Brak etyki czy przekręt?
Po artykule opublikowanym na rybnik.com.pl prokuratura wszczyna postępowanie, CBA prosi o dokumenty, a prezydent Kuczera zarządza wewnętrzny audyt w urzędzie.
Sprawa dotyczy Grupy PRC z Czeladzi, która w ubiegłym roku, za miejskie pieniądze, opracowała dla urzędu m.in. strategię sportu i strategię promocji miasta. Prowadziła również szkolenia w rybnickich szkołach. Kilka miesięcy później, „piarowcy” związani z PRC prowadzili kampanię wyborczą Adama Fudalego. – Sprawę trzeba wyjaśnić, nawet jeżeli będzie bolało – stwierdził Piotr Kuczera obecny prezydent Rybnika. – Cieszę się, że sprawa trafiła do prokuratury – powiedział nam Adam Fudali, były prezydent, a obecnie szef rady miasta.
Co budzi niepokój?
W 2014 roku UM Rybnik zlecił opracowanie Strategii Promocji Miasta na lata 2014-19, za którą zapłacił 96,5 tys. zł oraz opracowanie Strategii Rozwoju Sportu Miasta Rybnika na lata 2015-2020 (za 72 tys. zł). Na te zlecenia nie został ogłoszony przetarg, bo według urzędników, nie musiał być. Urzędnicy rozesłali zapytania ofertowe i wybrali najtańszą ofertę – w obu przypadkach najkorzystniejsza cenowo była oferta PRC. Problem w tym, że jak wynika z dokumentów przesłanych nam przez UM, oprócz Grupy PRC, ofertę wykonania strategii sportu złożyły firmy należące do właścicieli Grupy PRC: Be Public Sp. z o.o. (kwota oferty 104 550 zł) oraz Megalit Instytut Szkoleń Marek Skała (113 160 zł). Podobnie sytuacja wyglądała w przypadku postępowania ofertowego na wykonanie strategii promocji.
Oprócz tego miasto zleciło przeprowadzenie szkoleń w placówkach oświatowych z zakresu profesjonalnej komunikacji interpersonalnej (za 22,5 tys. zł) – również Grupie PRC z siedzibą w Czeladzi przy ul. Szpitalnej 3. Pod tym samym adresem zarejestrowana jest firma Panorama Silesia, która dla UM opracowała projekt wydawnictwa promocyjnego pt. „Inwestycje Unijne w Rybniku – czyli miliard powodów, aby być w UE” (za 22 tys. zł). Dodatkowo w marcu 2014 r. firma Be Public sp. z o.o. przeprowadziła dwutygodniową kampanię reklamową Dni Rybnika i Plaży Open na kwotę blisko 24 tys. zł. Co łączy wszystkie te firmy? Okazało się, że właścicielem Panorama Silesia i współwłaścicielem Grupy PRC oraz Be Public jest Sebastian Chachołek.
Nasuwa się pytanie czy Miasto nie mogło staranniej przeprowadzić wyboru podmiotów do wykonania poszczególnych zadań. Wątpliwości może budzić nie tylko wysokość kwot, jakie zapłacono za obie strategie: 96,5 tys. zł oraz 72 tys. zł, podczas gdy za opracowanie Strategii Zintegrowanego Rozwoju Miasta Rybnika w 2013 r. UM zapłaciło innej firmie 29,5 tys. zł. Dyskusyjna jest również ich jakość, zwłaszcza w przypadku tej dotyczącej sportu. Pisaliśmy o tym niedawno na łamach Tygodnika Rybnickiego w artykule: „Taka strategia to kompromitacja”.
Na tym jednak nie kończą się kontrowersje w tej sprawie. Jak ustalili dziennikarze Rybnik.com.pl, „Komitet Wyborczy Adam Fudali Blok Samorządowy Rybnik”, startujący w jesiennych wyborach samorządowych, obsługę swojej kampanii wyborczej powierzył jednej ze spółek, której wcześniej zlecenia powierzał Urząd Miasta i powiązanych z Grupą PRC czyli… Be Public. Za swe usługi wystawiła ona ugrupowaniu byłego prezydenta faktury na łączną kwotę 136 tys. zł.
