Zbudować więź z miastem
W tym roku Dni Rybnika pod wieloma względami były wyjątkowe – w kalendarzu rybnickich imprez znalazło się nowe święto, turniej dzielnic w tym roku naprawdę był „turniejem”, gwiazda Nocy Świętojańskiej ściągnęła na stadion kilka tysięcy ludzi i w końcu okazało się, że centrum miasta może tętnić życiem od rana do wieczora – a nie tylko podczas wydarzeń kulturalnych.
Pierwszego dnia rybnickiego święta mieszkańcy miasta mogli zakosztować w chlebach i wypiekach – odbyło się pierwsze w historii miasta Święto Chleba oraz konkurs o „Rybnicko Sznita Chleba”, który wygrał Henryk Pierchała ze swoim chlebem razowym z żurawiną. – Konkurencja byłą duża, startowały największe rybnickie piekarnie, więc tym bardziej cieszę się z tej nagrody – mówił po konkursie zwycięzca statuetki. Tego samego dnia zainaugurowano także festiwal „Złota Lira”, miasto wypełniło się brzmieniem orkiestr dętych, a wieczorem popisowy koncert dał sam Vlado Kumpan. Sobota to już sportowe zmagania dzielnic – najpierw prezentacja strojów i haseł, później – na boisku Gimnazjum nr 1 – turniej piłki nożnej. W tym roku bezkonkurencyjna okazała się dzielnica Smolna, zwyciężając przed Boguszowicami Osiedle oraz Gotartowicami. W czasie, gdy zawodnicy zmagali się na boisku szkolnym, na rynku również można było pokopać w piłkę – rozstawiona została strefa małego piłkarza – dzieciaki mogły swobodnie grać „w nogę”, a także brać udział w licznych atrakcjach.Finałem Dni Rybnika jest już tradycyjnie Noc Świętojańska – w tym roku wyjątkowa. Na scenie przy ul. Gliwickiej pojawił się bowiem nie kto inny, a GrubSon – rybniczanin, który zdobywa już klubowe sceny w całej Polsce. Artysta dał żywiołowy i pełen pozytywnej energii koncert, podgrzewając publikę przed wejściem na scenę Lady Pank. Polska legenda nie zawiodła rybniczan, grając de facto same szlagiery – usłyszeliśmy więc obowiązkową „Kryzysową narzeczoną” czy „Mniej niż zero”. Cieszy fakt, że podczas wszystkich trzech dni dopisali... mieszkańcy. Licznie zjawili się tak na otwarciu Dni Rybnika, konkursie o „rybnicką sznitę”, jak podczas koncertu Kumpana czy koncertu finałowego. To cieszy – dni miasta nie mogą być sztuką dla sztuki, ale świętem, które wzbudza wśród mieszkańców więź z miejscem, gdzie mieszkają, pracują i żyją. Nie ma chyba wątpliwości, że w tym roku tak było.
(mark)