Po walce z wodą zaognił się spór
Własnymi rękami ratowali remizę, teraz sami chcą pomocy.
W lipcu zeszłego roku zamiast ratować innych musieli ratować swój sprzęt. W wyniku kilkudniowych opadów deszczu większość remizy zalała woda. Dziś strażacy pytają, kto pomoże im. Ich zdaniem wójt Gaszowic chce sobie przywłaszczyć pieniądze z odszkodowania.
Do zalania remizy w Szczerbicach doszło w lipcu 2009 roku. Podczas trwających kilka dni opadów deszczu, woda dostała się do pomieszczeń piwnicy. Ochotnicy stracili sporo sprzętu. – Wody było powyżej kolan. Co się dało to uratowaliśmy, ale nikt się nie spodziewał, że straty mogą być tak wielkie – mówi Sebastian Syrek, członek zarządu ochotników. Strażacy stracili m.in. motopompy, silnik i odzież strażacką.
Zaogniony spór
Na podstawie protokołu szkód 9 grudnia do gminy wpłynęło 20 tys. zł w ramach odszkodowania z firmy ubezpieczeniowej. Okazało się, że wójt Andrzej Kowalczyk ma inny pomysł na rozdysponowanie kwoty. Pomiędzy urzędnikami a strażakami doszło do sporu. – Skoro nas dotknęło to nieszczęście, to dlaczego z odszkodowania, które nam się należy, ktoś inny ma czerpać korzyści? Własnymi rękami ratowaliśmy tę remizę, a teraz inni skorzystają na naszym nieszczęściu – powiedział nam anonimowo jeden ze strażaków.
Wójt: chcieli zagarnąć pieniądze
– Zaraz po powodzi spotkaliśmy się z panią skarbnik i panem prezesem OSP. Na doraźną pomoc przeznaczyliśmy 7 tys. zł. Do 10 grudnia strażacy wydali zaledwie 3,2 tys. zł. Nagle pojawiły się pieniądze i postanowili wszystkie sobie zagarnąć – twierdzi wójt. Radni podjęli decyzję, że sprawą zajmie się komisja finansów z radnym Adamem Grzelcem na czele. – My nie chcemy się wykłócać, ale nie powinno być tak, że my ponieśliśmy straty, a wójt zabiera należące się nam odszkodowanie. Nasi ochotnicy własnymi rękoma ratowali tę remizę – przekonuje Witold Ryszka, prezes OSP.
Płotem się zajmiemy
– Wydaje mi się, że to zwykłe nieporozumienie i sprawę wyjaśnimy na wspólnym spotkaniu. To przecież urząd ubezpiecza budynek, strażacy są jedynie jego użytkownikami. Deklaruję jednak, że wszystkie straty, które powstały w wyniku powodzi zostaną przez urząd naprawione – mówi Kowalczyk. Strażacy mają jednak za złe władzom, że kwota z odszkodowania nie pójdzie cała do nich. – Przecież to najprostsze i logiczne rozwiązanie. Skoro ktoś wycenił, że były straty warte 20 tys., to tyle powinno być przeznaczone na naprawy – podkreśla prezes Ryszka. – Nie jest tak do końca, ponieważ w wyniku powodzi ucierpiał również płot przy remizie. Odszkodowanie już go nie obejmowało, ale my i tak się nim zajmiemy. Wydamy na to przecież pieniądze z gminy – odpowiada wójt.
Łukasz Żyła