Co na to Adam Fudali?
Czy fakt, że kampanię wyborczą BSR prowadziła firma, która sporo zarobiła na współpracy z Urzędem Miasta to przypadek czy celowe działanie? Próbowaliśmy to ustalić w rozmowie z Adamem Fudalim.– Miasto przeprowadziło audyt, poczekajmy co z tego wyniknie. Nie chciałbym wypowiadać się w tej sprawie odnosząc się szczegółowo do zarzutów, bo mogłoby to być potraktowane jako naciski z mojej strony, a zależy mi na tym, aby wszystko było przejrzyste. Ze spokojem czekam na wyniki postępowań wyjaśniających. Słyszałem, że sprawa ma trafić do prokuratury, tym bardziej uważam, że nie jest to czas na komentowanie tej sprawy. Mogę tylko powiedzieć, że cieszę się, że cała sprawa zostanie wyjaśniona – powiedział nam były prezydent Rybnika.
Już w połowie ubiegłego tygodnia Tadeusz Żymełka, szef Prokuratury Rejonowej w Rybniku nie wykluczał, że zajmie się sprawą z urzędu. – Formalnie nie otrzymaliśmy żadnego zawiadomienia w tej sprawie – mówił nam w środę prokurator Żymełka. – Niewykluczone, że nasza prokuratura sama rozpocznie postępowanie w tej sprawie. Informacje przestawione w mediach są niepokojące, prawo pozwala nam reagować w takich sytuacjach – stwierdził prokurator. Być może, po nadaniu odpowiedniego biegu sprawie, rybniccy śledczy będą chcieli wyłączyć się z prowadzenia czynności w tej sprawie. – Prokuratura, choć oczywiście niezależna, działa na terenie Rybnika, nie chcemy, aby ktoś zarzucał nam później brak bezstronności. Niewykluczone więc, że sprawa może trafić do prokuratury w innym mieście, która będzie badać wszystkie opisywane okoliczności – wyjaśniał szef rybnickiej prokuratury.
Dziś już wiemy, że prokuratura zajmie się sprawą. Zadowolony z takiego obrotu sprawy jest prezydent Piotr Kuczera. – Sam chciałem złożyć zawiadomienie do prokuratury, ale teraz jest to już bezzasadne. Mogę tylko powiedzieć, że do Miasta zwróciło się CBA z prośbą o udostępnienie dokumentów w tej sprawie – powiedział włodarz Rybnika. Co ciekawe, CBA oprócz pełnej dokumentacji poprosiło również o opinię, co do potrzeby sporządzenia opłaconych przez Urząd opracowań czyli wspomnianych już strategii sportu i promocji.
Złamano prawo czy tylko zasady etyczne?
Piotr Kuczera już w ubiegły poniedziałek zarządził wewnętrzy audyt. – Z wielkim niepokojem przeczytałem artykuł. Był on m.in. tematem spotkania zarządu miasta. Podjąłem decyzję, że przeprowadzimy audyt. Kontrolerzy z Wydziału Audytu i Kontroli Wewnętrznej wezmą pod lupę wszystkie wydziały, które miały jakąś styczność z firmą PRC, czyli: Wydział Promocji i Informacji, Wydział Zamówień Publicznych, Wydział Polityki Społecznej i Wydział Edukacji – zapowiadał Kuczera. W piątek, 4 kwietnia przedstawił wstępne wyniki kontroli. – W jej trakcie stwierdzono uchybienia w zakresie stosowania obowiązującego w UM regulaminu postepowania w sprawach o zamówienie publiczne – oznajmił i przedstawił główne uchybienia. – Audytorzy audytu zwrócili uwagę, że zleceń strategii promocji i strategii sportu nie było w planie zamówień publicznych na 2014 r. Wydział Promocji i Informacji uruchomił procedurę udzielenia zamówienia publicznego 27 marca 2014 r., ale przez przeoczenie informacja ta znalazła się w systemie elektronicznego obiegu dokumentów dopiero 17 kwietnia. Z kolei pracownik Wydziału Polityki Społecznej uruchamiając postępowanie o udzieleniu zamówienia publicznego dotyczącego strategii sportu, przez pomyłkę określił wartość zamówienia na 68 tys. zł, a tymczasem kwota powinna wynosić 78 750 zł. Z ustaleń kontrolerów wynika również, że szkolenia w rybnickich szkołach zlecone firmie PRC na polecenie wiceprezydent Joanny Kryszczyszyn, nie zostały poprzedzone rozeznaniem rynku co do realnych kosztów takich przedsięwzięć – wymieniał prezydent Kuczera.
