Kto omija przepisy?
Wniosek w tej sprawie złożyło ponad pięćdziesięciu lokatorów, którzy nie mogą wykupić swoich mieszkań na zasadach, jakie umożliwia znowelizowana ustawa o spółdzielczości z 14 czerwca tego roku. Według nowych przepisów, by uzyskać prawo odrębnej własności do lokalu wystarczy spłacić nominalną kwotę kredytu zaciągniętego na budowę bloku przez spółdzielnię mieszkaniową ze skarbu państwa. Dzięki temu niektórzy mogli wykupić swoje mieszkania za przysłowiową złotówkę. Niestety te zasady nie objęły wszystkich mieszkańców.
Pieniądze trafią do spółdzielni
Spółdzielnia Mieszkaniowa Orłowiec przed laty przejęła budynki o wartości 52 mln zł od Rybnickiej Spółki Węglowej. Okazuje się, że przy wykupie mieszkania lokator powinien zapłacić proporcjonalną część przypadającej na jego mieszkanie kwoty. Pieniądze nie trafią już do górnictwa, bo sprawa została przedawniona. Zasilą konto spółdzielni. Najemca lokalu z kieszeni musi wyłożyć ok. 20 tys. zł. W znacznie lepszej sytuacji są członkowie spółdzielni Orłowiec. Na poczet wkładu mieszkaniowego (różnica między kosztem wybudowania mieszkania, a uzyskaną przez spółdzielnię pomocą ze środków publicznych) zaliczono im aż 60% kosztów. Muszą więc zapłacić brakujące 40%. W przypadku mieszkania o pow. 54 m2 lokator powinien zapłacić 7400 zł lub (w przypadku mieszkania o niższym standardzie) – 3500 zł.
To my je budowaliśmy
Lokatorzy uważają, że mieszkania powinny być znacznie tańsze. – Przecież to nie spółdzielnia wybudowała to osiedle tylko kopalnia. Uważamy, że zarząd spółdzielni postępuje wobec nas nierzetelnie, gra na zwłokę i próbuje ominąć przepisy, a cena niektórych mieszkań może zostać znacząco, bo nawet o 50 proc. podniesiona – mówi Zofia Maciończyk, jedna z lokatorek.
Mieszkańców boli najbardziej fakt, że bloki, w których mieszkają zostały wybudowane ze składek na fundusz socjalny, które zabierała kopalnia od pracowników, a przy tzw. blokach patronackich sami pracowali w czynie społecznym. – Już raz za te mieszkania płaciliśmy. Mąż przychodził tutaj odrabiać kaucję, która wówczas wynosiła tyle, co trzymiesięczna pensja – żali się pani Zofia.
Mieszkańcy osiedla Orłowiec zarzucają spółdzielni także to, że utrudnia im przyjęcie w poczet członków. Taki status dawałby im możliwość wykupienia lokalu po preferencyjnych cenach. Prezes Czesław Mazurek nie chce komentować tych zarzutów. Uważa, że spółdzielnia działa według prawa. Rozesłał nawet do lokatorów odpowiedź, którą uzyskał z Ministerstwa Budownictwa.
– Działam krok po kroku, tak jak mi ustawa nakazuje. Jestem do dyspozycji prokuratora – mówi Czesław Mazurek.
(j.sp)