Dziennikarz z Kornowaca wypłynął na szerokie wody Krakowa
Urodził się w 1989 roku. Dziennikarstwem zajął się wyjątkowo późno, ale w ostatnich latach poczynił szybkie postępy. Michał Knura, który zaczynał w „Nowinach Raciborskich”, przez długie lata mieszkał w Kornowacu, a od dziewięciu przebywa w Krakowie. Z wyróżniającym się tam dziennikarzem sportowym rozmawiał Maciej Kozina.
– Czy wykonywanie tego zawodu wiązało się z nieprzyjemnościami?
– Przede wszystkim w Internecie. Na Twitterze ludzie wmawiali mi m.in., że uwziąłem się na Wisłę, bo jestem kibicem Cracovii, a kiedyś nawet w tym klubie pracowałem. Różne rzeczy można o sobie przeczytać. Szkoda, że od anonimów.
- Istotne jest też to, że to nie tylko praca, ale też hobby.
- Z jednej strony czasem bywa bardzo męcząca, szczególnie w gorącym okresie transferowym. Z drugiej strony ten zawód jest fajny i daje satysfakcję, nie ma monotonii. Jeżeli idziesz na mecz do pracy, a do tego sprawia ci to to przyjemność, to wszystko gra. Nie zawsze jest jednak miło. Mecze w grudniu przy minus piętnastu stopniach też trzeba umieć przeżyć. W tym zawodzie musisz też być gotowy, że w każdej chwili coś się wydarzy i wszystkie twoje plany legną w gruzach.
Dzięki LoveKraków.pl stałeś się popularny?
- We wcześniejszych tytułach to inni byli „twarzami”, ja byłem raczej z boku. W LoveKraków.pl to ja już jestem osobą decyzyjną w sporcie, a co za tym idzie mam większa odpowiedzialność za to, co podajemy czytelnikom, firmujesz to swoim nazwiskiem. Kilka razy udało nam się wyprzedzić większe redakcje i o pewnych wydarzeniach poinformowaliśmy jako pierwsi w kraju.
- Była na przykład głośna sprawa z niejasnym przejęciem Wisły Kraków przez Jakuba Meresińskiego...
- Opublikowane przez nas szokujące fakty obiegły całą Polskę i wszyscy nas cytowali. Nigdy nie byłem dziennikarzem śledczym, ale tematem się zająłem. To był gorący czas. Akurat rozpoczynałem dyżur na portalu i pomagałem przy obsłudze Światowych Dni Młodzieży, gdy pojawiła się informacja, że Tele-Fonika sprzedała Wisłę 30-letniemu Jakubowi Meresińskiemu. Po jakiś czasie w moje ręce wpadła lista występków nowego właściciela krakowskiego klubu. Na początku się z tego śmiałem, bo nie mogłem w to uwierzyć. Jednak gdy zacząłem sprawdzać informacje, okazało się, że to wszystko prawda i Meresiński ma wiele na sumieniu. Pierwszy tekst o zarzutach wobec niego opublikowaliśmy 5 sierpnia, w dniu derbów Krakowa. Zarzucano mi, że termin został celowo dobrany, żeby zdezorientować piłkarzy Wisły. Później wszystko zaczęło się sprawdzać, ujawnialiśmy inne fakty, sprawą zajmowali się dziennikarze z całej Polski. Częśc kibiców, która najpierw oskarżała, a nawet wyzywała i straszyła mnie Pruszkowem, przeproiła. Przed publikacją pierwszego tekstu o nowym właścicielu Wisły towarzyszyło mi ogromne napięcie, bo wiedziałem, jaka to będzie „bomba”. Dzięki tej smutnej sprawie, którą udało się odkręcić, bo Wisłę przejęli i uratowali przed upadkiem kibice, stałem się bardziej popularny na przykład na Twitterze.
Po co wyciągasz artykuł z 2017?
To mój sąsiad trzymaj się Michał tylko tak dalej