Sprawa pomyłki w kwotach dotyczących strategii sportu mogła mieć kluczowe znaczenie. Gdyby prawidłowe wartości obu zamówień (strategii sportu i strategii promocji) podlegały sumowaniu, ich łączna wartość wynosiłaby 32 tys. euro, a to oznacza, że Miasto musiałoby ogłosić przetarg. Przed wprowadzeniem korekty ta wartość wynosiła 29 tys. 823 euro (próg, od którego przetarg jest obowiązkowy, zgodnie z ustawą Prawo zamówień publicznych to 30 tys. euro). Z wyjaśnień Ewy Szwelengreber, naczelnika Wydziału Zamówień Publicznych wynika, że w tym przypadku wartość poszczególnych zamówień nie podlega sumowaniu, ponieważ jedno z tych zamówień zostało wszczęte już po udzieleniu pierwszego i uzyskała ona zapewnienie, że wprowadzone przez ten wydział zadanie nie było wcześniej planowane.
Prezydent Kuczera dodał również, że w sprawozdaniu z audytu kontrolerzy podkreślali, iż większość informacji zawartych w artykule, wykracza poza działalność Urzędu Miasta.– My możemy skontrolować jedynie to, co odbywa się i dotyczy urzędu miasta – tłumaczył. Audyt nie mógł więc dotyczyć chociażby kwestii związanych z prowadzeniem kampanii wyborczej Adama Fudalego.
PRC i naczelnik wydziału
Poprosiliśmy Krzysztofa Jarocha, który od 2009 roku pełni funkcję naczelnika Wydziału Promocji i Informacji, o odniesienie się do powiązań pomiędzy firmą PRC, a jego osobą. Odmówił, odsyłając nas do protokołu pokontrolnego. W nim możemy przeczytać, że członkowie komisji zapytali Krzysztofa Jarocha, czy miał świadomość, że firmy które zaproszono do składania ofert, są ze sobą powiązane: – Nie miałem takiej świadomości. Ponadto nie ma formalnych wymogów sprawdzania ewentualnych powiązań różnych podmiotów gospodarczych – stwierdził Jaroch. Odniósł się również do sprawy zaangażowania w kampanię wyborczą Adama Fudalego. – Nigdy nie byłem szefem żadnego sztabu wyborczego. Nie prowadziłem niczyjej kampanii wyborczej. Natomiast z racji zajmowanego stanowiska, niektóre z prowadzonych przeze mnie działań mogły sprawiać wrażenie angażowania się w sprawy mające również miejsce właśnie w terminie pokrywającym się z kampanią wyborczą – tłumaczy szef wydziału promocji. Zapytany czy zna Michała Raszkę, czyli dyrektora Działu Komunikacji i Strategii Medialnych w Grupie PRC, z którym zasiada w 5-osobowym zarządzie Śląskiego Oddziału Polskiego Stowarzyszenia Public Relations, wyjaśnił, że zasiada w zarządzie tego stowarzyszenia od 25 września ubiegłego roku i zna Michała Raszkę, jednocześnie stwierdził, że znajomość ta nie miała wpływu na wybór wykonawcy.
Wysłaliśmy również zapytania do Sebastiana Chachołka, prezesa zarządu PRC. Chcieliśmy się dowiedzieć m.in. czy zgadza się z sugestiami, że działania na rzecz Miasta Rybnika, a potem udział w kampanii wyborczej BSR i Adama Fudalego są wątpliwe etycznie oraz czy jego zdaniem „normę” jest, że do jedno zamówienia publicznego zgłasza się kilka firm zarządzanych przez tę samą grupę osób. Do zamknięcia tego numery gazety, odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Co dalej?
