Edycja III - Nie tylko za chlebem
Dla jednych praca na Zachodzie to doświadczenie, dla innych jedynie ekstremalny wysiłek i odliczanie każdego euro, byle tylko jak najwięcej przywieźć do Polski. Jadąc za chlebem trzeba jednak umieć połączyć przyjemne z pożytecznym, bo nauki mogą się już wkrótce przydać.
Bierność nie popłaca
Naszą klientelę da się podzielić na dwie grupy – przyznają zgodnie prowadzący w powiecie raciborskim biura pośrednictwa pracy na Zachód. Wszystkich tutejszych migrantów zarobkowych łączy jedynie to, że jadą jak najwięcej zarobić. Dzieli, i to zasadniczo, podejście do życia.
Jednych nie interesuje otoczenie. Pracują od rana do wieczora, licząc każde euro, byle tylko jak najwięcej przywieźć. Najchętniej biorą proste, nie wymagające odpowiedzialności prace. Gros ofert dla tej grupy płynie z Holandii. Nierzadko tokarze czy spawacze jadą tam zbierać ogórki, bo to nie wymaga od nich myślenia i nie wiąże się z odpowiedzialnością. To z kolei rozleniwia. Ludzie dużo pracują, świetnie zarabiają, ale nie myślą, co będzie za kilka lat, kiedy wyjazdy do prostych prac się skończą. Trzeba uczciwie powiedzieć, że wiele z tych osób jedzie na Zachód tylko dlatego, że akurat jest tam zapotrzebowanie na tanią siłę roboczą, a taką, póki obowiązują ograniczenia dla Polaków, Czechów, Węgrów, Litwinów czy Łotyszy w dostępnie do unijnego rynku pracy, są tzw. dwupaszportowcy ze Śląska. Na w pełni konkurencyjnym rynku nasi krajanie mieliby już kłopot ze znalezieniem zatrudnienia – mówi Roman Pośpiech z firmy rekrutacyjnej In Person. To niedobre zjawisko, bo jeśli nagle w Holandii pojawi się nadwyżka tego typu rąk do pracy, to zarobki radykalnie spadną, ludziom ze Śląska przestanie się opłacać wyjeżdżać i nagle spotkamy się z dużym bezrobociem w naszej małej ojczyźnie. Z wyjazdów, póki są, trzeba umieć korzystać – przestrzega Leonard Malcharczyk, radny i członek zarządu powiatu raciborskiego, na co dzień pracownik niemieckiego Konsulatu w Opolu.
Na szczęście część pracujących na Zachodzie traktuje wyjazd jako życiowe doświadczenie. Widać ciąg do nauki języków, bo to podstawa, by swobodnie obracać się w nowej, europejskiej rzeczywistości. Niemieckiego uczą w polskich szkołach, holenderskiego już nie. Z księgarń jednak znikają słowniki polsko-holenderskie, bo sporo osób czuje, że wyjazdy bez znajomości języka, to jak zabawa na weselu bez orkiestry. Ci, którzy chcą się czegoś nauczyć raczej wybierają Niemcy oraz Austrię. Zresztą te kraje preferują fachowców. Na tamtejszych budowach pracują świetni specjaliści ze Śląska – dodaje R. Pośpiech. Dobrze zarabiają, poznają nowoczesne technologie, maszyny, organizację pracy. Trudno byłoby im dziś budować „po polsku”, czyli na ledwie działających maszynach, z małym szacunkiem do zasad BHP czy w byle jakich uniformach. Śląscy ślusarze, czy tokarze produkują na nowoczesnych maszynach, których nie ma w Polsce bądź trafiają jedynie z demobilu. Wiedzą, co to jest rozwinięta technologia i związane z tym niskie koszty.
Po latach pracy przy warzywach, owocach czy pakowaniu towarów, spora grupa osób znająca język korzysta z nadmiaru ofert i zamiast wybierać męczące prace fizyczne woli zatrudnienie w sferze logistyki. To dobra nauka organizacji przedsiębiorstwa. Znam odważne młode osoby, które za każdym razem decydują się na inne branże. Jeden z raciborzan zaczynał w holenderskich szklarniach. Teraz zdecydował się na platformy wiertnicze – mówi R. Pośpiech. Jego zdaniem ci mobilni, chcący podejmować wyzwania, bez problemu znaleźliby sobie dobrze płatną pracę w Raciborzu i okolicach, jeśli tylko nie musieliby wyjeżdżać.
