Punkt Informacji Turystycznej – sprawdza się, czy nie?
Na rybnickim Placu Wolności panuje spory ruch – prócz wsiadających i wysiadających z autobusów mamy przechodniów z zakupami, uczniów na wagarach i... turystów? Raczej nie, Punkt Informacji Turystycznej ulokowany właśnie na Placu Wolności ogromną popularnością się nie cieszy.
Załatwimy tam wszystko bez kolejki, szybko i przyjemnie – tylko czy jest co załatwiać i komu de facto instytucja ta służy? – Zdaję sobie sprawę i nigdy nie zakładałem, że do PIT ustawiać się będą kolejki – mówi Adam Fudali, prezydent Rybnika. – Rybnik nie jest miastem typowo turystycznym, choć mamy się czym pochwalić i co pokazać – dodaje. Według informacji magistratu, z usług PIT korzystają przeważnie turyści–miłośnicy urbanistyki i zabytków. – Punkt odwiedza wielu ludzi, którzy zainteresowani są starym, przemysłowym budownictwem, np. Hutą Silesia – wspomina Fudali. – W PIT ruch robi się także przy okazji wydarzeń, na które do Rybnika zjeżdżają duże grupy np. z zagranicy lub z bardzo odległych części Polski – dodaje prezydent. Magistrat zwraca uwagę, że w punkcie na Placu Wolności nie uzyskamy informacji tylko i wyłącznie o Rybniku. – To oferta wszystkich miast biorących udział w tym projekcie. Ktoś odwiedzający Częstochowę w PIT znajdzie np. informacje o tym, co warto zobaczyć w Rybniku i na odwrót. Działa to raczej na zasadzie wspólnej promocji regionu – mówił Adam Fudali, gdy punkt na tłocznym rybnickim placu dopiero otwierano. Okazuje się zatem, że zwykły mieszkaniec Rybnika z PIT pożytku nie będzie miał niemal żadnego. Pytanie, czy miasto ma z niego pożytek? Jeśli tego typu punkty w innych miastach regionu cieszą się dużo wyższą popularnością niż ten w Rybniku, to jest szansa, że za pomocą tego systemu ktoś zjawi się w Rybniku w celach turystycznych. Jeśli jednak, mimo umieszczania PIT w samym sercu miasta, niemal nikt tam nie wchodzi – pożytek z tego niewielki.
(mark)