Łapanka albo odstrzał
– Ten wielki problem zgotowała natura – tymi słowy Manfred Wrona przewodniczący rady miejskiej Kuźni Raciborskiej, rozpoczął opis problemu mieszkańców Rud. – Na imię mu bober – dodał.
Manfred Wrona, który mieszka w Rudach, o problemie z bobrami opowiedział podczas ostatniej sesji rady miejskiej. Apelował do Rity Serafin burmistrz Kuźni o interwencję. – Bobry tną równo, niezależnie czyje jest drzewo ani jakiej jest średnicy. Czasami drzewa wpadają do rzeki, co jest jedną z głównych przyczyn powstawania zatorów – opisywał przewodniczący. Dalsza część opowieści o gryzoniach wywołała wśród radny widoczny niepokój. – One zaczynają wchodzić do ogrodów na prywatnych posesjach, i tną wszystko. Mamy ich zdjęcia. Zapraszam na godzinę 21.00 na spektakl, obejrzeć jak one są zuchwałe i co potrafią zrobić – zachęcał przewodniczący Wrona.
Bobry są w Polsce pod ochroną. Manfred Wrona przyznał, że o tym wie, ale pomimo tego należy znaleźć wyjście z sytuacji. – Proszę tylko nie myśleć, że chciałbym bobry wytępić. One mi się podobają i nawet jest mi ich żal. Ale wszystko musi być we właściwym miejscu – podkreślił przewodniczący.
Radny z Rud przywołał plotkę, że bobry w Rudach pojawiły się w okresie, gdy w Rybniku wybudowano market Carrefour. Tam je miano wyłapać i przerzucić właśnie do Rud.
– Są dwie możliwości prawne. Albo wyłapanie i przerzucenie w inny rejon (wtedy decyzję podejmuje wojewoda) albo, bardzo rzadko spotykany odstrzał, na który musi wydać zgodę ministerstwo. Zapomnijmy o tym drugim, to w końcu stworzenie boże – wyjaśnił Manfred Wrona, powtarzając jeszcze raz o trudnej sytuacji osób mieszkających nad brzegiem rzeki Ruda. Ci, którzy mieliby nie wierzyć w słowa radnego, znaleźć mogą potwierdzenie u księdza Jana z Rud – asekurował się Manfred Wrona.
Bogusław Wojtanowicz zastępca burmistrza w Kuźni opowiedział, jak rosnącą populację bobrów tłumaczy mu nadleśniczy Zenon Pietras. – Te zwierzęta nie mają naturalnych wrogów. Kiedyś to był wilk, ale dziś ich już nie ma – tłumaczył.
– Bobry na terenie Rudy pojawiły się w roku 1998 lub 1999, podczas wielkiej akcji nadzorowanej przez naukowców z Poznania – wyjaśnił mec. Aleksander Żukowski, radca prawny urzędu miejskiego, z zamiłowania przyrodnik i autor wielu publikacji i artykułów o przyrodzie.
– Bobry, które tu przywieziono, zostały wcześniej odłowione w puszczy Knyszyńskiej w nadleśnictwie Supraśl, przy samej granicy z Białorusią – kontynuował. Słowa mecenasa poruszyły radnych, a z sali usłyszeć było można, że w takim razie z bobrami nie będzie łatwo, że to twarde sztuk i nawet odstrzał może nie pomóc.
Manfred Wrona jeszcze raz prosił władze urzędu, aby zorientowały się w sytuacji i zastrzegł, że nie zadowolą go informacje z internetu.
(woj)