Kryzys nie zagląda do Rybnika
Wzrost bezrobocia jest niewielki, ale miasto zaczyna mocno oszczędzać.
Statystyki mówią, że kryzys omija Rybnik. Dla jednych to dowód na to, że mamy do czynienia z rozdmuchaną paniką. – Strach ma wielkie oczy, ale praca jest – mówi Wojtek i wskazuje na ogłoszenia na tablicy w urzędzie pracy. Inni twierdzą, że to cisza przed burzą.
Zaciskamy pasa
W mediach, przy rodzinnym stole, w kościele – wszędzie pada popularne „idzie kryzys”. Także prezydent miasta rozpoczyna tym tematem spotkania z mieszkańcami. – Do zaplanowanych na 2009 rok środków trzeba podchodzić bardzo ostrożnie – ostrzega Adam Fudali na każdym spotkaniu sprawozdawczym rad dzielnic. To po to, by ostudzić żądania mieszkańców. Te i tak głośno wybrzmiewają. – Inwestujecie tylko w centrum. My się w budżecie w ogóle nie liczymy. Mieszkamy podobno w Rybniku, nie na wsi! – pada często wraz z listą potrzeb, takich jak chodnik, doświetlenie ulicy, nowa nawierzchnia, remont sali gimnastycznej. Władze odpowiadają wtedy, że to będzie trudny rok i trzeba zaciskać pasa. – Wydałem polecenie wszystkim moim zastępcom, naczelnikom wydziałów i miejskim jednostkom, by, wzorem tego, co robi rząd, zmniejszyć planowane budżety o 10 % – zdradza Fudali. Rybniczanie, słysząc wciąż tylko o budowie kanalizacji, domagają się nowych inwestycji. – Mamy sytuację kryzysową. To nie jest tylko hasło, które przewija się gdzieś przez media. Dotacje państwowe na działanie samorządu zmniejszają się. Podobnie z naszymi wpływami z podatków, gdy porównać miesiąc luty tego i ubiegłego roku. Nie możemy dzisiaj mnożyć wydatków, bo nas po prostu zabraknie – odpowiadał mieszkańcóom Zamysłowa na ich propozycje inwestycji w dzielnicy Michał Śmigielski, zastępca prezydenta.
Nie jest źle, ale...
Ogólnoświatowy kryzys ma wpływ na budżet Rybnika. To oznacza, że pieniądze idą tylko na bieżące utrzymanie miasta i dokończenie rozpoczętych inwestycji. Nowe inicjatywy mają szanse tylko o tyle, o ile znajdzie się na nie dofinansowanie z zewnątrz. Fudali uspokaja jednak mieszkańców, że miastu nic nie grozi. Trzeba tylko trochę zwolnić. – Od ponad 10 lat próbujemy zmienić charakter naszego miasta. Mamy teraz bardzo zdywersyfikowane miejsca pracy. To oznacza, że zachwianie jednej gałęzi nie sparaliżuje całej miejskiej gospodarki. Jak zaglądamy do Powiatowego Urzędu Pracy, nie widać na razie żadnych masowych zwolnień – uspokaja prezydent. Potwierdza to dyrektor PUP. – W styczniu i lutym wzrosła trochę liczba bezrobotnych, ale to nic tragicznego. Bezrobocie w Rybniku sięga teraz 5,4 procenta. Nie jest więc tak źle, jak opisują to niektóre media. Nie jestem jednak wróżką i nie wiem, co będzie później – ocenia sytuację na rynku pracy Teresa Bierza, dyrektor PUP.
Krystian Szytenhelm