Do mieszkań wchodził przez okna
W ostatnich słowach na sali sądowej przeprosił swe ofiary. Wszystkim razem skradł ponad 60 tys. zł. W minionym tygodniu zakończył się proces Sebastiana K., który okradał mieszkania w centrum miasta.
Sebastian K. na salę wchodzi z podniesioną głową. Po chwili jednak ją spuszcza. W stronę swych ofiar stara się nie patrzeć. Gdy ci zabierają głos, nerwowo przewraca palcami.
Nie ma wątpliwości co do winy oskarżonego. Po kilkunastominutowym odczytaniu aktu oskarżenia przez prokuratora, Sebastian K. szybko przyznaje się do winy. W ostatnich słowach na sali sądowej przeprosił swe ofiary. Wszystkim razem skradł ponad 60 tys. zł. – Straciłam wszystkie pamiątki po dziadku, złote monety, łańcuszki z krzyżykiem. Wiem, że już tego nie odzyskam – ledwo powstrzymuje łzy pani Elżbieta. Ona najwięcej straciła, bo aż 47 tysięcy. Tak jak pani Elżbieta, większość poszkodowanych nie ma wątpliwości: złodziej nie działał sam.
Z kimś rozmawiał
– On kogoś kryje. Jeszcze dzień wcześniej znajomi widzieli go z inną osobą, jak rozmawiali niedaleko naszego domu – twierdzi pan Zenon. – To pewne, że nie działał sam – mówią zgodnie poszkodowani, którzy w miniony wtorek przyszli na rozprawę do rybnickiego sądu. Podczas przesłuchań Sebastian K. zeznał jednak, że działał sam, śledczy nie zdobyli też żadnych dowodów by było inaczej. – Byłem wtedy odurzony lekami, niczego nie pamiętam – odpowiadał jednemu z mieszkańców, gdy ten pytał się o szczegóły włamania. Na koniec powiedział jeszcze w kierunku poszkodowanych „przepraszam”.
Wypatrywał okna
W trakcie śledztwa prokuratura zebrała kilka tomów akt. Złodziej „działał” w samym centrum miasta na przełomie marca i kwietnia. Okradał domy na ul. Łokietka, Poniatowskiego czy Kościuszki. Metoda 27-letniego złodzieja była za każdym razem taka sama. Wypatrywał uchylonego okna lub otwartych drzwi. Czasami wchodził nawet na pomieszczenia na piętrze. Wynosił wszystko co mógł ze sobą zabrać i szybko sprzedać. Mieszkańcy tracili pamiątkową biżuterię, pieniądze i sprzęt komputerowy. Złodziej chętnie wynosił laptopy.
Czy uda się odzyskać?
Na sali sądowej pojawiło się 7 poszkodowanych osób, żadna z nich nie chciała się ujawnić przed nami. – Nie wiadomo, czy mamy się jeszcze bać. Czy ktoś się na nas nie będzie mścić – mówi starszy mężczyzna. Jeszcze w trakcie roprawy sędzia Lucyna Pradelska-Staniczek zapytała, czy poszkodowani chcą składać wnioski o naprawienie szkody, dzięki czemu będą mieli szansę odzyskać stracone pieniądze. – Już i tak nie odzyskam niczego, ale jeśli się da... – odpowiadała zrezygnowana pani Elżbieta.
Ogłoszony wyrok odczytany został dwa dni później w czwartek 22 lipca. Sebastian K. skazany został na 2 lata i 4 miesiące więzienia.
Łukasz Żyła