Etyka zawiodła w Czerwionce. Janiszewski: To się nie powtórzy
Pod koniec stycznia rozstrzygnięto konkurs grantowy w Czerwionce-Leszczynach. Do urzędu na przełomie roku spływały oferty na realizację zadań publicznych. W komisji konkursowej zasiadał członek stowarzyszenia, które samo startowało o publiczne pieniądze. – Taka sytuacja po prostu nie powinna się wydarzyć – mówi nasz ekspert.
Największa gmina powiatu rybnickiego miała do rozdania 150 tysięcy złotych. W końcu rozdano tylko 91,5 tysiąca w konkursie. – Oferty, które odrzucono, nie spełniały formalnych wymogów – tłumaczy burmistrz gminy Wiesław Janiszewski. – Tutaj nie doszło do żadnego zaburzenia ani nieprawidłowości. Nie dotarły do nas również żadne sygnały od samych stowarzyszeń, które mogłyby wskazywać, że coś w pracach komisji czy samym rozwiązaniu konkursu było nie tak – dodaje. Nie sam fakt nierozdysponowania wszystkich środków zwraca jednak uwagę, a wątpliwy skład komisji konkursowej.
Sędzia we własnej sprawie?
Jednym z członków komisji był Wojciech Pukowiec, od wielu lat dyrygent orkiestry dętej „Dębieńsko”, człowiek znany i poważany w gminie, wieloletni działacz, społecznik, a w rozporządzeniu powołującym członków gremium komisji czytamy również: „prezes Stowarzyszenia Kulturalno-Społecznego „Orkiestra Dębieńsko”. Kompetencje i działalność animująca czerwionecką scenę kulturalną są w przypadku Wojciecha Pukowca niepodważalne. Podważalne są jednak pobudki, podług których wybrany został on członkiem komisji. Okazuje się bowiem, że stowarzyszenie, którego jest prezesem, startowało w konkursie, który ten opiniował. I wygrało w nim 19 700 złotych.
– Pan Pukowiec powołany został zgodnie z obowiązującym prawem – tłumaczy Wiesław Janiszewski. – Został wyłączony z głosowania we własnej sprawie i zaręczam, że nie doszło w obradach komisji do żadnych nadużyć. Ja – w kwestii wyboru członków – nie mam sobie nic do zarzucenia. Pan Pukowiec jest osobą, która bardzo dobrze zna specyfikę funkcjonowania stowarzyszeń, jego wkład był w pracę komisji bardzo duży – dodaje włodarz Czerwionki-Leszczyn. Jak zaznacza, gdyby sprawę członków komisji postawić w świetle potencjalnego startu ich stowarzyszeń w konkursie, którego komisji są członkami, trzeba byłoby najpierw przepytać wszystkie stowarzyszenia, czy i kiedy będą startowały w konkursach grantowych. Co ciekawe jednak, członkiem komisji była także Urszula Sędzik, kolejny ekspert w dziedzinie lokalnej działalności na rzecz pożytku publicznego, której organizacja w konkursie nie startowała. A więc da się.
To się nie powinno wydarzyć
Grzegorz Wójkowski, prezes zarządu stowarzyszenia Bona Fides, które zajmuje się kontrolą przejrzystości życia publicznego i wydatków publicznych, jest sprawą zaskoczony. – Zupełnie nie rozumiem całej sytuacja. To się w ogóle nie powinno wydarzyć. Podział środków w tym konkursie mógł być nieobiektywny. Nie można sądzić we własnej sprawie – mówi. – Oczywiście, samorząd zapewne wytłumaczy sytuację tym, że dany człowiek we własnej sprawie był wyłączony z głosowania, ale jednak – był członkiem komisji, oceniał inne projekty i właśnie w tym zakresie mogło dojść do nadużyć – dodaje. Wójkowski wskazuje, że rzeczywiście powoływanie przedstawicieli stowarzyszeń do komisji konkursów grantowych jest zgodne z prawem, a nawet dobrze widziane. – Takie osoby są świetnie obeznane w sytuacji, w realiach funkcjonowania tych organizacji. Jednak od wielu lat mówi się już w środowisku stowarzyszeń, że powinny tutaj pojawić się zmiany. Jeśli twoje stowarzyszenie bierze udział w konkursie, który masz opiniować, zrezygnuj z tej funkcji. Nie wierzę bowiem, że ten pan nie wiedział, że jego własna organizacja złoży ofertę. Pod względem etyczny, to bardzo złe rozwiązanie – komentuje Grzegorz Wójkowski z Bona Fides.
O etyce mówi także burmistrz Janiszewski, przyznając, że choć prawnie nie doszło do żadnych niedociągnięć, sprawa może po prostu źle wyglądać. – Mogę zaręczyć, że w przyszłości to się już nie powtórzy. Wszystkie dokumenty z posiedzeń tej komisji udowadniają, że nie mamy podstaw, by mieć uwagi do pracy członków. Jednak wyobrażam sobie, że dla osób trzecich, które być może były zainteresowane tym konkursem i śledziły jego przebieg, sprawa wydać się mogła nie do końca jednoznaczna. W tej sytuacji nie ma jednak prostych rozwiązań. W pracach komisji uczestniczą przedstawiciele beneficjentów, a nie jedynie sami urzędnicy, właśnie po to, aby środowisko organizacji pozarządowych mogło być reprezentowane – wnosić szereg cennych uwag i opinii praktyków, nie głosując przy tym we własnej sprawie – przyznaje burmistrz.
(mark)