Plebiscyt w Rybniku
Mija właśnie 90 lat od chwili, gdy Górnoślązacy w powszechnym głosowaniu mieli wypowiedzieć się, w granicach którego z sąsiadujących ze sobą państw chcą widzieć swój region. Wydarzenia i atmosferę tę dobrze oddaje dziś ówczesna prasa.
Współczesnemu czytelnikowi polskiej czy niemieckiej prasy sprzed 90 lat trudno nie odnieść wrażenia, że Górny Śląsk znalazł się wówczas w bardzo ważnym momencie swych dziejów. Ze stronnic gazet codziennych wyłaniał się niekłamany entuzjazm i nadzieja na lepszy byt, ale też stan niepewności i strachu przed kolejnym nieczystym zagraniem przeciwnika. W ferworze walki, co dziś jest chyba nie do pomyślenia, imiennie piętnowało się ludzi zaangażowanych na rzecz odmiennej opcji narodowej.
W czasie, gdy prasa była podstawowym źródłem informacji i zarazem tubą propagandy, nie dziwią ataki na kurierów zaangażowanych tytułów. Przykładowo, w okresie lutego i marca 1921 roku aż trzy razy zwolennicy opcji niemieckiej atakowali przedstawicieli „Gazety Rybnickiej”, odbierając i niszcząc zdobyty nakład. Trudno dziś zweryfikować te informacje. Prasa bowiem, informując o lokalnych wydarzeniach, skłonna była kreować rzeczywistość, a przy okazji dostarczać kolejnych „argumentów” swojej propagandzie plebiscytowej. Tworząc obraz minionych dziejów nie można jednak wykluczyć tego typu źródła, mimo iż pewne fakty zapewnie nie do końca przedstawiano rzetelnie.
Niespokojne niedziele
W okresie przedplebiscytowym niedziele z reguły obfitowały w znaczące wydarzenia. Sporo było wówczas zorientowanych narodowo uroczystości religijnych, jak np.: poświęcenie sztandaru, nabożeństwa błagalnie i msze za pomyślny wynik plebiscytu. Właśnie w niedzielę, co zrozumiałe, odbywały się też agitacyjne zebrania, wiece i licznie odwiedzane przez mieszkańców przedstawienia amatorskich grup teatralnych. Emocje po obu stronach często brały górę, a szczególnie gdy wielkimi krokami zbliżał się dzień plebiscytu.
Niemiecka gazeta „Rybniker Stadtblatt” relacjonowała np. iż na tego typu polskim wiecu w Książenicach w lutym 1921 r. Teofil Brzoza wygrażał się, że po plebiscycie aktywiści niemieccy powinni być rozstrzelani lub wypędzeni. Gazeta ta publikowała też informacje o przypadkach pobicia Niemców. „Sztandar Polski” szeroko relacjonował zaś informacje o prowokacjach i działaniach zorganizowanych bojówek niemieckich.
W niedzielę 9 stycznia 1921 r. uzbrojona grupa Niemców, która nie zgadzała się z wypowiedziami mówców na zakończonym właśnie polskim zebraniu agitacyjnym w Rybniku, zaatakowała tamtejszy Polski Komisariat Plebiscytowy. Padły nawet strzały w obronie lokalu. Później, również w niedzielę, na 2 tygodnie przed plebiscytem, bojówka niemiecka Związku Górnoślązaków Wiernych Ojczyźnie, pod przewodnictwem Wiktora Smołki, zorganizowała istny rajd po okolicznych miejscowościach. Kilkudziesięciu bojówkarzy uzbrojonych w kije, pałki gumowe i broń palną zajechało na trzech samochodach ciężarowych do Ochojca, Golejowa, Wielopola, a potem wróciło do Rybnika i na Smolną, po kolei rozbijając polskie wiece oraz przedstawienia teatralne. Ranni byli po obu stronach zajść. Policja plebiscytowa i tym razem była bezradna.
Agitacja na co dzień
Miejscem agitacji dnia powszedniego na terenie powiatu rybnickiego i samego miasta bywał pociąg, sklep, targ, czy też karczma. Tu nierzadko próbowano urobić opinię niezdecydowanych. Szczególnie konfliktogennym miejscem bywały karczmy, gdzie podpite towarzystwo coraz bardziej buńczucznie formułowało swoje deklaracje narodowościowe. Przy okazji padały niecenzuralne i radykalne słowa pod adresem oponentów, co kończyło się bójkami a nawet postępowaniem sądowym.
