Potrzeba trzystu tysięcy
Katarzyna i Piotr Bernaccy z desperacją walczą o wzrok i życie swojego czteromiesięcznego synka. Szansą jest kosztowny zabieg w londyńskim Moorfields Eye Hospital.
5 listopada Tomaszek Bernacki z Przegędzy skończy cztery miesiące, ale dzielnie przyjmuje koszmar jaki zgotował mu los – ciągłe pobyty w szpitalu, ból, badania, ciągłe kłócia i wyniszczającą jego mały organizm chemię.
PRZEGĘDZA. Chłopczyk choruje na rzadki nowotwór gałek ocznych – siatkówczaka, który odbiera mu wzrok i grozi przerzutami na inne narządy. Jedynym ratunkiem dla Tomaszka jest kosztowny zabieg i leczenie w Wielkiej Brytanii. W Londynie jest klinika, w której dr John Hungerford leczy tę chorobę nowotworową u dzieci poprzez nową metodę podawania chemioterapii. – To kuracja melphalanem, specjalnym rodzajem chemioterapii. Mniej inwazyjna, bo lek podaje się bezpośrednio do guza przez tętnicę udową – wyjaśnia Katarzyna Bernacka mama chorego chłopczyka. Leczenie jest jednak drogie, bo wstrzyknięcie dawki leku to koszt 75 tys. zł. Czasem potrzebnych jest kilka takich dawek. Do tego badania w Londynie. Jedna konsultacja to wydatek 15 tys. zł. Rodzice wraz z przyjaciółmi rodziny podejmują karkołomną próbę uzbierania potrzebnych na leczenie pieniędzy. W sumie aż 300 tys. zł. Wierzą, że uratują wzrok i życie synka.
Zaskakująca diagnoza
Tomaszek to jedyne, długo oczekiwane dziecko Bernackich. Zaraz po urodzeniu otrzymał maksymalne 10 punktów w skali Apgar. Dramat zaczął się miesiąc temu. Podczas kąpieli mama zauważyła, że coś niepokojącego dzieje się z jego prawym oczkiem. Kilka dni później rodzice usłyszeli „wyrok”. U chłopczyka zdiagnozowano siatkówczaka – guz lewej gałki ocznej. I od razu piąte, najgorsze stadium tej choroby. Lekarze stwierdzili, że w tej sytuacji, by uniknąć przerzutów gałka oczna nadaje się wyłącznie do usunięcia. – To był szok. Pierwsze kilka dni siedziałam przy łóżeczku synka i płakałam. Myślałam, Boże czemu akurat moje dziecko. Szybko jednak przyszło opamiętanie. Przecież płaczem mu nie pomogę – wspomina mama. Rodzice zaczęli przeszukiwać internet, żeby jak najwięcej dowiedzieć się o chorobie. Znaleźli kontakt z rodzicami innych dzieci. Dowiedzieli się też o klinice w Londynie.
Nadzieja wróciła
Obecnie chłopczyk przechodzi chemioterapię w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. I tak przez najbliższe sześć miesięcy. Potem czeka go kontrola w klinice w Krakowie. W międzyczasie rodzice postanowili poruszyć niebo i ziemię, żeby dostać się do doktora Johna Hungerforda. Wysyłali maile, opisując historię choroby synka. – Kiedy odpowiedź nie przychodziła, w akcie desperacji chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do niego. Lekarz odebrał a ja powiedziałam mu, że jest naszą jedyną szansą i musimy się spotkać. Po rozmowie kazał nam 19 października przyjechać na konsultacje – opowiada pani Kasia. Niestety, pech nie opuścił Bernackich. W Londynie okazało się, że w oku występuje krwawienie co uniemożliwiło przeprowadzenie badania. Doktor Hungerford zasiał jednak w sercach rodziców iskierkę nadziei. – Oglądając poprzednie wyniki Tomaszka stwierdził, że wprawdzie guz jest duży, ale w swojej karierze miał już do czynienia z większymi i udało mu się je usunąć – mówią pełni nadziei Katarzyna i Piotr Bernaccy. Chłopczyk ma wrócić znowu na ponowne badania, kiedy krwawienie się wchłonie. Od lekarza otrzymali też raport dla polskich lekarzy z sugestią dalszego postępowania.
Możesz pomóc
Do rodziców już zgłaszają się ludzie, którzy chcą pomóc. 4 listopada chłopczyk jedzie do Rybnika, gdzie jedna z lekarek zadeklarowała sprawdzenie stanu krwawienia w oku. Pięć dni później Tomaszek jedzie do Warszawy. Tu zbada go dr Wojciech Holtz współpracujący z ośrodkiem w Londynie. Katarzyna i Piotr Bernaccy nie zarabiają kokosów – pani Kasia jest sekretarką w szkole, a pan Piotr pracuje w kopalni Budryk. Liczą, że dzięki pomocy ludzi uda się im uzbierać potrzebne pieniądze. Każdy kto chce, by Tomaszek mógł jak inne dzieci zobaczyć uśmiechnięte buzie swoich rodziców i oglądać kolorowy świat może przyłączyć się do walki z tą straszną chorobą. Liczy się nawet najmniejszy datek, który można wpłacić na konto: Fundacja „ISKIERKA” na rzecz dzieci z chorobą nowotworową, Warszawa 00–838, Prosta 51, ING Bank Śląski nr konta: 30 1050 1588 1000 0023 0342 1412 na hasło: „Tomaszek Bernacki”. – W najbliższym czasie założymy stronę internetową, na której będzie można dowiedzieć się, jak przebiega leczenie Tomaszka – mówią Bernaccy.
Małgorzata Sarapkiewicz