Rolnicy – opryskujcie z głową!
JANKOWICE. Spacerując po miejscowych polach i sadach, nie da się nie zauważyć pszczół, które całymi rojami zbierają pyłek i nektar z kwiatów. Wiele z tych pożytecznych stworzeń pochodzi z jednej pasieki – Adama Kozika.
Pan Adam pszczelarstwem zajmuje się od 10 lat, we wrześniu obchodził swój mały jubileusz. Pszczelarstwem zainteresował go ojciec, który swoją pasiekę ma jedną działkę dalej. – Moja pasieka liczy 31 rodzin, które obecnie są przygotowane do zimowli. Pochodzę z pszczelarskiej rodziny. Ojciec miał sad, do którego sprowadził pszczoły, stwarzając im mały raj. Stopniowo pasja przeszła też na mnie. Na początku miałem cztery ule i co roku dokładałem kilka z nich. Na pewno dalej będę również powiększać pasiekę. Pszczelarstwo wciąga, a pszczoła jest najbardziej pracowitym ze zwierząt. Zafascynowało mnie to, tak jak współpraca społeczna i inteligencja pszczół – mówi Adam Kozik. Pasieka pana Adama to nie tylko ule. Produkcja miodu i wosku pszczelego to również specjalne maszyny. U jankowickiego pszczelarza są one przystosowane do wymogów unijnych, przez co gotowy produkt w postaci miodu jest najwyższej jakości.
Trzy zasady
Jak dla pszczelarzy przebiegał bieżący rok? – W pszczelarstwie mamy trzy podstawowe warunki: pogodę, pszczoły i pożytek. W czasie kwitnienia pierwszego pożytku, czyli rzepaku, musi być słonecznie, aby pszczoła mogła wylecieć. Pszczół trzeba mieć w ulu dużo, jednym słowem rodzina musi być silna. Trzecia rzecz to pożytek, bo jeśli nie będzie kwiatków, sadów, pól uprawnych, to pszczoła nie będzie miała z czego zebrać materiału. Ten rok nie był ani najlepszy, ani najgorszy. Pierwsze pożytki były dobre, później przyszły okresy deszczowe, powodując zastój. Podczas kwitnienia lipy również było dobrze. Można czekać na zbiory nawłoci do samej jesieni, ale pszczoły trzeba już wcześnie leczyć. Nie można ich, mówiąc brzydko, eksploatować do samej zimy. Nie zdążą się wtedy przygotować i zakarmić. Kiedy rodzina nie jest dobrze przygotowana do zimowli, najprawdopodobniej umrze, albo na wiosnę nie będzie tak mocna, żeby się odbudować –wyjaśnia pszczelarz, wyliczając, że w tym roku zebrał ok. 300 litrów miodu. Przy większych pożytkach i lepszej pogodzie z tej ilości rodzin można pozyskać jeszcze więcej miodu.
Opryski zabijają
Niestety, lokalnych pszczelarzy trapią również problemy, z których największym jest oczywiście człowiek. – Najtrudniejszym problemem dla nas są opryski pestycydami, prowadzone przez rolników i osoby prywatne na posesjach. Te środki ochrony roślin są oczywiście potrzebne, ale głównie chodzi tu o złe korzystanie z tych środków. Gdyby opryski były prowadzone po zakończeniu lotu pszczół, nie kończyłoby się to tak tragicznie. Kiedy rolnik robi oprysk w samo południe, pszczoła nie ma szans na przeżycie. Szkodzi to także ludziom, bo wszyscy wdychamy to powietrze. Nie można tego tak zorganizować, aby rolnicy zachowywali te zasady. Pszczół jest niestety coraz mniej. W Szwajcarii w ubiegłym roku populacja pszczoły spadła o 70 proc. To zatrważające! Albert Einstein mawiał, że jeśli wyginą pszczoły, to ludzkości zostaną cztery lata życia. To prawda, bo 90 proc. zasobów żywności pochodzi z roślin, a jedna trzecia produktów, które spożywamy pośrednio pochodzi z pracy pszczół, czyli zapylania roślin. Dlatego apelujemy do wszystkich rolników, aby opryski stosowali nie niszcząc pszczół. W przeciwnym wypadku szkodzą sami sobie, bo rośliny nie zostaną przez pszczoły zapylone, a to może przełożyć się na mniejsze plony – ostrzega Adam Kozik.
Zagryza pszczoły w ulu
Kolejnym problemem jest warroza – choroba wywołana przez roztocza, żerujące na czerwiu i dorosłych pszczołach. Jeżeli pszczoły nie są leczone odpowiednio przed zimowaniem, ta choroba rozprzestrzenia się podczas zimy i rodzina pszczół nie przeżyje do wiosny. – Dlatego ważne jest, aby wszyscy pszczelarze do tego leczenia podchodzili. Pszczelarze zrzeszeni leczą pszczoły, bo podlegają pod powiatowego lekarza weterynarii, ale są też niezrzeszeni, którzy nie są kontrolowani i czasem leczą pszczoły jakimiś domowymi sposobami. To nie zawsze pomaga. Ja pszczoły leczę już jesienią i staram się namawiać do tego innych. Na pewno dobrze na tym wyjdą, bo na wiosnę będą mieli pełne ule – zapewnia pszczelarz, zapraszając do swojej pasieki.
Szymon Kamczyk