Feralna 92
Miały być cztery, a jest tylko jeden. O co chodzi? O punkty. Wszystkiemu winna feralna 92 minuta. Dwa tygodnie temu w meczu z Wisłą Kraków właśnie w 92 minucie Odra straciła gola i dwa punkty. W Warszawie historia się powtórzyła. Znowu 92 minuta, gol i zamiast remisu - porażka.
Odrze na ogół dobrze grało się na stadionie w Warszawie. Tym razem również nie było źle. Zabrakło jedynie szczęścia. Faworytem spotkania była jednak warszawska Legia. W drużynie doszło do zmiany trenera. Nowy szkoleniowiec Dariusz Wdowczyk wprowadził w drużynie nowe rządy i jak widać już są efekty.
Mecz rozpoczął się w 11 minucie gry, kiedy to na prowadzenie wyszli gospodarze. Strzałem głową Pawełka pokonał Piotr Włodarczyk. Chwilę później mogło być już 2-0 dla miejscowych, ale w sytuacji sam na sam Mariusz Pawełek okazał się lepszy od strzelca pierwszej bramki w tym meczu. Odra po kilku ciężkich chwilach podniosła się i zaczęła atakować. Szczególnie duże zaangażowanie wykazywali Jan Woś oraz Ireneusz Kowalski. Na efekty czekaliśmy tylko do 39 minuty. Po błędzie Burkhardta piłkę przejął Jan Woś i wyłożył ją na 5 metr przed bramką gospodarzy. Tam tylko na to czyhał Łukasz Masłowski i wpakował piłkę do siatki. W drugiej połowie meczu ataki warszawiaków nie przynosiły efektów w postaci bramek. Mariusz Pawełek zawsze był tam, gdzie trzeba było. Niestety pech dopadł go w doliczonym czasie gry. Po dośrodkowaniu Karwana z lewej strony futbolówkę do siatki skierował Szałachowski i było 2-1 dla Legii. Szkoda, że wracamy do Wodzisławia z pustymi rękami – podsumował spotkanie szkoleniowiec Odry, Waldemar Fornalik. Ten jeden punkt po prostu nam uciekł na kilkadziesiąt sekund przed końcem spotkania.
Trzeba teraz szybko zapomnieć o tym niepowodzeniu i skoncentrować się na następnym meczu. Już w sobotę o godzinie 18:00 na Alei Odra podejmować będzie Górnika Łęczna. Chyba każdy pamięta ile krzywdy zrobili nam piłkarze z Łęcznej wiosną tego roku. Nie ma innego wyjścia jak zdobyć trzy punkty w tym meczu.
Przemysław Folwarczny