Pod osłoną nocy zdarzały się w Rybniku wypadki wandalizmu, np.: zniszczono napis na budynku Sekretariatu Zjednoczenia Zawodowego Polskiego, wybito szyby w domach Polaków, albo oklejono niemieckimi agitacyjnymi karteczkami znajdujący się na rynku pomnik św. Jana Nepomucena.
Polaryzacja
Propaganda plebiscytowa stworzyła ogromny ładunek negatywnych emocji, silnie zantagonizowała społeczeństwo. „Spokój domowy tysięcy rodzin śląskich – jak pisał Józef Grzegorzek – został znieważony. Żona występowała przeciwko mężowi, syn przeciwko ojcu, brat przeciw siostrze. Jedni chcieli pozostać przy Niemczech, drudzy chcieli należeć do Polski.(…) Najlepsi długoletni przyjaciele zrywali przyjaźń na zawsze. A propaganda dwóch obozów bombardowała umysły ludu bezustanku.” Ci, którzy nawoływali do rozwagi i opamiętania się, byli atakowani. Próba uspokojenia emocji, jaką w ramach swej homilii podjął ksiądz z Dębieńska Wielkiego, została odebrania jako sprzyjanie Niemcom. Gdy zaś obłęd stał się panem chwili dochodziło do mordów.
Na Ligocie i Paruszowcu śmierć poniosło dwóch niemieckich nauczycieli. Tam też z przejeżdżającego samochodu padły strzały do polskiego rowerzysty, w innym zdarzeniu na Paruszowcu zastrzelony został policjant plebiscytowy. Prasa często przytaczała wypadki napadów rabunkowych w różnych miejscowościach. Część z tych zdarzeń mogło mieć oczywiście charakter pospolitych przestępstw, którym w ferworze walki plebiscytowej próbowano jednak nadać wydźwięk zdecydowanie polityczny. W tej atmosferze kolejnymi wrogami polskości stawali się Żydzi, którzy skłaniali się ku opcji niemieckiej, oraz urodzeni na Górnym Śląsku emigranci, których dopuszczono do głosowania w plebiscycie.
Emigranci na życzenie
Przez długi czas w polskich opracowaniach dotyczących plebiscytu skrzętnie pomijano znaczący fakt, iż to właśnie na życzenie polskiej delegacji na konferencję wersalską prawo do głosowania w plebiscycie uzyskali wszyscy, którzy urodzili się na tym terenie, i to niezależnie od aktualnego miejsca zamieszkania. Gdy strona polska zorientowała się, że Górnoślązacy zamieszkali w Rzeszy opowiedzą się raczej za Niemcami, próbowano decyzję tę anulować. Na całym obszarze plebiscytowym, w tym również na terenie powiatu rybnickiego, zorganizowano serię wieców „przeciw bezprawnemu dopuszczeniu emigrantów do głosowania”. Kończyły się one zbiorowym podpisywaniem protestacyjnych rezolucji wysyłanych następnie do Komisji Międzysojuszniczej. Bezskutecznie. Tak oto na liście głosujących w Rybniku – według ówczesnej prasy – znalazło się 1181 emigrantów z Rzeszy (późniejsze oficjalne dane opublikowane już po głosowaniu wymieniały liczbę 1080 osób), co stanowiło około 15% uprawnionych do oddania głosu.
Niemiecki Komisariat Plebiscytowy w Rybniku już w połowie lutego 1921 r. przygotowywał dla nich pomieszczenia w Radlinie. Miesiąc później w okolicach rybnickiego dworca kolejowego powstały, z myślą o Górnoślązakach przybyłych z Niemiec, specjalne baraki mieszkalne, których przed bojówkami polskimi strzec musiała policja plebiscytowa. Tu nie udało się Polakom spalić tych baraków, jak miało to miejsce np. w Czerwionce. Emigranci przybyli więc do Rybnika na kilka dni przed głosowaniem i wbrew rozgłaszanym obawom nie wszczynali ekscesów i mordów.
Przygotowania
Decyzją rybnickiego Komitetu Parytetycznego z dnia 11 marca 1921 r. miasto Rybnik podzielone zostało na 14 okręgów wyborczych. Lokale wyborcze mieściły się m.in. w Starym Ratuszu (obecnie gmach Muzeum w Rybniku), ówczesnym budynku Powiatowego Urzędu Budowlanego (na styku ul. Żorskiej i Kościuszki), obu budynkach szkolnych w dzielnicy Smolna, czy też Starej Szkole przy placu Kościelnym (obecnie SP nr 1). Dwie komisje mieściły się również w pomieszczeniach ówczesnego rybnickiego Gimnazjum (dziś I LO im. Powstańców Śląskich), a ówczesny dyrektor tej placówki, prof. Münzer, był pomocnikiem Niemieckiego Komisarza Plebiscytowego – adwokata Knutha.
