Zdegustowali kibiców
Po ostatnich porazkach z Hutnikiem Kraków u siebie 2:4 i z ŁKS Łódź 1:2 sytuacja Włókniarza była nieciekawa. Stało się to, czego obawiał się trener Jan Furlepa - zepchnięcia w dół tabeli. Mecz z walczącym o udział w barażach o I ligę Górnikiem był jak chwytanie się przez tonącego brzytwy. Kietrzanie nie zmarnowali okazji ratunkowej - ale styl, w jakim to uczynili, zbulwersował kibiców. W sytuacji, jakiej jesteśmy, cieszą jedynie punkty - stwierdził Furlepa.
Gospodarze, początkowo wyraźnie spięci, chaotycznie atakowali i nie bardzo wiedzieli, jak sobie poradzić z rywalami. Okazji jednak im nie brakowało - a pierwszą lepszą miał już w 3 min. Kłoda po akcji Kowalczyka. Górnicy z czasem zaczęli śmielej nacierać i coraz częściej problemy miała defensywa miejscowych.
Sytuacja zmieniła się w ostatnim kwadransie I połowy - właśnie wtedy rozstrzygnęły się losy meczu. Włókniarze zabrali się wreszcie do roboty i gubić zaczęła się z kolei obrona gości. Arbiter z Wrocławia coraz częściej musiał temperować łęcznian kartkami za faule. Aż w końcu ci doigrali się. W 39 min. wpadającego w pole karne Kłodę szarpnął Wojcik - a że już miał na koncie „żółtko”, za ów faul ujrzał drugie. Goście stracili nie tylko jego - ale i bramkę, bo karnego pewnie wykorzystał Jakosz. Górnikom zaczęły puszczac nerwy - w 43 min. Makarskiego chciał skosić bez piłki Bugała - arbiter zauważył to i bez namysłu wyciągnął czerwony kartonik. Trochę pochopnie chyba zareagował - narzekał po meczu Paweł Kowalski, trener gości. Kolejne ataki gospodarzy pachniały golem. I w przedłużonym już czasie gry postarał się o to Kowalczyk, szczupakiem posyłając piłkę w długi róg bramki gości, po wrzutce Szarego.
Po przerwie na boisku działy się rzeczy przedziwne. Gospodarze, choć grali z przewagą 2 zawodników... bronili się! Nie rozumiem, jak można w dziewiątkę grać lepiej, aniżeli w kompletnym składzie - uśmiechał się z przekąsem Kowalski. Chciałbym przeprosić kibiców za II połowę - oświadczył Furlepa. Miał za co przepraszać - jego podopieczni kompromitowali się, nie potrafiąc wykorzystać kilkunastu dogodnych sytuacji. Na kpinę zakrawała sytuacja, gdy trzech kietrzan atakowało jednego obrońcę - i traciło piłkę. Golkiper gości obronił parę razy z wyczuciem, sprzyjało mu też często szczęście. Dopiero w 89 min. kolejną okazję sam na sam wykorzystał Kłoda. Wcześniej kibicom cierpła skora, gdy pod bramką Hołdy kotłowało się po akcjach Górnika. Gdyby goście zdobyli kontaktowego gola, różnie mogłyby się potoczyć dalsze losy. Nie dziwno, że walczą o utrzymanie - słychać było ironiczne komentarze na wyjściowej bramie, świadczące dobitnie, iż wypadki z drugiej połówki mocno nadszarpnęły prestiż piłkarzy Włókniarza w oczach wielu kibiców.
(sem)