Wyłudzają renty na zmarłych
Na kilkaset tysięcy złotych naciągnęli rybnicki ZUS oszuści, którzy zapisywali się do szkół, żeby dostać rentę po zmarłych rodzicach. Proceder wciąż kwitnie.
20-letnia Kasia jest już po wyroku. – Rok w zawieszeniu na cztery lata plus dozór kuratora. Do tego grzywna i nakaz oddania ZUS-owi pieniędzy. W sumie prawie 10 tys. zł – mówi. Przyznaje, że choć nie chodziła do szkoły, to co miesiąc brała przyznaną jej przez ZUS rentę. Zapisała się do technikum dla dorosłych, a potem zaniosła do ZUS zaświadczenie. Po dwóch miesiącach skończyła swoją naukową karierę, ale nie powiadomiła o tym zakładu. Pieniądze dalej wpływały na konto. Sprawa „się rypła”, gdy zusowscy kontrolerzy zaczęli prześwietlać szkoły. Dostała do wyboru: proces, albo dobrowolne poddanie się karze. Wybrała to drugie. – Nie mam takich pieniędzy. Będę się starała, żeby rozłożyli mi ten dług na jakieś raty – stwierdza. Mówi, że nie wyłudziła tych pieniędzy celowo. – Po prostu zapomniałam – wyjaśnia.
Tłumaczenia są banalne
– Wszyscy tłumaczą się tak samo, że zapomnieli poinformować ZUS, że nie wiedzieli. Tymczasem w decyzjach jakie ZUS im wysyłał znajduje się informacja, że jeśli przerwie się naukę, trzeba zakład o tym powiadomić – mówi Jacek Sławik, rybnicki prokurator rejonowy. I choć jak stwierdza prokurator Sławik „skórka nie jest warta wyprawki”, a delikwent musi oddać pieniądze co do grosza, spraw o wyłudzenie rent po zmarłych rodzicach rybnicka prokuratura ma coraz więcej. Rok temu na prokuratorskie biurka trafiły 32 takie sprawy. W tym roku postępowanie wszczęto już wobec 32 osób. – W sumie, w 56 przypadkach oskarżeni dobrowolnie poddali się karze. Wszyscy dostali warunkowe zawieszenie ich wykonania. Musieli też zwrócić renty z odsetkami i zapłacić zasądzone przez sąd kary grzywny – informuje szef rybnickiej prokuratury. Nieważna jest kwota, bo z chwilą zgłoszenia sprawy organom ścigania jest ona kwalifikowana jako przestępstwo wyłudzenia i podlega postępowaniu. Beata Kopczyńska, rzeczniczka rybnickiego ZUS-u przyznaje, że wyłudzeń rent rodzinnych jest sporo, a zakład chcąc odzyskać pieniądze kieruje je do prokuratur w całym regionie. ZUS to instytucja publiczna, działająca w oparciu o obowiązujące przepisy prawa. Musi dbać o interesy wszystkich ubezpieczonych i wydatkuje pieniądze nas wszystkich. Nienależne pobieranie świadczeń to przestępstwo. ZUS ma więc nie tyle prawo, co obowiązek, powiadomić o nim organy ścigania – wyjaśnia.
Proceder kwitnie
Przystępując do kontroli, ZUS informuje o tym jego odbiorcę, wysyłając do niego zawiadomienie. Sami zainteresowani też dobrze wiedzą, że w razie wpadki mają przechlapane. Mimo to pęd do nauki nie słabnie. A proceder jest prosty. Wystarczy, że dana osoba znajduje się w przedziale od 16–25 lat i zacznie się uczyć w szkole dla dorosłych. Mając prawo do renty po którymś ze zmarłych rodziców przez cały okres nauki będzie dostawała rentę. – Kwoty rent wynoszą od około 600 do tysiąca złotych – mówi Kopczyńska. Pieniądze może niewielkie, ale regularne zasilanie przez kilka miesięcy konta dodatkową gotówką kusi. Dla jednych kończy się przy pierwszej wpadce. Są jednak tacy, którzy z takiego wyłudzania pieniędzy zrobili sobie dodatkowe źródło dochodu. Zapisują się do jednej szkoły, a kiedy znuży ich nauka bądź szkoła sama ich wyrzuci, zaczynają karierę naukową w kolejnej. I tak nawet po cztery, pięć razy w roku. Tak naprawdę do żadnej szkoły nie chodzą, za to kasa leci. W tym roku, tylko do 15 października rybnicki ZUS do prokuratur w całym regionie skierował już 155 spraw o wyłudzenie rent rodzinnych.
Żadnych konsekwencji
Tak naprawdę naciągacze, za wyłudzenie „państwowej”, czyli naszej wspólnej kasy nie ponoszą żadnych konsekwencji. W większości to ludzie młodzi, mający czyste konta, którzy nigdy nie byli karani. Choć za tego typu przestępstwo grozi nawet do 8 lat więzienia, prokuratura nie zabiega ani o wysokie wyroki, ani o bezwzględne więzienie. Najgorsze co może spotkać tych, którzy wpadną to wyroki w zawieszeniu. – Taka wpadka to nieprzyjemne konsekwencje, bo dana osoba trafia do rejestru skazanych. To sprawia, że może mieć problemy z podjęciem pracy czy wzięciem kredytu – stwierdza prokurator Jacek Sławik. Patrząc na liczbę tegorocznych spraw nie widać, żeby był to skuteczny straszak. Ze strony ZUS-u najgorsza kara to odebranie świadczenia i zwrot pieniędzy. Jednak z zakładem delikwenci zawsze mogą się dogadać. – Kwoty z decyzji windykacyjnej są różne: od około tysiąca złotych do trzydziestu kilku tysięcy, ale bywają i wyższe. Część osób je wpłaca, części jest potrącana z wynagrodzenia, natomiast z częścią podpisywane są tzw. układy ratalne. Jest też spora część, która trafia do wyegzekwowania. Dodatkowych kar nie ma – mówi Beata Kopczyńska.
Nieładnie jest oszukiwać, a tym bardziej wyciągać z wora, do którego trafiają nasze wspólne pieniądze. Tyle, że gdyby zapytać naciągaczy, mało który będzie miał z tego powodu wyrzuty sumienia. Od paru osób już usłyszeliśmy, że tylko odpłacają państwu za to, że czują się przez nie oszukani. Na koniec zła wiadomość dla tych, którzy jeszcze nie wpadli i nadal pobierają renty: – ZUS prowadzi kontrole na bieżąco i ma trzy lata na powrót do sprawy.
Małgorzata Sarapkiewicz