Euroland w raciborskim portfelu
Od kilkunastu dni pół Europy ma nową walutę. Szum medialny wokół euro zdążył zamieszać w głowach i mieszkańcom naszego regionu - jednak jego wprowadzenie nie wzbudziło większego zainteresowania. Raciborzanie na nową walutę zareagowali raczej spokojnie.
Od 1 stycznia w krajach Unii Europejskiej rozpoczęła się wymiana pieniędzy - waluty narodowe zastępowane są nową, wspólną. Euro ma być najlepiej zabezpieczoną walutą świata i konkurencją dla dolara. Dla nas również oznacza to zmiany, gdyż marki, franki i guldeny uległy przeliczeniu na euro. Transakcja ta, choć nie bezpośrednio dotyczy jeszcze Polski, najsilniej zaznaczyła się w już sektorze bankowym. Kto miał konta walutowe w pieniądzach krajów dwunastki, otrzymał równowartość w euro. Większość raciborskich oddziałów banków już od kilkunastu miesięcy prowadziło przygotowania do wprowadzenia euro w obrocie gotówkowym. Z technicznego punktu widzenia operacja przebiegła bez zakłóceń i wszystkie osoby, posiadające takie konta otrzymały odpowiednie przeliczniki - poinformowano w regionalnym oddziale jednego z banków. Ostatnie dni starego roku obserwowaliśmy oczywiście wzmożony ruch przy okienkach, gdyż sporo osób chcąc uniknąć późniejszego płacenia prowizji za wwymianę waluty zakładało konta walutowe. Operacja ta pozwalała uniknąć kosztów zmiany pieniądza po nowym roku.
Ostatnie dni 2001 r. były również okresem wzmożonej aktywności w kantorach. Część raciborzan wolała bowiem wymienić pieniądze na złotówki. Ceny walut nie były jednak atrakcyjne. Od pewnego czasu mocny złoty i wejście nowego euro na rynek systematycznie obniżały notowania. Zamieniano z reguły pieniądze w mniejszych kwotach. Nawet w Sylwestra nie brakowało klientów, którzy przychodzili z drobnymi nominałami - wyjaśnił właściciel jednego z raciborskich kantorów. Zdecydowanie najwięcej przez kantory przeszło marek niemieckich i holenderskich guldenów - to zrozumiałe, zważywszy, że spora część młodszej generacji wyjeżdża za Odrę i nad wybrzeże Morza Północnego. Nowy pieniądz już widać w portfelach tych, którzy wrócili akurat po 1 stycznia. Co ciekawe, o ile w grudniu sprzedawano stare waluty ze względów praktycznych, o tyle w styczniu zaczęto kupować euro - ale niskie nominały. W ruch poszło sporo drobnych banknotów i monet. Są kupowane chyba głównie z ciekawości. Wyjeżdżający do Niemiec wiedzą też, że lepiej mieć euro przy sobie, bo z markami do końca lutego koniec. Do dużych kwot jeszcze nie zdążono się przyzwyczaić. Klienci mają kłopoty z przeliczeniem sobie, ile euro to 100 złotych i na odwrót - mówią w kantorach.
(sem)