Wszystkich uprawnionych do głosowania (czyli kobiet i mężczyzn powyżej 20 roku życia) podzielono na 4 kategorie. Pierwszą i najliczniejszą grupę stanowili rodowici mieszkańcy, czyli osoby które urodziły się i mieszkały na Górnym Śląsku. Kategorię „B” stanowiły osoby urodzone na obszarze plebiscytowym, lecz nie zamieszkałe na nim. To wspomniani już tzw. emigranci. Do trzeciej grupy zaliczali się zaś tzw. imigranci, czyli osoby nie urodzone na obszarze plebiscytowym, ale zamieszkałe na nim co najmniej od 1 stycznia 1904 r. Tych w skali Rybnika było najmniej, bo zaledwie 360 osób (według innych danych 349). Czwartą grupę stanowiły zaś osoby urodzone na Górnym Śląsku lub mieszkające na jego obszarze w dniu 1 stycznia 1904 r., które wcześniej w wyniku działań Niemców zostały wydalone z obszaru plebiscytowego.
W dniu głosowania zabronione było demonstrowanie swej przynależności narodowej i agitowanie. Nie wolno było zatem organizować wieców i demonstracji, dekorować ulic i budynków. Ograniczono nawet ruch graniczny i godziny otwarcia gospód serwujących alkohol. Za złamanie tych przepisów groziły kary pieniężne lub areszt.
Dla funkcjonariuszy komitetów plebiscytowych, policji, służby więziennej, celnej, kolei, a nawet samych więźniów głosowanie przeprowadzono z tygodniowym wyprzedzeniem. Ci głosowali przed Biurem Specjalnym, które mieściło się w siedzibie Powiatowego Międzysojuszniczego Biura Plebiscytowego. Właściwe głosowanie odbyło się jednak w Niedzielę Palmową 20 marca 1921 r.
Głosowanie
Ponoć na Górnym Śląsku pogoda wówczas nie dopisała. Był to dzień pochmurny i deszczowy. Lokale otwarto o godz. 8.00. Wszyscy głosujący, którzy dysponowali odpowiednim dokumentem tożsamości (legitymacja lub wykaz głosowania z fotografią) otrzymywali od przewodniczącego komisji kopertę z pieczęcią koalicji i dwie karty. Na jednej widniał napis „Polska – Polen”, a na drugiej „Deutschland – Niemcy”. W kabinie zapewniającej tajność głosujący wkładał jedną kartę do koperty, a drugą najczęściej niszczył. Wszyscy starzy, niedowidzący, ciężko chorzy i analfabeci mieli prawo podczas głosowania korzystać z pomocy osób trzecich, do których mieli zaufanie. Następnie przy stoliku przewodniczącego znajdowała się urna, gdzie samodzielnie wrzucało się kopertę. Głos był nieważny, gdy karta w kopercie została uszkodzona lub popisana, lub też gdy znalazły się w niej karty obu przeciwstawnych opcji. Stwierdzano to już po zakończeniu głosowania, które trwało do godz. 20.00.
„Jeden z członków – czytamy w artykule 61 regulaminu plebiscytowego – bierze teraz koperty, otwiera jedną po drugiej, wyjmuje z koperty kartę głosowania i oddaje kartkę i kopertę przewodniczącemu. Przewodniczący czyta głośno kartkę i oddaje je wraz z jej kopertą zastępcy przewodniczącego, który je kontroluje i porządkuje według kategorii następujących: Polska, Niemcy, kartki nieważne, kartki sporne. Dwoje skrutatorów, jeden z każdej strony, zaznaczają na arkuszu, przeznaczonym do obliczania głosów, każdy głos oddany za Polską lub za Niemcami”.
Po głosowaniu
Następnego dnia prasa opublikowała już wyniki plebiscytu, a obie strony ogłosiły swoje zwycięstwo. Polacy odnieśli sukces szczególnie na prawym brzegu Odry, ale licząc głosy globalnie plebiscyt wygrali Niemcy. W powiecie rybnickim za Polską opowiedziało się 65,2% głosujących, zaś za Niemcami 34,8%. W samym Rybniku plebiscyt zdecydowanie wygrali Niemcy. Teraz ostateczną decyzję podjąć miały państwa Ententy. Zaproponowany podział nie spotkał się jednak z akceptacją strony polskiej, a i Niemcy nie do końca byli zadowoleni. Informacje prasowe o odkrywanych gdzieniegdzie magazynach broni i amunicji nie wieściły niczego dobrego. Trzecia rozprawa siłowa wydawała się więc być nieuchronna.
Dariusz Jądro