Nie mogę uwierzyć że to już 100 lat
Mieszanka Gotartowic obchodziła setne urodziny.
– Trzeba mieć dobre nerwy, dobry żołądek i dobre spanie – wylicza Irena Sobik, synowa stulatki z Gotartowic. Wiekowa rybniczanka, Albina Sobik, urodziła się dokładnie 13 lutego 1909 roku.
W dniu urodzin jubilatkę odwiedził prezydent Rybnika oraz przedstawiciele rady dzielnicy. Rodzinną imprezę w gronie ponad 50 osób zaplanowano na niedzielę.
Rodzina w komplecie
Wśród najbliższych krewnych stulatki jest już jedna praprawnuczka – dwuletnia Zosia. Seniorka rodu – Albina Sobik – doczekała się trójki dzieci, 7 wnuków i 17 prawnuków. I wciąż nie może uwierzyć, że ma już sto lat. – Mówiliśmy wczoraj mamie, że będzie miała dzisiaj gości, bo ma setne urodziny. Kręciła głową z niedowierzaniem – opowiada jej syn Jerzy.
Całe życie w Gotartowicach
Albina Sobik urodziła się w Gotartowicach i tutaj mieszka całe swoje życie. Jedynie jako mężatka przeprowadziła się z ojcowizny na swoje, kilka ulic dalej. Własny dom zaczęła budować z pierwszym mężem. Wówczas nosiła nazwisko Pawlas. Urodziło im się dwóch synów. Gdy starszy z nich miał cztery, a młodszy dwa lata, ich ojciec nagle zmarł. Byli małżeństwem niecałe pięć lat. – Niestety, nie żyją już też moi przyrodni bracia, poumierały ich żony – opowiada Jerzy Sobik.
Od rantowaczki do pani domu
Od rantowaczki do pani domu
– Dwa lata po śmierci pierwszego męża, teściowa wyszła ponownie za mąż za swojego kolegę z klasy – Konstantego Sobika. Urodził im się syn Jerzy, czyli mój mąż – wyjaśnia Irena Sobik, synowa jubilatki. Po ślubie pani Albina zajęła się dziećmi i domem. Wcześniej, przez dwa lata pracowała w hucie „Silesia”. – Zawsze nam mówiła, że była „rantowaczką”, bo czyściła ranty, czyli brzegi garnków – przypomina sobie Irena Sobik, która wraz z mężem Jerzym opiekuje się seniorką rodu. Pomagają im w tym ich dwaj synowie i córka ze swoimi rodzinami.
Drugi mąż pani Albiny – Konstanty Sobik pracował w hucie „Silesia”. Mieli też własne pole, hodowali zwierzęta. – Teściowa zawsze była spokojną osobą, nie denerwowała się, lubiła sobie dłużej pospać i dobrze zjeść. Choć co oni tam kiedyś jedli – ziemniaki, jajka od swoich kur i zsiadłe mleko. Nigdy nie stosowała też żadnych kosmetyków. Tylko woda i szare mydło – mówi synowa.
Szpajza na smutki
Za to jubilatka zawsze miała słabość do słodyczy. – Gdy miała ponad dziewięćdziesiąt lat sama próbowała jeszcze przygotowywać sobie posiłki. A najchętniej szykowała sobie szpajze – opowiada jej syn Jerzy. Podczas urodzinowego spotkania stulatka z przyjemnością skosztowała kawałek tortu. Niestety, nie brała zbyt aktywnego udziału w rozmowie ze względu na kiepski słuch. Kilka miesięcy temu zachorowała i musiała iść do szpitala, zaczęła też mieć problemy z biodrem. Dlatego teraz porusza się na wózku. – Gdy miała 95 lat, jeszcze w miarę sprawnie się poruszała. Podpierała się laską, ale potrafiła chodzić po domu – wspomina Jerzy Sobik. Jego mama dołączyła do grona ośmiu, stuletnich mieszkanek Rybnika. Najstarsza z nich ma 102 lata.
Beata Mońka
Beata Mońka