#nowastrona#
Nauki nigdy za wiele
Niewielu mieszkańców powiatu wodzisławskiego wyjeżdżając za granicę do pracy myśli o nauce. Rzadko się zdarza by umiejętności zdobyte podczas pracy za granicą okazały się przydatne w Polsce. Najczęściej osoby wyjeżdżające do krajów UE podejmują zadania zupełnie odmienne od tych wykonywanych po powrocie w Polsce. Przykładem może być Joanna Władarz - nauczycielka w Gimnazjum w Gołkowicach, która trzykrotnie wyjeżdżała do Francji. Pracowała w hotelach i restauracji. Nauczycielka ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Wodzisławiu - Aldona Kucza z Turzy Śl. – w Niemczech zatrudniona była jako pomoc domowa. Jerzy Waltar, cukiernik, Starszy Cechu Rzemieślników i Innych Przedsiębiorców w Wodzisławiu przyglądał się pracy przedsiębiorców w Walii. Jak mówi, przeniesienie tamtejszych realiów i doświadczeń na grunt polski jest bardzo trudne.
Umiejętności nabyte za granicą, w kraju wykorzystał Zbigniew Cofalik z Połomi. Najpierw w 1988 r. założył własną firmę w Niemczech, a po ośmiu latach, podobną działalność gospodarczą rozpoczął w Polsce. Doświadczenie z pracy za granicą próbują na grunt polski przenosić także młodzi wodzisławianie. Pięcioosobowa grupa mechaników z Zespołu Szkół Zawodowych w Wodzisławiu wyjechała na praktyki do niemieckiego Recklinghausen. Było to możliwe dzięki współpracy Cechu Rzemiosł Różnych i Innych Przedsiębiorców w Wodzisławiu Śl. z podobną organizacją w Niemczech (porozumienie podpisano dzień przed wejściem Polski do UE 30 kwietnia 2004 r.). Przyszli mechanicy samochodowi pracowali na najnowocześniejszych urządzeniach pomiarowych. Do dyspozycji mieli auta najnowszej generacji. Obecnie w wodzisławskich szkołach powstają klasy o kierunku mechatronika. Na zajęciach wykorzystywane są umiejętności nabyte w niemieckich warsztatach. Niestety ta współpraca wygasa. Mimo tego, że do wyjazdu przygotowano kolejne grupy uczniów (murarzy i pracowników przemysłu metalowego), do Niemiec oni nie wyjechali.
#nowastrona#
CZYTELNICY DYSKUTUJĄ - WRACAĆ CZY NIE?
#nowastrona#
CZYTELNICY DYSKUTUJĄ - WRACAĆ CZY NIE?
Badania prowadzone przez prof. Czaplińskiego (Diagnoza społeczna 2005) częściowo obalają mit wysokiego 18 % bezrobocia w Polsce. Wynika z nich, że 1/3 osób zarejestrowanych w urzędach pracy nie jest zainteresowana szukaniem bądź podjęciem pracy. Większość z nas utożsamia miejsce pracy z duży zakładem. Dziś o sile gospodarki oraz poziomie rozwoju kraju nie decyduje już wielki przemysł, lecz firmy zaliczane do sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Tu powstaje najwięcej nowych miejsc pracy. Wraz z przemianami zapoczątkowanymi w 1989 r., Polska, w tym i nasz powiat, coraz bardziej upodabnia się w strukturze zatrudnienia do krajów Europy Zachodniej, gdzie najwięcej osób pracuje w usługach i tu też powstaje najwięcej nowych miejsc pracy. Są one związane z: obsługą firm i nieruchomości, turystyką, handlem, naprawami oraz edukacją. W powiecie raciborskim, podobnie jak w Polsce, w usługach pracuje ok. 56 % ogółu zatrudnionych, natomiast w krajach UE wskaźnik ten wynosi ok. 75%.
W powiecie raciborskim bez pracy jest ok. 4,1 tys. osób. Jeszcze kilka miesięcy temu było ich ponad 5 tys. Coraz większe możliwości pracy za granicą oraz emerytury pracowników z powojennego wyżu demograficznego mogą skutkować, w perspektywie najbliższych 5 lat, powstaniem nowego problemu – braku pracowników. Już teraz w firmach związanych z budownictwem słychać głosy, że brakuje odpowiednio wykwalifikowanej kadry chętnej do pracy. Brak rąk do pracy będzie zmuszał pracodawców do zwiększania stawek płacowych, co zmniejszy opłacalność wyjazdów do innych krajów UE. Podobnie będzie w gastronomii. Minionego lata w wielu większych miastach Polski brakowało barmanów i kelnerów, co zmusiło pracodawców do zwiększenia płac, by znaleźć chętnych do pracy i zatrzymać już pracujących. Starzenie się społeczeństwa będzie powodowało coraz większe zapotrzebowanie na pracowników opieki medycznej, fizjoterapeutów itp. Wszystkie wymienione wyżej branże związane są z usługami, ale to nie oznacza, że w przemyśle nie będzie pracy. Otóż będzie, tylko w większości będą to miejsca pracy zwalniane przez odchodzących na emerytury.
