Zgliszcza po Biedronce
Mieszkańcy Leszczyn mają już dosyć widoku zgliszcz, jakie pozostały po zawalonej Biedronce na ulicy Broniewskiego.
Od zawalenia Biedronki minęło już osiem lat, a teren ciągle pozostaje nietknięty.
Mieszkańcy interweniują do radnych i domagają się zajęcia sprawą pozostałości po supermarkecie. Teren stał się miejscem młodzieżowych imprez i pijaństwa. Między chaszczami, które porastają leżący odłogiem teren, można znaleźć każdego rodzaju śmieci i mnóstwo butelek po alkoholu. Pozostałości szpecą centrum miasta.
Głuchy syndyk
24 stycznia 2000 roku pawilon runął pod ciężarem leżącego na dachu śniegu. Resztki konstrukcji usunięto dopiero po 3 latach interwencji władz gminy. Posunięto się nawet do zastraszania właściciela prokuratorem. Lecz od tego czasu w krajobrazie na ulicy Broniewskiego nic się nie zmieniło. – Nie możemy w tym przypadku zrobić zbyt wiele. Teren jest własnością prywatną. Zgłaszaliśmy się do właściciela o uporządkowanie miejsca. Jednak firmę prowadzi aktualnie syndyk, ponieważ znajduje się ona w stanie likwidacji – wyjaśnia Grzegorz Wolnik, wiceburmistrz Czerwionki–Leszczyn. Włodarze gminy występowali wielokrotnie z wnioskami do syndyka, lecz ten pozostaje głuchy na głosy urzędników z Czerwionki.
Mają dosyć widoku
Właścicielem terenu jest Przedsiębiorstwo Usługowo–Handlowe „Domator–Comodo” z Tarnowskich Gór, po ogłoszeniu upadłości firmę prowadzi syndyk, jednak robi to tak nieudolnie, że władze gminy nie mają złudzeń, że problem nie rozwiąże się w najbliższym czasie. – Cóż, zostaliśmy postawieni w takiej sytuacji, że nie da się zrobić nic. Takie jest prawo, możemy tylko czekać na uregulowanie spraw przez syndyka – przyznaje Wolnik. Na zdewastowany teren radni mają już kilka pomysłów, np. postawić tam parking. Dla mieszkańców to wszystko jedno, wszyscy zgodnie wyznają, że chcą się po prostu pozbyć tego beznadziejnego widoku.
Łukasz Żyła