bo część pacjentów przesadza w drugą stronę. Ubierają się za grubo i przegrzewają organizm, co też nie jest wskazane – stwierdza Groborz. – Unikać miejsc publicznych, nie posyłać dzieci do przedszkola i dbać o siebie. Trudno powiedzieć jak długo potrwa ta fala zachorowań, ale na pewno przez najbliższe tygodnie musimy szczególnie uważać, bo nadal będziemy narażeni na infekcje – podkreśla ordynator oddziału ratunkowego.
Beata Mońka