Nie sto, a dwieście lat niech żyje nam
Są rybniczanie, którym w urodziny nie przystoi śpiewać „100 lat”. Jedną z tych osób jest Katarzyna Borowicz, która ma już nawet rok więcej, niż zazwyczaj się życzy!
Co tak cicho?
– To osoba bardzo mało wymagająca, serdeczna – opowiada Stanisława Janik o swojej stujednoletniej mamie, która w tym samym momencie nie wytrzymuje już na swoim miejscu i natychmiast podchodzi do stołu. – Co tak cicho mówicie? – pyta stujednolatka. – Ona jest wszystkiego ciekawa, zawsze się uśmiecha. Pomimo swojego wieku, nadal czerpie radość z życia. Ze zdrowiem nie może narzekać. Nawet nie potrzebuje brać żadnych tabletek. Jedynie nie słyszy już zbyt dobrze. Ale ona przez całe życie wiele się napracowała – odpowiada córka na pytanie o receptę na długowieczność.
Impreza
Katarzyna Borowicz swoje 101 urodziny obchodziła 29 sierpnia. Urodziła się w okolicach Tomaszowa Lubelskiego, skąd przeniosła się na Dolny Śląsk. Tam przez wiele lat prowadziła gospodarstwo i pracowała jako kucharka w szkole. Ponadto sama wychowywała swoje dwie córki, bo męża straciła w 1942 roku w Majdanku. A dzisiaj może się już pochwalić nie tylko córkami. Ma jeszcze 4 wnuków, 10 prawnuków i 8 praprawnuków. – W tym roku, ze względu na inne wydarzenia rodzinne, impreza urodzinowa odbyła się w trochę mniejszym gronie niż zazwyczaj, ale odrobimy to – śmieje się córka.
Karmi kaczuszki
Prócz członków rodziny, życzenia przyjeżdżają złożyć także inni, przyjaciele, znajomi, a nawet z urzędu miasta czy rady dzielnicy. – Bardzo się cieszyła, że ludzie pamiętali o jej urodzinach. Byli goście, nawet prezenty. Ona sama natomiast wybrała się tego dnia do kościoła – opowiada córka. Ale również na co dzień Katarzyna Borowicz prowadzi aktywny, jak na ten wiek, tryb życia. – Wstaje wcześnie rano, pochodzi sobie trochę, a jak jest pogoda, wyjdzie na dwór pokarmić kaczuszki. Na telewizor w ogóle nie patrzy, no chyba że w niedzielę, na mszę świętą. Ubiera się wtedy odświętnie, jak do kościoła – opowiada córka.
Krystian Szytenhelm