Najważniejsze to kochać
Urszula i Jerzy Pietrzykowscy oraz Kazimiera i Edward Fijałkowscy z Raciborza obchodzili 60. rocznicę pożycia małżeńskiego.
Urszula i Jerzy Pietrzykowscy
Pobrali się 28 października 1946 r. w kościele Św. Mikołaja. Pamiętają ten dzień do dziś. - W powojennym Raciborzu były chyba tylko dwa samochody. Jeden z nich wynajęliśmy, był bez szyb. I tak pojechaliśmy do ślubu - wspomina z uśmiechem jubilat. Pani Urszula jest rodowitą raciborzanką, jej mąż pochodzi z Będzina. Jako młoda dziewczyna tańczyła w zespole baletowym. Wspomina przedwojenny Racibórz jako bardzo piękne miasto. - Wyróżniała się urodą spośród innych. Poznaliśmy się w 1945 r. Kiedy zdecydowaliśmy się pobrać, miałem 21 lat, Ula 17. To były trudne czasy, ale wychodziliśmy z założenia, że najważniejsze to kochać, reszta sama się ułoży - mówi pan Jerzy. Prowadził zakład kominiarski, żona zajmowała się domem. Dzieci, a mają ich czworo, uważają za swój największy skarb. Posiadają też siedmioro wnuków i sześcioro prawnuków.
Kazimiera i Edward Fijałkowscy
Narzeczeństwem byli kilka miesięcy. Wspominają, że po trudnych, wojennych przeżyciach oboje szukali stabilizacji w trwałym związku małżeńskim. Kiedy się pobrali, pani Kazimiera miała 18 lat, jej mąż 22. Ślub wzięli w Strzelcach, koło Namysłowa. - Nieważne było dla nas, czy coś mieliśmy na start. Ważny był wspólny cel - mówią. Pan Edward służył w szkole podoficerskiej w Słupsku, skąd został przeniesiony do Raciborza w 1953 r. Kiedy tu zamieszkali, jego żona pracowała w PSS-ie, on podjął pracę w milicji jako dzielnicowy. Mają pięcioro dzieci, dwanaścioro wnucząt i dziewięcioro prawnucząt. Najważniejsze dla nich wartości, na których opiera się udany związek małżeński, to wiara, tolerancja, wzajemne wybaczanie sobie, zdolność do ustępstwa.
E.H.