Na wstępie
Artur Marcisz P. O. Redaktora naczelnego Nowin Wodzisławskich
Dziki, śmieci, kiepskie drogi. Od nich nie uciekniemy
Coraz bardziej palącym staje się problem dzikiej zwierzyny, która niemal już stale obecna jest w bezpośrednim sąsiedztwie ludzkich siedzib. Narzekamy na zniszczone pola, ogródki, przestrzenie publiczne. I pytamy, gdzie są ci, którzy powinni regulować liczebność dzików, lisów i sarn. Wiele osób, z którymi rozmawiałem, uważa, że dzikiej zwierzyny jest po prostu zbyt dużo. Być może metody szacowania jej ilości nie są doskonałe, ale też myśliwi wskazują na inny problem – zwierzyna podeszła pod nasze domostwa, bo po pierwsze: sami ją do tego zachęcamy, fundując jej łatwy do zdobycia pokarm, a po drugie: za bardzo zaczęliśmy wchodzić w jej naturalne środowisko.
Skoro my nie szanujemy przyrody, to trudno oczekiwać, że ta będzie szanować nas.
W Gorzyczkach powstało kolejne dzikie wysypisko śmieci. Ktoś znalazł kawałek odludnego terenu i postanowił tam bezkosztowo pozbyć się wielu ton odpadów. Próbowałem policzyć, który to już raz piszemy na naszych łamach o takim przypadku? W ciągu roku może po raz czwarty, piąty. Pisać możemy, a przedsiębiorcy, którzy decydują się na taki proceder śmieją się. Po co mają płacić za składowanie śmieci na wyznaczonych w tym celu instalacjach, skoro mogą to zrobić za darmo, wystarczy znaleźć kawałek odludzia? Choć ryzyko przyłapania zawsze istnieje, to i tak kary w przypadku udowodnienia winy są śmieszne. Z reguły ograniczają się do niewielkiej grzywny. Dlatego nie dziwmy się, że takie sytuacje powtarzają się i powtarzać się będą.
Czytelnicy zwrócą pewnie swoją uwagę na perypetie związane z przebudową ulicy 1 Maja w Skrzyszowie. Wykonawca po raz drugi będzie tam zrywał, dopiero co położony asfalt. Żeby było ciekawiej ta sama firma będzie też poprawiać swoją robotę w Pszowie, na ulicy Karola Miarki. Proszę państwa – ręce opadają.