Bez chłopa jeszcze gorzej
Czyli monodram Hanny Śleszyńskiej w Teatrze Ziemi Rybnickiej.
„Mężczyzna jest jak kij – ma dwa końce. Na jednym końcu trzy minuty przyjemności, na drugim koszmar, czyli nasze życie” – powiada bohaterka monodramu „Kobieta pierwotna”, w którą wciela się Hanna Śleszyńska.
Po wyznaniach porno gwiazdy – Patty Diphusy (Ewa Kasprzyk) i kury domowej, czyli Shirley Valentine (Krystyna Janda), Rybnickie Centrum Kultury zaproponowało widzom kolejne studium kobiecej duszy. Tym razem Arkadiusz Jakubik, twórca „Goło i wesoło”, sięgnął po tekst litewskiego dramaturga Sigitasa Parulskisa, a życie w postać współczesnej Ewy tchnęła Hanna Śleszyńska, znana m.in. z „Rodziny zastępczej”, „Daleko od noszy”. Bohaterka „Kobiety pierwotnej” to kobieta po trzydziestce, której zdarza się „zapomnieć”, po czym powtarzać o poranku „nigdy więcej”. Nie chce być singielką, ale ma też określone oczekiwania wobec mężczyzn. „Mężczyzna musi być jak francuska bagietka: sprężysty, ale niezbyt twardy...” – zauważa. By znaleźć odpowiedniego osobnika, gotowa jest zaryzykować. Niestety randka w ciemno okazuje się niewypałem, gdy „randkowiczem” jest grabarz. „Pana Idealnego” nie udaje się też znaleźć za pośrednictwem forum www.barabara.com.
„Brzemię pani życia jest dla mnie za ciężkie” – stwierdza kolejny z psychoanalityków, u których szuka wsparcia, bo kobieta musi się przecież wygadać, żeby nie wybuchnąć jak elektrownia w Czarnobylu. I choć świat kobiet i mężczyzn bywa odległy jak dwie galaktyki, nie poddaje się. Bo parafrazując słowa jednego z bohaterów „Janosika” można by podsumować: „ Z chłopem źle, ale bez chłopa jeszcze gorzej”.
(bea)