Wylano dziecko z kąpielą
Przez ustawowy bubel rybnickie dzieci mogą wiele stracić.
Kiedy w kwietniu tego roku Sejm przyjął kontrowersyjną ustawę o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, mówiło się o tym, jak skrócony zostanie czas oczekiwania dziecka na adopcję, jak usprawnione będzie funkcjonowanie rodzin zastępczych i jakie zmiany czekają cały system opieki nad najmłodszymi obywatelami naczego kraju. Teraz okazuje się, że ustawa to administracyjny bubel, który więcej może zepsuć niż poprawić.
Administracyjny chaos
– Tak jak nigdy nie mam problemów z przyswajaniem treści ustaw, tak ten dokument czytałam już chyba piętnaście razy i dalej nie do końca jestem pewna, o co w nim chodzi – komentuje Ewa Ryszka, z–ca prezydenta Rybnika. – Jedno jest pewne, ta ustawa rozsadza nasz świetnie działający system opieki. I jakoś, niestety, musimy go polepić – dodaje, komentując tym samym powstanie, powołanego na ostatniej sesji rady miasta, Ośrodka Rodzinnej Pieczy Zastępczej.
Od 1 stycznia bowiem przestanie w Rybniku, jak i w całej Polsce zresztą, istnieć jednostka o nazwie Ośrodek Adopcyjno–Opiekuńczy, która mieści się na ul. Floriańskiej. – System, który udało nam się wypracować wraz z pracownikami urzędu miasta mógłby z powodzeniem stać się modelem dla wszystkich tego typu placówek w całej Polsce – mówi Arkadiusz Andrzejewski, dyrektor rybnickiego OAO. – Mógłby, gdyby nie ta ustawa – dodaje.
Dziecko to nie papier
Głównym problemem, na który zwracali już w zeszłym roku eksperci obecni przy konsultacjach nad ustawą, jest rozdzielenie systemu adopcji od systemu opieki zastępczej. – Ten akt prawny wyjął zadania z zakresu pomocy społecznej i posłał je w zupełnie nowe miejsce – komentuje Andrzejewski. – Problem w tym, że jeśli za sprawy adopcyjne wezmą się urzędnicy, to ośrodki, ale przede wszystkim dzieci, mogą o wiele więcej stracić niż zyskać – dodaje.
A okazuje się, że rzeczywiście może do tego dojść. Pracownicy ośrodków – będących niezależnymi instytucjami – stają się, na mocy ustawy, pracownikami powiatu. Jeśli jednak w ubiegłym roku przeprowadzili co najmniej 10 procedur zakończonych adopcją dziecka, zostaną zatrudnieni przez marszałka województwa. – To w gruncie rzeczy oznacza, że procedury adopcyjne odbywają się z dala od dziecka i rodziny chcącej malucha adoptować. Nie twierdzę, że te ośrodki bardziej scentralizowane będą działały źle, niemniej w tej materii nie tylko urzędowe podejście się liczy – komentuje Andrzejewski. Jak przyznaje, dziecko to nie papier, ani kartoteka. – Wiele mamy przypadków, w których pracując z rodziną przed adopcją i z dzieckiem, jesteśmy w stanie o wiele lepiej obie te strony “na siebie” przygotować – dodaje. Proces ten jest więc indywidualny i bardzo złożony. – Do tego typu pracy potrzebna jest swego rodzaju iskra boża, by móc spojrzeć na te administracyjne i urzędowe sprawy z tej rodzinnej strony. Obawiam się, że chcąc usprawnić system wylano dziecko z kąpielą – kończy.
Musimy sobie poradzić
– Ta ustawa została ostro skrytykowana przez środowiska zajmujące się ośrodkami, my sami nie do końca wiemy, jak mamy się w stosunku do niej odnieść, niemniej musimy sobie poradzić, stąd powołanie Ośrodka Rodzinnej Pieczy Zastępczej, który będzie zadania ustawowe wypełniał – mówiła przed przegłosowaniem uchwały prezydent Ewa Ryszka. Rybniccy urzędnicy nie mają wątpliwości, że przygotowany przez parlamentarzystów ustawowy bubel nic dobrego nie wnosi, a powołanie ORPZ, jest jedynym wyjściem by nie zniszczyć doszczętnie dobrze funkcjonującego systemu. – Działamy w zupełnie inny sposób niż ośrodki w Polsce – komentuje Andrzejewski. – Przyjęło się, że to rodzice gotowi do adopcji są klientem ośrodka i wybierają dziecko. My kompletnie odwróciliśmy tę sytuację. Działamy na rzecz dzieci i to dla nich wyszukujemy rodziców, nie na odwrót – komentuje Arkadiusz Andrzejewski. – Dlatego wiążę duże nadzieje z powstaniem Ośrodka Rodzinnej Pieczy Zastępczej, który pozwoli nam zachować to, co udało się przez pięć lat wytężonej pracy zbudować – dodaje.
A ośrodek ma się czym pochwalić – od czasu jego powstania w 2006 roku w zawodowych rodzinach zastępczych znajduje się dziś tyle samo dzieci co w ośrodkach opieki, w domach dziecka nie ma praktycznie dzieci poniżej 7 roku życia, zniknęła także szara strefa adopcji, dzięki sprawnemu działaniu pogotowia adopcyjnego.
Na skalę województwa także pojawiło się całkiem realne rozwiązanie, które mogłoby zamortyzować negatywne skutki zmian. – Pracujemy nad zupełnie ratunkowym modelem. W wyniku porozumienia między prezydentem miasta a marszałkiem województwa działania na rzecz adopcji będą prowadzone także w naszym mieście, w specjalnie do tego celu utworzonej jednostce. Mamy tutaj po prostu najlepsze ku temu zaplecze i byłoby to z korzyścią nie tylko dla mieszkańców, lecz dla całego Śląska – komentuje prezydent Adam Fudali. Projekt takiego ośrodka jest dopiero w bardzo wczesnej fazie planowania i do czasu jego wdrożenia dzieciom z domów dziecka na Śląsku i w całej Polsce pozostaje żywić nadzieję, że zdrowy rozsądek wygra z biurokracją.
Marek Grecicha