40 kilometrów marszu, by usłyszeć głos Boga
W piątek, 18 marca, odbyła się druga edycja Ekstremalnej Drogi Krzyżowej na trasie Rudy-Rybnik.
– To fajny sposób przygotowań do Wielkiego Tygodnia i czasu świąt. Do mnie ta idea przemawia i cieszę się, że się zaangażowałem oraz że mogłem przejść tę drogę nie jako organizator, tylko jako jeden z tych 420 uczestników, z mniejszymi i większymi kryzysami oraz ze swoimi intencjami – mówi Jacek Rożek, koordynator akcji w rejonie rybnickim.
Pomysł załapał
Ekstremalna Droga Krzyżowa polega na przejściu wielokilometrowej trasy, nocą i w milczeniu. Sięgająca kilku lat wstecz akcja przyjęła się w wielu miejscach Polski, a także za granicą. 18 marca, o godzinie 22., w trasę wyruszyli uczestnicy drogi krzyżowej Rudy-Rybnik. – 3 lata temu pierwszy raz zetknąłem się z tym wydarzeniem. Widziałem ogłoszenie. Niestety, nie mogłem wziąć udziału, natomiast namówiłem kolegę. On był i opowiadał mi, że bardzo mu się podobało. Ja, jako że mieszkam w Rybniku, często biegam i jeżdżę na rowerze, pomyślałem, że może warto by było taką akcję przeprowadzić u nas. Wysłałem więc maila do organizatorów, że chętnie zaangażuję się w następną edycję. Nie przypuszczałem wtedy, że będzie to stworzenie kolejnej drogi. Myślałem raczej o pomocy przy organizacji, na przykład w Gliwicach. Jednak kiedy przyszedł czas na konkretne decyzje, otrzymałem propozycję, by zorganizować Ekstremalną Drogę Krzyżową w Rybniku – opowiada Jacek Rożek, koordynator EDK na trasie Rudy-Rybnik, która swój debiut miała przed rokiem. – Według liczenia, które jest obarczone pewnym błędem, podczas pierwszej edycji było 239 uczestników. W tym roku było ich już około 420. Liczba ludzi zaskoczyła mnie już rok temu, bo jak powstał pomysł, to naliczyłem 20, może 30 osób, które w teorii powinny pójść. Okazało się, że z tych wyliczonych nie poszedł prawie nikt, natomiast poszło dwustu innych ludzi. Dla mnie jest to ogromna radość, że pomysł załapał – cieszy się Jacek Rożek.
Najważniejsze są intencje
Uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, tuż przed wyruszeniem, wzięli udział we mszy świętej w kościele w Rudach. Następnie udali się w 40-kilometrową trasę, idąc przez Ochojec, Golejów, Wielopole, Paruszowiec, Zalew Rybnicki, Chwałęcice i Stodoły, by w sobotni poranek wrócić do Rud. – EDK przechodzą i młodsi i starsi. Zarówno osoby, które wyglądają na dobrze przygotowanych jak i tacy, którzy czas spędzają mniej aktywnie. Najważniejsze są jednak intencje – przekonuje organizator i dodaje, że w wydarzeniu bardzo pomogła policja, która patrolowała miejsca, w których uczestnicy przecinali drogi publiczne. – Bardzo za to dziękuję, bo to jest takie faktyczne zadbanie o bezpieczeństwo. O wszystkim poinformowana była też straż leśna i Nadleśnictwo Rudy oraz Rybnik. I choć nie ma formalnie takiego obowiązku, bo każdy może sobie iść nocą do lasu, jeżeli ma taki pomysł, to takie miejsca mają swoich gospodarzy i myślę, że jest to eleganckie, by o tym wiedzieli – wyjaśnia Jacek Rożek, podkreślając równocześnie zaangażowanie grupy ratowników medycznych. – Maltańska Służba Medyczna cały czas patrolowała naszą drogę. Tam, gdzie było to możliwe, jeździł ambulans. W pozostałych miejscach ratownicy podążali na piechotę razem z uczestnikami. Dzięki Bogu, nie mieli pracy. A więc nie było takich zdarzeń, które wymagałyby interwencji. Ale dobrze, że byli, bo uczestnicy mieli takie poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że mają się do kogo zwrócić po pomoc – chwali organizator. Stacje Ekstremalnej Drogi Krzyżowej zaznaczone były na mapie, którą każdy uczestnik mógł pobrać na swój telefon komórkowy. – Staramy się wyznaczać je w miejscach charakterystycznych, które jakoś wiążą się z kultem religijnym, jak przydrożny krzyż lub kapliczka.
Jedna z naszych stacji znajdowała się przy trzech grobach w lesie. Była też stacja na cmentarzu, gdzie pochowane są ofiary marszu śmierci – wylicza Jacek Rożek.
Nasza duchowość się zmienia
Kiedyś duchowe potrzeby ludzi zaspokajały w większości tradycyjne obrzędy religijne. Ale dziś wielu osobom pójście na godzinę do kościoła nie daje tego efektu. Dlatego szuka się nowych sposobów. – Zmienia się nasze życie, zmienia się nasza duchowość. W Ekstremalnej Drodze Krzyżowej chodzi o to, by przez duże zmęczenie fizyczne otworzyć się na działanie Boga i usłyszeć jego głos. Żeby pomodlić się, ale w oderwaniu od całej grupy, by z Bogiem spotkać się samemu, osobiście. A te 7,8, czy dla niektórych 10 godzin marszu jest do tego świetną okazją. Założeniem EDK jest przemierzenie trasy w ciszy, milczeniu i samotności. I nawet, jak ktoś idzie obok nas, to dalej założenie jest to samo. Chodzi o to, żeby nie przegadać tego czasu. Jeżeli sprowadzimy to do jakichś pogadanek czy rozmów, to straci to wymiar duchowy. Pozostanie tylko wymiar fizycznej wędrówki i turystyki. A tego oczywiście byśmy nie chcieli – przekonuje koordynator, który już teraz ma ciekawy plan na rozwijanie EDK w rejonie rybnickim. – Zapraszam na przyszły rok, bo jak tylko zdrowie i siły dopiszą, to chętnie podejmę się organizacji kolejnej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Rozmawiałem z kilkoma osobami i pojawił się pomysł, aby stworzyć dwie, a może nawet trzy takie trasy w okolicach Rybnika. One mogą być różnej długości, aby każdy mógł wybrać odpowiednią dla siebie. Na trasę wyruszymy najpewniej w piątek, tuż przed rozpoczęciem Wielkiego Tygodnia – podsumowuje Jacek Rożek.
(kp)