Zadbali o gwarancje
CZERWIONKA–LESZCZYNY. Kilka firm wykonujących na terenie Czerwionki–Leszczyn inwestycje upadło. Urzędnicy zapewniają, że interesy gminy są dobrze zabezpieczone.
W ostatnich latach w Czerwionce–Leszczynach „stanęło” sporo nowych inwestycji. Niestety parę razy gmina nacięła się na wykonawców, którzy okazali się albo niesolidni, albo wręcz oszustami. Jedno złe doświadczenie spowodowało, że teraz urzędnicy dmuchają na zimne. Wielką wpadką okazała się budowa leszczyńskiego orlika. Wykonawcę trzeba było zmieniać, a budowę rozpoczynać od nowa. Pierwsza z firm, która weszła na teren budowy naciągnęła na orlika nie tylko urzędników z Czerwionki–Leszczyn, ale również z Wodzisławia Śląskiego. Nie dość, że prace, które wykonała były zwykła partaniną, to na dodatek nie zamierzała niczego poprawiać i… ogłosiła upadłość. Urzędnicy bynajmniej oszustom nie zamierzali odpuścić i sprawa otarła się o sąd. Gmina wygrała w pierwszej instancji. – Odmówiliśmy zapłaty za nierzetelnie zrealizowane prace. Może będzie apelacja ze strony syndyka, bo firma znajduje się w upadłości. Czekamy na informacje, ale jesteśmy spokojni, ponieważ umowa, którą zawarliśmy z firmą w należyty sposób zabezpieczała gminę przed wadliwymi i nieterminowo wykonywanymi pracami – wyjaśnia Hanna Piórecka–Nowak, rzeczniczka urzędu gminy. Na szczęście inwestycja została przejęta przez inną firmę, która zrealizowała prace w należyty sposób i mieszkańcy Leszczyn mogą korzystać z wielofunkcyjnego obiektu przy miejscowej „trójce”. Z wykazu przedsiębiorców zniknęły jeszcze dwie inne firmy wykonujące na rzecz gminy prace o sporych wartościach. Jedna, to kolejna z gatunku „partaczy”, a jej dziełem jest ul. Ligonia w Leszczynach. Położona po partyzancku nawierzchnia drogi już po zaledwie pół roku zaczęła „wyrzucać z siebie asfalt”, produkując wielkie dziury. Mimo gwarancji na roboty władzom gminy trudno było zmusić ją do zrobienia poprawek. Po wielu bojach i groźbach, z oddanie sprawy do sądu włącznie fuszerka została naprawiona. Firma dała kolejną gwarancję na swoje roboty. Tyle, że… dzisiaj firmy już nie ma, bo też upadła. Co zatem z ewentualnymi naprawami gwarancyjnymi? Okazuje się, że urzędnicy zadbali o nieprzewidziane zdarzenia. – Jeśli dana firma coś dla nas robi wpłaca na konto kwotę proporcjonalną do wartości zadania. Jest to tzw. zabezpieczenie należytego wykonania, a my z tej kwoty możemy pobrać środki na ewentualne naprawy. Jeżeli okazałoby się, że jest tego za mało, wtedy o większe środki możemy się zwrócić do syndyka – wyjaśnia Hanna Piórecka–Nowak. Problemów nie będzie z nowo wybudowanym domem socjalnym w Leszczynach przy ul. Polnej. Tutaj, choć firmy, która go budowała też już nie ma, gwarancje robót są. Firma bowiem nie zbankrutowała i nie upadła, ale została przejęta przez inną. Ta wraz z firmą przejęła także jej zobowiązania. – Ewentualnych roszczeń odnośnie napraw, gdyby takie zaistniały będziemy więc dochodzić od firmy, która przejęła wykonawcę – stwierdza magistracka rzeczniczka.
(MS)