Kuszenie najemców
Sprzedaż mieszkań komunalnych po atrakcyjnych cenach zapowiedział podczas pierwszej sesji Rady Miasta w swoim expose prezydent Jan Osuchowski. Ma to jego zdaniem wywołać ruch na rynku nieruchomości i zwiększyć dochody budżetu. Na razie nie wiadomo, na jakich dokładnie zasadach miałaby się odbyć ta sprzedaż. W rozmowie z nami po sesji prezydent powiedział, że ceny będą niższe od dotychczasowych. Przyznał jednak, iż zdaje sobie sprawę, że będzie niezwykle trudno zachęcić najemców do uwłaszczenia. Bycie właścicielem oznacza bowiem konieczność partycypacji w rzeczywistych kosztach utrzymania nieruchomości. Sam to wiem, bo jestem właścicielem swojego mieszkania [od red. - prezydent mieszka na wybudowanym w latach 80. osiedlu przy ul. Dąbrowskiego, tzw. Edenie] i muszę dużo płacić, więcej niż moi sąsiedzi najemcy - dodał.
Mieszkania komunalne w Raciborzu są problemem dla władz miasta od kilkunastu dobrych lat. Najemców jest blisko 5 tysięcy, właścicieli raptem czterystu. Po znowelizowaniu przepisów dotyczących ustalania wysokości czynszu, które teraz nie mogą przewyższać inflacji, niewielu najemców decyduje się na bycie właścicielem, którego już nic chroni. Musi - proporcjonalnie do swojego udziału - płacić za remonty i inne prace. W efekcie najemcy płacą niski czynsz, a przypadające na ich lokale koszty remontów płaci gmina. Ich sąsiedzi-właściciele zgrzytają często zębami, ale nic nie mogą poradzić. Bycie na swoim słono kosztuje.
Miasta tymczasem coraz mniej stać na dopłacanie do czynszu. Z roku na rok maleją nakłady na remonty i modernizacje. Substancja będzie przez to ulegać dekapitalizacji. Większość miejskich budynków pamięta bowiem czasy przedwojenne.
Obecnie, na podstawie uchwały Rady Miasta poprzedniej kadencji, największa 80-proc. ulga liczona od ceny ustalonej przez rzeczoznawcę majątkowego przysługuje wówczas, jeśli na wykup zdecydują się wszyscy najemcy w budynku, tak by miasto przestało być członkiem wspólnoty. W latach 1994-2002 władze wielokrotnie rozpatrywały możliwość sprzedaży lokali za przysłowiową złotówkę, ale nie decydowały się na to wychodząc z założenia, iż może to spowodować masowy wykup i powstawanie wspólnot, których członków nie będzie stać na remonty. W efekcie substancja uległaby szybkiej degradacji. Wybrano wyjście kompromisowe. Przez kilka lat wprowadzano bonifikaty okresowe, z których korzystali ludzie w miarę zamożni, a ratusz miał gwarancję, że będzie ich stać na partycypowanie w kosztach utrzymania. Bonifikaty z roku na rok zmniejszano chcąc zmobilizować ludzi do szybkiego wykupu. Ci, którzy zdecydowali się na transakcję szybciej zyskiwali. Podejmujący decyzję później, tracili.
Nowy prezydent do swojego pomysłu będzie musiał przekonać większość w Radzie Miasta. Jeśli bonifikaty będą większe niż dotychczasowe, to musi też znaleźć wytłumaczenie dla tych najemców, którzy już kupili mieszkanie, a którym poprzednie władze miasta obiecały nie zwiększać ulg. Jeśli pomysł przeforsuje, to pozostanie mu jeszcze nakłonić najemców, by zechcieli się uwłaszczyć, nawet za cenę ponoszenia dużo większych opłat za przysłowiowe komorne niż dotychczas.
Grzegorz Wawoczny