Ulica błotem płynąca
– Myślałem, że na stare lata będę miał spokój, odpocznę. A tu cały czas muszę z łopatą latać. Nie mam ma to już sił! – żali się Gotfryd Wolny, mieszkaniec ul. Cegielnianej.
Po każdym mocniejszym deszczu pan Gotfryd ma podwórko pełne błota i ręce pełne pracy. Spływająca z pól woda nanosi muł i ziemię nie tylko na jego posesję, lecz także brudzi całą ulicę.– Stwarza to niebezpieczeństwo, bo od błota droga jest śliska. Do tego samochody rozjeżdżają je, chlapiąc nam płoty i domy. Jak błoto wysycha, to robi się z tego straszny kurz, przez który trudno otworzyć okno – denerwuje się mieszkaniec.
Najgorzej było po ulewie w ostatnich dniach sierpnia, gdy błoto na jego podwórku, naniesione z pola, siegało powyżej kostek. Problem ten ciągnie się już od wielu lat. – Poprzednia władza obiecywała, że to rozwiąże, ale nie poradzili sobie z tym. Z roku na rok jest coraz gorzej. Błoto spływa już przy małych opadach. Tylko chodzę z łopatą i sprzątam to, ale jestem już coraz starszy i sił mam coraz mniej – mówi pan Gotfryd. Pokazuje przy tym na sąsiadujące z nim pole. Ziemia jest dużo wyżej niż chodnik. Pole kończy się na wysokości sięgającej bioder dorosłego człowieka. Jak twierdzi pan Gotfryd, kiedyś było na tym samym poziomie co droga. Teraz wygląda tak, jakby w miejscu granicy pola i chodnika ktoś wysypał sporą przyczepę ziemi. – To woda tak naniosła! – wyjaśnia. Jego zdaniem taka sytuacja spowodowana jest tym, że pole znajduje się na górce i jest zaorywane do samego chodnika. Maszyny rolnicze wyjeździły wzdłuż wzniesienia koleiny w ziemi, którymi sływa woda.
– Niedaleko jest zrobiona droga dojazdowa do pól, ale rolnicy z niej nie korzystają. Wygodniej im zjechać prosto z ulicy przez chodnik, niż podjechać kilka metrów dalej. Nie patrzą na to, że komuś robią krzywdę – żali się mężczyzna. Pan Gotfryd opowiada, że wspólnie z innymi mieszkańcami, którym to przeszkadza, próbowali rozmawiać z rolnikami, jednak nic to nie dało.
Na początku września w siedzibie Śląskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku odbyło się spotkanie mieszkańców z władzami miasta w sprawie ul. Cegielnianej. – Woda musi gdzieś spłynąć. Problem w tym, że pola zaorywane są do samego chodnika. Nie ma ochronnego pasa zieleni, na którym osiadłoby wypłukiwane błoto – wyjaśniał prezydent Mirosław Lenk zapewniając, że w urzędzie temat jest znany i rozważane są pomysły na rozwiązanie tego problemu. Jak podkreślił, obowiązkiem użytkownika gruntu jest zapewnienie wodzie odpowiedniego spływu, zachowanie czystości, a w razie czego sprzątnięcie zanieczyszczeń. – Zwrócimy się do tych rolników o udostępnienie nam 5-metrowego pasa gruntu wzdłuż ich pól i wykonamy tam odpowiednie zabezpieczenia. Jeżeli ktoś jednak odmówi, wówczas będziemy twardo egzekwować od takiej osoby obowiązek utrzymania chodnika i ulicy w czystości – zapowiedział prezydent. Obecna na spotkaniu niewielka grupa zainteresowanych mieszkańców ul. Cegielnianej zaakceptowała ten pomysł. Teraz mają nadzieję, że zostanie on zrealizowany.
A. Dik