Piotr Kuczera pytany, co dalej, po chwilowym zastanowieniu powiedział. – Wiem, że prawo pewnych rzeczy nie zakazuje, ale zdrowy rozsądek oraz poczucie etyki urzędniczej już tak. Nie chcę szukać skazańca na siłę. Jednak z punktu widzenia etyki raport pokontrolny jest „bardzo zastanawiający” – oznajmił włodarz Rybnika. Zapowiedział również, że teraz sprawa trafi do Komisji Etyki. – Mój poprzednik, w 2012 r. wprowadził odpowiednim zarządzeniem „Kodeks etyki pracowników Urzędu Miasta Rybnika”. Możemy w nim przeczytać m.in., że służba publiczna opiera się na zaufaniu publicznym, pracownicy UM nie podejmują prac, ani zajęć kolidujących z pełnionymi obowiązkami służbowymi oraz, że wystrzegają się okazji do promowania jakichkolwiek grup interesu – cytował Kuczera. Otwarcie też przyznał, że nie wyobraża sobie pracy z ludźmi, do których nie ma zaufania, a po lekturze raportu audytorów jego poziom zaufania – chociażby do naczelnika Wydziału Promocji Krzysztofa Jarocha - dramatycznie stopniał. Pytany, czy kierownicy kontrolowanych wydziałów do zakończenia postępowania będą pracować na swoich stanowiskach, oznajmił, że nie ma, z punktu widzenia prawa, mechanizmu aby im tego zabronić. – To nie jest amerykański serial. Mogą zostać urlopowani na swoją prośbę. Ale na razie takich wniosków nie ma – dodał Kuczera.
Na zakończenie odniósł się do sprawy koalicji BSR – PO, jaka zawiązała się w radzie miasta. – Bardziej obawiam się o przejrzystość życia publicznego, niż o koalicję. W grę wchodzą pieniądze podatników i to jest dla mnie najistotniejsze. Do każdej sprawy, która wzbudzi nasz niepokój będziemy podchodzili w taki sam sposób. Pełna jawność podczas kontroli i współpraca z odpowiednimi instytucjami – dodał na zakończenie Piotr Kuczera.
Marek Pietras
ZDANIEM EKSPERTA: Dr Grzegorz Makowski, socjolog, dyrektor programu Odpowiedzialne Państwo w Fundacji im. Stefana Batorego, adiunkt w Instytucie Polityk Publicznych Collegium Civitas.
Czy takie opracowania i strategie, jak te zlecone przez Urząd Miasta w Rybniku są miastu potrzebne?
- Trzeba podkreślić, że nie ma nowoczesnego zarządzania bez planowania, analiz czy empirycznego ustalania stanu rzeczy. Poza tym, w wielu wypadkach to przepisy nakładają na samorządy wymóg przygotowywania strategii w określonych obszarach działalności. Nie można jednak dojść w tym do absurdu i przygotowywać strategii „na wszystko”.
Kto powinien kontrolować jakość tych dokumentów, za które samorządy płacą często spore pieniądze?
- I tu mamy rzeczywiście problem, bo zdarza się, że samorządy płacą ciężkie pieniądze za zwykłe gnioty, przepraszam za wyrażenie. Na dodatek zdarza się, że potem trafiają one do szuflady i opinia społeczna nie ma szans ich weryfikacji. Jedyną drogą do poprawy sytuacji jest stopniowa profesjonalizacja pracy samych urzędników, z drugiej strony, nacisk na upublicznianie i konsultowanie tych dokumentów. A jeszcze lepiej włączenie mieszkańców w proces ich tworzenia.
Czy urzędnicy wolą za takie opracowania zapłacić zewnętrznej firmie z lenistwa czy z braku kompetencji do samodzielnego ich przygotowania?
- Różnie z tym bywa. Nie wykluczałbym całkowicie korzystania przez samorządy z wyspecjalizowanych firm zewnętrznych, gdyż zdarza się, że zakres opracowania obiektywnie przekracza możliwości urzędników. Częściej jednak samorządy mogłyby, zamiast wydawać kilkadziesiąt tysięcy na jakąś analizę, za ułamek tej kwoty przeszkolić własnych urzędników, aby byli w stanie realizować takie zadania.