Tajemnica dożynkowych koron
Jedną z nielicznych osób w Raciborskiem, która zna tajniki wykonywania dożynkowych koron jest 69-letnia Felicja Masulik z Bieńkowic, członkini Koła Gospodyń Wiejskich. Jej dzieła cieszą się powszechnym uznaniem.
Tegoroczne dożynki powiatowe ozdobiła korona właśnie jej autorstwa, a co roku zajmuje się ich przygotowaniem nie tylko dla prezentacji własnej miejscowości, ale również dla kościoła Serca Jezusowego w Raciborzu. Czynności związane z wykonaniem korony są długotrwałym procesem, który wymaga dużo poświęcenia i wprawy. Najpierw trzeba pozbierać kłosy -mówi Felicja Masulik. Trwa to jakieś 5-6 tygodni. Muszą być proste, jeszcze niedojrzałe. Zbieram kłosy z różnych zbóż: z pszenżyta, pszenicy jarej i ozimej, z owsa, kiedyś jeszcze z lnu. Później należy je wysuszyć. Składam je warstwami w skrzyniach. Jak jest dobra pogoda, to już w 3-4 dni są suche. Dopiero wówczas można pleść ramiona korony. Zaczyna się zwykle 14 dni przed dożynkami, poświęcając na nią kilka godzin dziennie. Na koniec zbożową koronę opiera na metalowych żebrach stelażu i uzupełnia ozdobami: słonecznikiem, makiem, czosnkiem, cebulą, owocami takimi jak papryka i winogrona oraz sztucznymi kwiatami. Dlaczego? Bo są praktyczniejsze i starczą na dłużej - objaśnia. Umiejętność robienia koron, przekazywana z pokolenie na pokolenie, może niestety zaniknąć, bo niewiele gospodyń radzi sobie z tym trudnym zadaniem. Chętnych do naśladowania Felicji Masulik można policzyć na palcach jednej dłoni. Jest wśród nich m.in. córka naszej bohaterki.(dw)