Władze poszły taksówkarzom na rękę
Taksówkarze spotkali się w ubiegłym tygodniu z prezydentem i przekonali go, by wycofał się ze zwiększenia liczby licencji. Tłumaczą, że klientów mało, a zwiększenie liczby taksówek o połowę doprowadzi ich do plajty.
Grozili blokadą
Na listopadowej sesji radni przegłosowali zwiększenie liczby licencji do 200, a więc o 65. Uchwała ta wywołała w środowisku taksówkarzy wielkie poruszenie. Domagali się wstrzymania tej decyzji, zagrozili również protestem. – Nie chcemy żadnych nowych taksówek. Niech pan zobaczy, tutaj się nic nie dzieje, nie ma roboty! Klientów zabierają nam czy to nocne autobusy, czy busy. A do tego te korki, przez które nie potrafimy dojechać na czas – żali się Edward Bulicz, taksówkarz.
Będzie po staremu
Taksówkarze grozili zorganizowaniem blokady. Jednak zanim to zrealizowali, spotkali się z prezydentem. Dzięki temu doszło w ubiegłym tygodniu do porozumienia. – Zwrócę się do rady miasta o utrzymanie dotychczasowego limitu, czyli 135 licencji. To się kłóci z moimi liberalnymi poglądami. Takie sprawy powinien regulować wolny rynek. Jednak musieliśmy wziąć pod uwagę pewne argumenty, które wysuwali taksówkarze, a już szczególne problemy związane z zaplanowanymi inwestycjami drogowymi – tłumaczy Adam Fudali. Ale decyzja ta nie oznacza, że liczby licencji władze nie będą znów próbowały podnieść w przyszłym roku. – Traktujemy to jako pilotaż, zobaczymy, czy jest zapotrzebowanie na większą liczbę taksówek. Porównując się z innymi miastami, mamy tych licencji niewiele. Trudna sytuacja naszych taksówkarzy wynika po części również z naszej dobrze zorganizowanej komunikacji zbiorowej – mówi.
Prezydent zapowiada, że na następnej sesji (29.12) sprawa będzie już wyjaśniona i to niekoniecznie w drodze kolejnej uchwały, bo może uda się nie dopuścić do wejścia w życie tej dopiero co uchwalonej.
Krystian Szytenhelm