Upokorzony na zakupach
Dwuletnie dziecko zjadło w rydułtowskim „Intermarche” małą bułkę za 40 groszy. Przy kasie rodzice malucha zapomnieli o tym poinformować. Zapłacili za pozostałe zakupy 80 zł i chcieli już wychodzić ze sklepu, kiedy do akcji wkroczyli ochroniarze. Na oczach całego sklepu, a było to w piątek po południu i wiadomo, ile wtedy jest kupujących, zostałem upokorzony, potraktowany jak oszust i nazwany złodziejem - opowiada Jerzy Korolon z Pszowa, bohater zdarzenia.
Zawiadomię o tym kogo się da, bo jest to skandal! Nie zostawię tego i będę żądał przeprosin, a może nawet odszkodowania na cele charytatywne - zapowiedział w rozmowie z nami mieszkaniec Pszowa.
Wzburzony wspomina tamto popołudnie, kiedy wraz z rodziną wybrał się na zakupy do „Intermarche” w Rydułtowach. Była godzina 14.00, w piątek. Wiadomo, początek weekendu, w sklepie kupowało sporo osób. Jerzy Korolon wspomina, że był zmęczony, niewyspany po nocce. Zakupy trwały może godzinę. W międzyczasie maluch zgłodniał i upomniał się o jedzenie. Rodzice dali mu bułkę, o którą chwilę później rozpętała się wojna. Kiedy zapłaciliśmy już za zakupy i chcieliśmy odejść od kasy, podeszło do nas dwóch ochroniarzy i jedna kobieta z obsługi. Poproszono nas o okazanie rachunku. Szukaliśmy w siatkach, ale od razu wiedziałem, że chodzi o bułkę. Po prostu zwyczajnie o niej zapomniałem - relacjonuje niedawne wydarzenia pan Jerzy. W życiu by mi nie przyszło do głowy, że z tego powodu mogę tak zostać potraktowany. Byłem przecież stałym klientem w „Intermarche”, dość często robiłem tutaj zakupy o wartości nawet 100 zł, bo do innych sklepów już raczej nie chodziliśmy. A tutaj spotyka mnie coś takiego - dodaje.
Wspomina, że w tej sytuacji nie wytrzymał nerwowo. Zaczął mówić podniesionym głosem. Ale kto na jego miejscu zachowałby się inaczej? Było mi głupio przed żoną, dzieckiem i ludźmi, którzy tam stali. Ale i tak starałem się opanować - mówi. Chciał jak najszybciej zamknąć sprawę, zapłacić te 40 groszy i wyjść z sklepu. Ale o tym nie było mowy. Powiedzieli mi, że mnie nie puszczą, bo złodziei nie puszczają - cytuje usłyszane słowa Jerzy Korolon. Do dzisiaj wszystko się we mnie gotuje, jak sobie to przypomnę. Poprosił o spotkanie z szefem sklepu, jednak krótka rozmowa z zastępczynią pani prezes zakończyła się wezwaniem policji. Po chwili przyjechał radiowóz, przesłuchano pana Jerzego i świadków. Całe zajście trwało około trzech godzin. Tego już było panu Jerzemu za wiele. Do dzisiaj czuje gorycz i bezsilność. Zwróciłem cały zakupiony towar, zapłaciłem 40 gr za zjedzoną przez dziecko bułkę i opuściłem ten sklep. Więcej tam moja noga nie postanie, choćbym miał jechać daleko do innego marketu! - stwierdza kategorycznie Jerzy Korolon.
Po nieprzyjemnym zajściu wsiadł do samochodu i pojechał na komisariat policji w Rydułtowach, żeby dopełnić formalności. Rydułtowska policja umorzyła postępowanie i zastosowała środki pouczenia. Jak kierownictwo sklepu może do czegoś takiego dopuścić? Jak można tak traktować stałych klientów? I wszystko z powodu 40 groszy przy rachunku w wysokości 80 zł! - oburza się pan Jerzy. Dodaje, że nie zostawi tak tej sprawy. Na tym to się nie może zakończyć - zapowiada. Pójdę z tym najpierw do Rzecznika Praw Konsumentów i nagłośnię to, gdzie tylko się da. Będę żądał przeprosin, a może nawet odszkodowania na cele charytatywne - mówi nasz rozmówca.
Co na to „Intremarche”?
Przedstawiciel sklepu nie chciał się przedstawić. Ostro zareagował też na wiadomość o przygotowywanej publikacji. „Proszę o tym nie pisać! Nie życzę sobie tego i mam tutaj na to świadka. Inaczej zwrócę się do prawnika!” - stwierdził nasz rozmówca. „Tu nie ma nic do komentowania. Przekroczył linię kas, nie zapłacił, czyli ukradł. Niech z tym idzie nawet do samego prezydenta, na pewno tego nie wygra, bo sprawa jest oczywista” - dodał mężczyzna.
Iza Salamon