Imię dla biblioteki
Odkłamał postać Eichendorffa. Odkrył Weltzla. Nigdy nie pisał panegiryków na rzecz PRL-u. To historia wielkiego Polaka patrioty z flamandzkimi korzeniami sięgającymi Mazur, protestanta, którego pióro na długo utkwi w pamięci raciborzan.
Od 31 maja Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna w Raciborzu nosi imię dr. Ryszarda Kincla, przez blisko dwadzieścia lat dyrektora tej placówki. Uroczystości, w której poza władzami miasta i powiatu, historykami oraz bibliotekarzami, wzięła udział także żona Krystyna Kincel, syn Adam i córka Ola, były okazją do przypomnienia dorobku wieloletniego szefa raciborskiej książnicy. Wspominali go Maria Suchecka i Iwo Łaborewicz, z którymi współpracował podczas swojej pracy na Dolnym Śląsku, oraz raciborzanie Paweł Newerla i dr Norbert Mika.
Miał, jak przekonywano, niesamowity dar utożsamiania się z miejscem, w którym żył. To dzięki temu blisko 30-letni epizod raciborski, praca w Muzeum a potem w bibliotece, zaowocowały szeregiem wysokich lotów publikacji. Odkłamał Eichendorffa – mówi N. Mika. Postać wielkiego poety rodem z Łubowic była w PRL-u na zakazanym indeksie. Niesłusznie utożsamiano go z wujem, który w Tworkowie tłumił chłopskie bunty. Tymczasem R. Kincel oswoił Górnoślązaków z dorobkiem romantyka, jako pierwszy drukował w latach 90. tłumaczenia jego wierszy. Wprowadził do uznanego kanonu historyków tworkowskiego proboszcza ks. Augustyna Weltzla. Choć nieraz krytycznie oceniał jego warsztat, to doceniał też ogromną wartość tych publikacji opartych na nieznanych już dokumentach.
Był człowiekiem skromnym, niezwykle pracowitym, ambitnym, a przede wszystkim kompetentnym jako historyk – powtarzali ci, którzy go znali. Miał też wady – podkreślał P. Newerla. Nie potrafił o siebie zadbać – szybko dodał raciborski historyk, przypominając sprzedaż przez dr. Kincla niemieckiej oficynie praw do druku opracowanych przez niego wspomnień wrocławskiego Żyda Waltera Tauska. Wielokrotnie wznawiana za zachodnią granicą książka pt. Dżuma w mieście Breslau przyniosła niemieckim księgarzom ogromne dochody, zaś dyrektorowi książnicy w Raciborzu … dwa autorskie egzemplarze każdej z edycji.
Przez szereg lat współpracował z naszą redakcją. Przed jego śmiercią opublikowaliśmy opracowane przez niego londyńskie pamiętniki Arki Bożka. Ze znanym śląskim działaczem postąpił tak samo jak z Eichendorffem. Ściągnął z niego odium zwolennika komunizmu, jaki nakreślono w czasach PRL-u. Wszystkie umieszczone w Nowinach Raciborskich teksty dr. Kincla, z lubością nawiązujące do raciborskiego piwowarstwa, konwisarstwa, znanych postaci i zapomnianych wydarzeń, trudno zliczyć. Przebija z nich dziennikarska swada, umiejętność dotarcia do czytelników. Wielu archiwistów i bibliotekarzy próbowało opracować jego bibliografię. Nigdy z sukcesem. Wciąż dochodzą nowe publikacji, rozsiane po dziesiątkach tytułów gazet.
Miał, jak powszechnie sądzono, niemieckie korzenie. Przyjaciołom zdradził, że jego dziadowie pochodzą z Flandrii. Nie krył fascynacji niemiecką kulturą, ale nie przestał być polskim patriotą. Nigdy nie pisał panegiryków na cześć PRL-u. Nigdy też nie chwalił się, że miał za sobą prześladowania na uczelni i zamkniętą drogę do akademickiej kariery. Dziś jednak to jego publikacje wspominają badacze, zaś dzieła piewców komunizmu zalegają bezużytecznie biblioteczne półki.
G. Wawoczny