Dariusz Fiołka
Cały tekst dostępny jest na portalu nowiny.pl. Na forum nowiny.pl można wyrazić swoją opinię w sprawie.
#nowastrona#
NAUKA NIE IDZIE W LAS
Aldona Kucza z Turzy Śl.
W Niemczech pracowałam jako pomoc domowa. Przy okazji nauczyłam się języka niemieckiego. Zauważyłam, że dla Niemców praca to wszystko. Dopiero potem jest rodzina i przyjaciele. Nie chciałabym by tę zasadę przenoszono do Polski.
W Niemczech pracowałam jako pomoc domowa. Przy okazji nauczyłam się języka niemieckiego. Zauważyłam, że dla Niemców praca to wszystko. Dopiero potem jest rodzina i przyjaciele. Nie chciałabym by tę zasadę przenoszono do Polski.
Joanna Władarz z Łazisk
We Francji ujęła mnie organizacja pracy. Mimo tego, że codziennie w naszej restauracji każdy miał inne zadanie, wszyscy wiedzieli co mają robić. Spotkałam się tam z bardzo partnerskim podejściem do pracownika. Przełożony to kolega, który nie tylko nakłada obowiązki, ale także wspiera. Nie ma sztywnych zasad.
We Francji ujęła mnie organizacja pracy. Mimo tego, że codziennie w naszej restauracji każdy miał inne zadanie, wszyscy wiedzieli co mają robić. Spotkałam się tam z bardzo partnerskim podejściem do pracownika. Przełożony to kolega, który nie tylko nakłada obowiązki, ale także wspiera. Nie ma sztywnych zasad.
Jerzy Waltar, starszy Cechu w Wodzisławiu, cukiernik
W Niemczech, podobnie jak u nas, młodzi ludzie uczą się zawodu pod okiem majstra. Różnica polega na tym, że Polacy wyjeżdżający tam do pracy po naukę mają do dyspozycji najnowocześniejszy sprzęt. W Walii, gdzie miałem okazję to obserwować, jest zupełnie inaczej. Tam nie ma pracy dla początkujących rzemieślników.
W Niemczech, podobnie jak u nas, młodzi ludzie uczą się zawodu pod okiem majstra. Różnica polega na tym, że Polacy wyjeżdżający tam do pracy po naukę mają do dyspozycji najnowocześniejszy sprzęt. W Walii, gdzie miałem okazję to obserwować, jest zupełnie inaczej. Tam nie ma pracy dla początkujących rzemieślników.
Krzysztof Radziszewski - uczeń ZSZ w Wodzisławiu
W niemieckich warsztatach samochodowych uczyłem się zawodu mechanika samochodowego. Nasza praca polegała głównie na przeprowadzaniu diagnostyki pojazdu. Analizę spalin, sprawdzanie pracy każdego z cylindrów oraz wykrywanie błędów w komputerach nowych modeli samochodów odbywało się przy użyciu najnowocześniejszych urządzeń. Tutaj w Polsce jest to nie do pomyślenia.
W niemieckich warsztatach samochodowych uczyłem się zawodu mechanika samochodowego. Nasza praca polegała głównie na przeprowadzaniu diagnostyki pojazdu. Analizę spalin, sprawdzanie pracy każdego z cylindrów oraz wykrywanie błędów w komputerach nowych modeli samochodów odbywało się przy użyciu najnowocześniejszych urządzeń. Tutaj w Polsce jest to nie do pomyślenia.
Władysław Dudek z Raciborza
Jestem bardzo zadowolony z pracy w Holandii. Szanują człowieka. Do pracy idzie się z uśmiechem i bez stresu. Myślę, że nabyte tam umiejętności pomogą mi kiedyś w Polsce i zwiększą moje szanse na rynku pracy.
Jestem bardzo zadowolony z pracy w Holandii. Szanują człowieka. Do pracy idzie się z uśmiechem i bez stresu. Myślę, że nabyte tam umiejętności pomogą mi kiedyś w Polsce i zwiększą moje szanse na rynku pracy.
Marek Stuchły z Turza
W Holandii pracuję od czterech lat. Wcześniej pracowałem w Austrii i Niemczech. Sądzę, że łatwiej byłoby mi teraz znaleźć pracę w Polsce z tym doświadczeniem, jakie posiadam.
W Holandii pracuję od czterech lat. Wcześniej pracowałem w Austrii i Niemczech. Sądzę, że łatwiej byłoby mi teraz znaleźć pracę w Polsce z tym doświadczeniem, jakie posiadam.
(waw, raj)
Powyższe teksty publikowane są w ramach projektu: Europraca słodki czy cierpki owoc naszego członkostwa w Unii Europejskiej – debata o nowych szansach i starych zagrożeniach. Projekt jest realizowany przy udziale środków budżetowych Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej przyznanych w ramach Konkursu Otwartego – „Europejska debata publiczna – konkurs dla mediów”.