Prywatna sprawa
Budynek na osiedlu Piastów, w którym kiedyś mieścił się żłobek, zamienił się w niebezpieczną ruderę. Mieszkańcy skarżą się, że wieczorami strach obok niego przechodzić. Szyby w oknach są powybijane, wcześniej były otwarte drzwi, więc można tutaj wejść bez trudu. Opuszczony budynek stał się miejscem spotkań młodzieży z okolicznych bloków. Często bawią się tam także dzieci. Tylko patrzeć, jak dojdzie tutaj do tragedii. Właściciel problemu jednak nie widzi.
Placówkę zlikwidowali radni miejscy w październiku 2003 roku. Budynek po żłobku wystawiono na sprzedaż. Długo szukano chętnych na umieszczony pomiędzy osiedlowymi blokami obiekt. Udało się to dopiero rok później. Miasto obniżyło cenę i sprzedało go w trzecim przetargu, w grudniu 2004 roku za 343, 4 tys. zł. Obecnie należy do Niepublicznego Zakładu Diagnostyki Schorzeń Sutka i Osteoporozy, który mieści się w bliskim sąsiedztwie budynku. Od czasu zakupu nic się tam nie dzieje. Dziać się oczywiście nie musi, bo to nowi właściciele mają prawo decydować co tam będzie. Jednak nikt o obiekt nie dba i ten zamienia się w ruderę.
– Wieczorem to strach tędy przechodzić. Zbiera się tu młodzież z okolicznych bloków. Dzieci biegają po całym budynku. Szyby w oknach są powybijane, drzwi otwarte, można tutaj wejść bez trudu. Tylko patrzeć jak dojdzie tutaj do tragedii. Sam przeganiałem stamtąd dzieciaki. Dlaczego nikt tego nie zabezpieczy? – pyta nasz Czytelnik.
Kiedy pojechaliśmy sprawdzić czy informacje są prawdziwe, drzwi były już pozamykane na klucz. Niestety przez okna, które są bardzo nisko osadzone i nie mają szyb, bardzo łatwo wejść do środka. W pomieszczeniach widać ślady zostawiane przez wandali. Bezradne są wobec takiego stanu rzeczy władze miasta, które słyszały o zdewastowanym budynku.
– Kiedy obiekt był sprzedawany nikt nie zawarł w nim zapisu, do kiedy ma rozpocząć się działalność. Obecnie taka klauzula w przypadku budynków użyteczności publicznej jest standardem – mówi Barbara Chrobok, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Wodzisławiu. – Według jej zapisów nowy właściciel zobowiązany jest do podjęcia działalności w okresie do trzech lat. W przypadku, gdyby budynek zagrażał bezpośrednio bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu, możemy na właściciela nałożyć karę grzywny – dodaje Barbara Chrobok.
Udało nam się skontaktować z jednym ze współwłaścicieli, lekarzem pracującym w Niepublicznym Zakładzie Diagnostyki Schorzeń Sutka i Osteoporozy. Niestety, całej sprawy nie chciał komentować i stwierdził jedynie, że jest to teren prywatny, dobrze zabezpieczony i wszyscy, którzy tam wchodzą, robią to na swoją odpowiedzialność. Do tego sugerował zajęcie się innymi ważnymi społecznie sprawami a nie taką „błahostką”. Poza tym grzecznie uprzedzał, że jeśli artykuł uderzy w dobry wizerunek jego firmy, pozwie wydawnictwo do sądu.
Jeżeli brak troski o bezpieczeństwo innych jest elementem budowania tego wizerunku, to firma, którą pan doktor reprezentuje powinna jednak zmienić strategię, bo przysłowiowe zamiatanie śmieci pod dywan splendoru jej nie dodaje.
Justyna Pasierb