Dwa miliony dla dzielnic – ani dużo, ani mało
Prezydent miasta wydał zarządzenie o przekazaniu 2 mln zł na cele tzw. budżetu partycypacyjnego w roku 2014. Dzielnice podzielono na 5 kategorii i według nich rozdzielane będą środki.
Najmniej, bo 40 tys. złotych otrzymają najmniejsze rybnickie dzielnice np. Chwałęcice, Grabownia czy Golejów. Najwięcej – 210 tysięcy złotych – otrzyma dzielnica Maroko – Nowiny. Dzielnice podzieliły się na zadowolone i mniej zadowolone. Podobnie zresztą rybniccy radni – opozycja wytyka pewne niedociągnięcia w planach miasta i wskazuje, co należałoby poprawić, by ten budżet był naprawdę partycypacyjny.
Klucz proporcjonalny powinien zadziałać
Perspektywą, z jakiej ujęli budżet obywatelski urzędnicy rybnickiego magistratu, są proporcje. Najwięksi dostają najwięcej, a najmniejsi najmniej. To jednak, że dzielnica jest nieliczna, wcale nie oznacza, że ma mniejsze potrzeby. – My też do końca wszystkiego jeszcze nie wiemy. Trzeba nam dać szanse, by poprawić ewentualne błędy. Przyszłoroczne rozwiązanie będzie jednorazowe – zapowiada Adam Fudali, prezydent Rybnika. Jednorazowe nie dlatego, że budżet partycypacyjny się nie powtórzy, a dlatego, że jego projekt na 2015 rok będzie już wyglądał inaczej. – Nawiązaliśmy współpracę ze Stowarzyszeniem Urbanistów i Architektów, które będzie moderowało budżet partycypacyjny na 2015 rok. My ze swojej strony przygotowujemy ten budżet na 2014 rok, więc jest to dla nas eksperyment – komentuje Fudali.
Jak to będzie wyglądało? Do złożenia projektu wystarczy 15 osób w dzielnicy. Projekt składają na ręce rady dzielnicy i to tam następuje wstępna weryfikacja, czy dane prace są w ogóle wykonalne w ujęciu pieniędzy, którymi dzielnica będzie dysponowała. Projekt trafia następnie do weryfikacji w urzędzie miasta, gdzie pod kątem prawnym zostanie wydana opinia. Jeśli i tutaj pojawi się zielone światło, słowa zamienią się w czyny – projekt przedstawiony zostanie mieszkańcom na zebraniu dzielnicy, gdzie wybiorą oni najlepszy pomysł.
PO chce, by urząd pomagał, nie przeszkadzał
Radni Platformy Obywatelskiej mają obiekcje właśnie co do sposobu weryfikacji i wyboru danego projektu. – Zależy nam przede wszystkim, by urząd miasta był pomocną dłonią w pracy nad projektami, a nie instytucją, która będzie je blokować. Jeśli mieszkańcy chcą danego rozwiązania, urząd powinien zrobić to, co w jego zakresie jest możliwe, by dany projekt sfinalizować – mówi Dariusz Laska z PO.
Przykład? Mieszkańcy chcą placu zabaw na jednej z działek. Jednak działka ta należy nie do miasta, a od pana Malinowskiego. Fudali mówi, że sprawdzenie pod względem prawnym powinno właśnie w takich sytuacjach te projekty korygować, czyli zwracać uwagę mieszkańcom, że wykonanie danych prac na danym terenie jest niemożliwe, ze względów na prawa własności. – A powinno być tak, że urząd zgłasza się do Malinowskiego i oferuje np. inną działkę w zamian za tę, na której mieszkańcy chcą zbudować plac zabaw. Albo wskazać mieszkańcom inną działkę, na której taki plac może powstać. Chodzi o to, by urząd nie blokował przedsięwzięć rybniczan – mówi Piotr Kuczera z PO.
Na razie specjalny zespół, w skład którego wchodzą urzędnicy i trzej radni miejscy, opracowuje regulamin, według którego wnioski będą składane i rozpatrywane. I tutaj także radni PO postulują pewien problem. – W te prace powinni zostać włączeni ludzie, którzy pisaniem przeróżnych projektów się zajmują. Na przykład rybnickie stowarzyszenia, organizacje pozarządowe. To ludzie doświadczeni, którzy mogliby pomóc stworzyć regulamin przyjazny mieszkańcom – mówi Laska.
Każdy grosz się przyda
Rady dzielnic na razie zachowują się w stosunku do pomysłu magistratu zachowawczo. – 40 tysięcy złotych to i mało i dużo – mówi Bogdan Kloch z rady dzielnicy Chwałęcice. – Dostajemy 10 tysięcy złotych na nasze przedsięwzięcia, z których próbujemy jakoś zorganizować czas mieszkańcom, wydajemy je na różne działania promocyjne dzielnicy, imprezy. Wszystko zależy od tego, jak miałoby działać wydawanie tych pieniędzy. Jeżeli będzie je można przeznaczyć na dowolny cel, to rozwiązanie będzie dobre – dodaje Kloch. Na razie ograniczenia w związku z celami, na które można byłoby wydać pieniądze z budżetu partycypacyjnego, są bardzo szerokie. To wszystko może się jednak jeszcze zmienić. – Nie rozmawialiśmy jeszcze na ten temat z radą dzielnicy i pewnie refleksja przyjdzie w momencie, kiedy już je otrzymamy. Wydaje mi się jednak, że to rozwiązanie, zachowanie proporcji w budżecie, jest sprawiedliwe – mówi Czesław Dobrowolski z rady dzielnicy Niedobczyce, która to dzielnica otrzymać ma według obecnego podziału 140 tys. złotych.
Dwa miliony to mało
Prawda jest taka, że za 40 tysięcy placu zabaw się nie wybuduje, za 140 tys. już tak. A to oznacza, że Chwałęcice się go nie doczekają, a Niedobczyce będą mogły wybudować. Fudali zaznacza jednak, że kasa z budżetu partycypacyjnego może być tylko składową większych projektów. – Te pieniądze włączać będzie można w inne projekty, np. z wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska – mówi prezydent. Platforma sugeruje, by zwiększyć nakłady na budżet obywatelski i stworzyć – prócz podziału na dzielnice – kategorię ogólnomiejską. – Na projekty szersze i droższe, wychodzące poza jedną tylko dzielnicę – mówi Wojciech Kiljańczyk z PO. Jeśli jednak fundusze można będzie łączyć, nic nie stoi na przeszkodzie, by dwie dzielnice połączyły siły i złożyły dwa projekty na to samo zadanie – remont chodnika, który je łączy, lub kawałka jezdni, bądź imprezę, która zintegruje mieszkańców. – Na razie cały pomysł budżetu jest wciąż niewyraźny. Cieszymy się, że w końcu do tego doszło i liczymy, że miasto da obywatelom to, czego chcą, czyli możliwość realnego decydowania o tym, na co przeznaczać pieniądze – kończy Kuczera. Te pieniądze jednak najpierw muszą faktycznie się dla dzielnic pojawić. A to stanie się dopiero wraz z uchwaleniem przyszłorocznego budżetu Rybnika.
(mark)