Mieszkańców niepokoi możliwa inwestycja: To diaboliczny i absurdalny pomysł
Po raz kolejny napięta atmosfera w Pszowie. Część mieszkańców protestuje przeciwko planom powstania w mieście instalacji do utylizacji odpadów niebezpiecznych. - To jakiś skandal! Tego typu działalność zagraża naszemu życia i zdrowiu - alarmują. Włodarze Pszowa jednak uspokajają.
PSZÓW W proponowanym porządku grudniowych obrad pszowskich radnych znalazł się projekt uchwały w sprawie wyrażenia zgody na zbycie nieruchomości położonych przy ul. Skwary. Chodzi o dwie działki, które miasto bezpłatnie przejęło od Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Z wnioskiem o zakup terenów wystąpiła jedna z rybnickich firm, która zajmuje się usługami elektroenergetycznymi. Ta informacja zelektryzowała mieszkańców Pszowa. W efekcie pojawili się na posiedzeniu jednej z komisji, oczekując od włodarzy miasta odpowiedzi na nurtujące ich pytania.
Boją się planowanej inwestycji
Na obradach pojawili się przedstawiciele dwóch pszowskich stowarzyszeń. Marek Kubik reprezentował Stowarzyszenie Sympatyków Byłej Kopalni „Anna”, a Anna Grzegorzczyk i Radosław Cichy - Stowarzyszenie „Ratujmy Pszów”. Społecznicy poinformowali włodarzy, że zgodnie w ich informacjami działki mają być sprzedawane inwestorowi, który ma tam zbudować instalację utylizacji podkładów kolejowych. - To jakiś diaboliczny i absurdalny pomysł - mówili. Radosław Cichy wyjaśnił, że podkłady kolejowe są impregnowane wieloma szkodliwymi dla człowieka substancjami. Zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady UE jeden z nich, a dokładnie kreozotem uznany jest czynnik rakotwórczy. - Gdy zaimpregnowane kreozotem drewno wchodzi w bezpośredni kontakt z glebą, wodą lub zostanie spalone, toksyczne substancje uwalniają się do środowiska. Chcecie, żebyśmy się potruli w tym mieście? - pytał z niedowierzaniem włodarzy Radosław Cichy.
Tereny bez dodatkowych obostrzeń
Społecznicy podkreślali, że tereny pokopalniane zostały wyłączone z nowego projektu miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego miasta Pszów, który już niedługo ma zostać uchwalony. W efekcie nie są one objęte dodatkowymi obostrzeniami dotyczącymi m.in. gospodarki odpadami. - Najpierw trzeba zrobić nowy plan dla tych terenów. Jeżeli to nie zostanie wykonane, będziemy mieli ponownie dziki zachód, jak to ma obecnie miejsce na terenach przy ul. Skwary - przekonywała Anna Grzegorzczyk.
Będzie spotkanie z mieszkańcami
Włodarze miasta starali się studzić emocje przybyłych na komisję mieszkańców. Wiceburmistrz Pszowa Piotr Kowol przyznał, że projekt uchwały dotyczący sprzedaży działek znalazł się w grudniowym porządku przez pomyłkę. Dokument ma zostać poddany pod głosowanie podczas styczniowej sesji. Dodał, że również w połowie stycznia ma się odbyć otwarte spotkanie dla mieszkańców Pszowa. Inwestorzy chcą na nim przedstawić szczegóły planowanej inwestycji. Pszowscy włodarze poinformowali społeczników, że odbyli już kilka spotkań z rybnickim przedsiębiorstwem. W spotkaniach prócz urzędników uczestniczyli również radni. - Inwestorzy wyjaśnili nam, na czym miałaby polegać ich inwestycja. Rozwiali nasze obawy, które były bardzo zbliżone do państwa obaw - tłumaczył Kowol. Dodał, że sam nie chciałby rozmawiać o planowanej inwestycji, ponieważ nie jest specjalistą w tej dziedzinie. Dlatego proponował, aby mieszkańcy wstrzymali się z opiniami do momentu spotkania z inwestorami.
Rezygnują z pracy w zespole
Przedstawiciele Stowarzyszenia Sympatyków Byłej Kopalni „Anna” oraz Stowarzyszenia „Ratujmy Pszów” złożyli w pszowskim magistracie pisemne rezygnacje z udziału w zespole ds. zagospodarowania pokopalnianych terenów. Tłumaczą, że podczas pierwszego i jak dotąd jedynego spotkania, które odbyło się na początku grudnia, nikt nie poinformował ich o zamiarze sprzedaży oraz planowanego przeznaczenia działek przy ul. Skwary. - Jest to przejaw skrajnej nieuczciwości, który wyklucza władze tego miasta z grona wiarygodnych partnerów dialogu społecznego - uważa Marek Kubik. Dodaje, że decyzja o wycofaniu z prac zespołu była konieczna, ponieważ osobiście nie zamierza sankcjonować jego zdaniem niejasnych i niebezpiecznych dla miasta działań włodarzy. (juk)