Rodzina Zimoniów z Raciborskiej
Pani Joanna Konkol (ur. 1937 r.) z domu Zimon (Zimoń) pamięta niejedno o swej rodzinie, o firmie ojca i o otoczeniu domu. Mieszka w domu wybudowanym na Raciborskiej na przełomie 1931/32 roku za sumę plus minus 24000 zł. Jest to wraz z pomieszczeniami pomocniczymi obszerna budowla. Wszystko zajmuje ok.1200 m kw.
Babcia pani Joanny – Marianna z domu Malina urodziła się na Zamysłowie. Miała z mężem pięciu synów i trzy córki. Jednym z synów był Michał. Dwaj jego bracia Franciszek i Ludwik Zimonowie nie wrócili z I wojny światowej. Natomiast Wincenty miał dom na rynku. Był też Jakub i siostry Józefa, Franciszka oraz Zofia. Michał (1890–1969) ożenił się z Martą (1898–1981). On urodził się w bogatym gospodarstwie (róg dzisiejszej Reymonta i Łąkowej). Ona (z domu Szeliga) pochodziła z Bytomia. Ślub był uroczysty, a na huczne weselisko w „Świerklańcu” powieziono młodych pięknym powozem. Dziećmi Michała i Marty byli: Jerzy, Urszula, Rudolf i Joanna.
Od wody do piwa
Od wody do piwa
W domu Zimoniów nie brakowało niczego. Przydatna bardzo była pomoc domowa Kejta czyli Katarzyna. Pomagała nie tylko w domu, ale i w przedsiębiorstwie. Pani Marta Zimon wychowywana była w domu Frueholzów w sąsiedztwie. Chodziła do Urszulanek.To właśnie u Frueholzów pan Michał poznał swą przyszłą małżonkę. Frueholzowie mieli rozlewnię wód mineralnych, gazowanych. Ta rozlewnia mieściła się na Raciborskiej na tyłach domu Ochmannów. Michał Zimoń przejął z czasem rozlewnię od rodziny Frueholz. Po wybudowaniu swego domostwa przeniósł ją do siebie powiększając zakres działalności o rozlewnię i hurtownię piwa. Podpisał on kontrakt z książęcym browarem w Żywcu i w ten sposób stał się zdrową konkurencją dla rybnickiego browaru Muellera. Jak przypomniała sobie pani Joanna konkurencja była ostra i czasem – jak i dzisiaj – nie przebierano w środkach...
Gratisy w promocji
Wszystkie urządzenia potrzebne do rozlewu wód i piwa mieściły się w obszernych przydomowych pomieszczeniach, które zajmowały cały parter. Jako że Michał Zimon także rozwoził swe artykuły, powstały także duże budynki początkowo mieszczące konie i wozy, a potem samochody ciężarowe. Trzeba dodać, że rozwożono nie tylko beczki i butelki, ale także szybki z reklamami, stoliki i krzesła jako gratisy w ramach promocji, a nawet bufety do zainstalowania. Z tamtych lat zachowały się ozdobne szklaneczki żywieckiego browaru oraz oryginalna taca, a pośród dokumentów oryginalny dowód tożsamości konia. Kiedy w 1939 r. wojsko zarekwirowało auta właściciel firmy wrócił do koni. Konie miały się gdzie paść, bo pola Zimoniów ciągnęły się aż po Zamysłów. Lód, który przekładano trocinami, pan Zimon woził nawet z Mośnika. Dostarczał go także do restauracji do tzw. eisschranków. A rozwoził po całym powiecie. Docierał do Czerwionki, Popielowa itd.
Siła przewodnia
Pani Joanna pamięta wieczory w kuchni po powrocie ojca. Wyciągał ze swej sakwy pieniądze, a jego żona skrupulatnie przeliczała je i na drugi dzień odprowadzała do banku. Raz w tygodniu mama – wspomina pani Konkol – udawała się na rynek do czekoladowego sklepu Sobczyka i kupowała dla dzieciaków słodycze. Pani Joanna najbardziej zapamiętała smakowite podłużne pierniki. Ktoś z sąsiedztwa pamięta, że już po zakończeniu działań wojennych pan Zimon dostał konia rasy holenderskiej, który charakteryzował się bardzo wielkimi kopytami i ....napisem na zadzie: UNRA. Po wojnie zaproponowano panu Michałowi, że będzie mógł wznowić swą działalność pod warunkiem, że wstąpi do „przewodniej siły narodu”. Stanowczo odmówił. Nie zgodził się i został bez owoców swej ciężkiej pracy.
Michał Palica