Odeszli od łóżek
Pracownicy rybnickiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych 15 maja przeprowadzili strajk ostrzegawczy. Oprócz dotrzymania reguł ugody sprzed ponad roku, związkowcy żądają usunięcia ze stanowiska dotychczasowego dyrektora ponieważ, jak twierdzą, działa na szkodę lecznicy. 27 lutego Andrzej Krawczyk, dyrektor szpitala, zmniejszył do 43% wywalczone przez związkowców w 2007 roku podwyżki dla pielęgniarek i pielęgniarzy.
15 maja w rybnickim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych związki pielęgniarek i pielęgniarzy przeprowadziły strajk ostrzegawczy. - Nie walczymy o podwyżki, walczymy o przestrzeganie reguł ugody, jaką zawarliśmy z dyrekcją szpitala w 2007 roku - twierdzą związkowcy.
Strajk ostrzegawczy w rybnickim szpitalu rozpoczął się o godzinie 11.00. Jednak związkowcy zostali zmuszeni do zmiany jego lokalizacji. Klub pacjenta, w którym miały zebrać się pielęgniarki i pielęgniarze, jak się okazało, był zajęty przez warsztaty zajęciowe. Według kierowniczki warsztatów, nikt jej nie poinformował o planowanym strajku. - To utrudnianie nam realizacji przysługujących nam kolejnych etapów sporu zbiorowego - mówi Ireneusz Pawuła ze związku zawodowego pielęgniarek i położnych. Ponad pół godziny około 70 osób personelu strajkującego przeniosło się na plac przed budynkiem oddziału. - Na miejscu mieliśmy mieć do dyspozycji telefon, w celu zabezpieczenia pacjentów w razie zaistnienia jakieś nieprzewidzianej sytuacji. Teraz stwarzamy zagrożenie dla zdrowia dla wielu z nich. Dyrektor łamie ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych - dodaje Pawuła.
Żądamy szacunku
Związkowcy domagają się wywiązania z uzgodnień, jakie zapadły w 2007 roku. Zgodnie z ustaleniami, jakie wtedy zapadły, od stycznia tego roku pracownicy mieli dostawać większe wypłaty o od 50 do 600 złotych. Umowę z 2007 piastujący swój urząd od czterech miesięcy nowy dyrektor Andrzej Krawczyk wypowiedział 27 lutego. - Kazano nam podpisywać papiery, że się zgadzamy na 43% tego co nam obiecano, jeśli nie, to zagrożono nam wypowiedzeniami - mówi jedna z pielęgniarek. Według dyrektora wszystko jest zgodnie z prawem, związkowcy jednak konsultują umowy z prawnikami. - W marcu pracownicy dostali do podpisania umowy, iż zrzekają się prawa do podwyżki za styczeń. To niezgodne z kodeksem pracy - wskazuje Michał Stawinowski, jeden ze związkowców, dodając: - żądamy uszanowania naszej ciężkiej pracy. Tutaj pacjenci nie tylko stanowią zagrożenie dla siebie, ale i dla personelu. Rocznie mamy tutaj tysiące przejawów agresji. Mamy przecież tutaj pacjentów skazanych za najcięższe przestępstwa.
Straszy zwolnieniami?
Niektórzy pracownicy oskarżają nawet dyrektora o straszenie grupowymi zwolnieniami. - To kompletna bzdura. Od czasu, kiedy jestem dyrektorem, czyli od czterech miesięcy, nie zwolniłem jeszcze ani jednej osoby - odpowiada Krawczyk, dyrektor szpitala. Zanim związkowcy zdecydowali się na strajk ostrzegawczy, zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, odbyły się negocjacje przy współudziale negocjatora. Te jednak nie przyniosły żadnych efektów. Winą za to związkowcy obarczają dyrektora. - Na każdym spotkaniu dyrektor przedstawiał inne dokumenty. Średnią pensję pielęgniarki wyliczył nam już razem z tymi, które musiał wypłacić po wyrokach sądowych, zamiast realnej kwoty 200 zł wyszło mu 450 zł. W każdym przypadku postępował nieuczciwie - mówi Pawuła. - Panowie skończyli negocjacje przy współudziale negocjatora, ponieważ żądają 4 tys. 880 zł. Takich podwyżek z pewnością nie będzie - ucina krótko Krawczyk.
Nie było zagrożenia
Dopiero o godzinie 11.40 związkowcy weszli do sali, w której miał od samego początku odbywać się strajk. - Do tego czasu z oddziałami kontaktowaliśmy się przez telefony komórkowe. Nie było żadnego zagrożenia dla pacjentów. Przestrzegaliśmy wszystkich reguł pomimo, że dyrektor łamie nasze prawa - wyjaśnia Pawuła. Niestety, nie poznaliśmy stanowiska dyrektora w sprawie utrudniania strajku związkowcom, ponieważ jak poinformowała nas jego sekretarka, dyrekcja musiała wyjechać do Katowic. - Oprócz spełnienia zawartych uzgodnień żądamy również odsunięcia od stanowiska dotychczasowego dyrektora, ponieważ działa na szkodę szpitala - deklaruje Pawuła. 22 mają związkowcy planują udać się na rozmowę z przedstawicielami urzędu marszałkowskiego.
Obecny dyrektor Andrzej Krawczyk w rybnickim szpitalu szefuje od 4 miesięcy. Wcześniejszy dyrektor Bogusław Zagrodnik opuścił stanowisko dyrektora szpitala po złożeniu rezygnacji na ręce marszałka województwa. Nie podał przyczyn. I była to jego druga próba odejścia. Już rok temu złożył rezygnację po tym, jak zgodził się przyznać pracownikom podwyżki, a potem zorientował się, że nie ma na to pieniędzy. Długi czas przebywał na zwolnieniu lekarskim. Wówczas zarząd województwa nie pozwolił mu odejść.
luk