Dość tego!
Urzędnicy się kompromitują, starosta nie reaguje.
Mieczysław Gęba mieszka przy ulicy Bogumińskiej. Tam również prowadzi działalność gospodarczą – handluje drobiem. To on wspólnie z sąsiadami sprzeciwił się nielegalnej działalności firmy „Rent Hus” zwożącej na sąsiedni teren po byłej cegielni śmierdzące odpady. Naraził się tym urzędnikom Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego, które lekceważyło problem i wmawiało mieszkańcom, że wszystko jest w porządku. Dzisiaj już nie śmierdzi, a Gęba ma problemy. Urzędnicy starostwa rozpowszechniają zdjęcia, które mają być dowodem jakoby wodzisławianin zatruwał środowisko. Na zlecenie starostwa wodzisławska Straż Miejska przeprowadziła na jego posesji oględziny, a późnej kontrolę. Wynik: Mieczysław Gęba działa zgodnie z prawem.
Widzieli ścieki
Urzędnicy Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego nie poprosili prezydenta miasta o skontrolowanie innych posesji graniczących z terenem byłej cegielni. Chodziło im tylko o posesję Mieczysława Gęby. Wskazano, że wodzisławianin działa niezgodnie z prawem i przechowuje odpady. Wątpliwości pracowników starostwa budziła także sprawa odprowadzania ścieków. Do wniosku dołączyli zdjęcia m.in. rur z płynącą w nich cieczą, które sami wykonali. Miały być dowodem na to, że Mieczysław Gęba niszczy przyrodę.
Wodzisławianin tłumaczy, że w rurach płynie woda deszczowa. Udowodniły to badania, które przeprowadził na własny koszt w laboratorium w oczyszczalni ścieków Karkoszka. Woda w jednym przypadku odwadnia skarpę, zaś w drugim rura stanowi przedłużenie rowu.
Kontrola to fikcja?
Na miejsce udała się Straż Miejska oraz pracownicy Urzędu Miasta w Wodzisławiu. – Nie stwierdziliśmy żadnych uchybień – mówi Tadeusz Dragon, kierownik biura ochrony środowiska Urzędu Miasta w Wodzisławiu. – Odpadów nie mogliśmy skontrolować, bo ich po prostu nie było. Sprawdziliśmy także w jaki sposób właściciel posesji odprowadza ścieki, czy dysponuje niezbędnymi rachunkami za ich wywóz. Wszystko w tym przypadku jest w porządku – dodaje Dragon.
Innego zdania jest Jarosław Rybak, inspektor w Wydziale Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego. Twierdzi, że Mieczysław Gęba łamie przepisy. Nie chciał z nami na ten temat rozmawiać. Zasugerował jedynie, że kontrola Straży Miejskiej to fikcja.
– To są brednie i bzdury. Kontrola została przeprowadzona skrupulatnie i przez przygotowane do tego osoby – odpowiada na zarzuty Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia.
Paragraf się znajdzie
Mieczysław Gęba nie dowierza, że urzędnicy starostwa mogą zachowywać się w taki sposób. – Przypominają mi się czasy, kiedy aktualne było powiedzenie: pokaż mi człowieka, a paragraf się na niego znajdzie. Przecież to absurd. Czasem się zastanawiam czy warto było się w to wszystko angażować. Straciłem wiele zdrowia, ucierpiała także na tym moja firma. Z drugiej strony, gdybym siedział cicho, pewnie śmierdziałoby do dzisiaj – mówi Gęba.
Rafał Jabłoński