Żelazny jubileusz
Takie rodzinne święto to rzadkość. Gertruda i Konstanty Korusowie z Owsiszcz w gminie Krzyżanowice mają za sobą 65 lat pożycia małżeńskiego. Żelazny jubileusz świętowali 15 stycznia. Nowiny Raciborskie odwiedziły szacownych małżonków w ich domu.
Na łamach naszej gazety bardzo często prezentujemy pary małżeńskie, które mają 50-letni staż. Wtedy to dostają medale za długoletnie pożycie przyznawane przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Obchody żelaznego jubileuszu to jednak absolutna rzadkość, taka sama jak dożycie stu lat. Państwo Korusowie musieli wyjechać z Raciborszczyzny, by się poznać. Spotkali się w gospodarstwie niedaleko Legnicy, gdzie oboje pojechali za pracą. Ona - Gertruda Füllbier z Owsiszcz (rocznik 1916) i on - Konstanty Korus z Nędzy (rocznik 1914). Był to rok 1932.
Po kilku latach przyjechali do Owsiszcz. Pan Konstanty był już wtedy po służbie wojskowej w latach 1936-1938. 15 stycznia 1939 r. zawarli w Krzyżanowicach ślub i zamieszkali na ojcowiźnie pani Gertrudy. Małżeńskim szczęściem nie cieszyli się zbyt długo. Przyszła wojna i świeżo upieczony mąż został powołany do wojska. Walczył w kampanii wrześniowej w Polsce, potem na froncie zachodnim we Francji, wreszcie w ZSRR, gdzie pod Kijowem został ranny. Po długiej kuracji znów przyszedł rozkaz walki na froncie wschodnim. Wtedy już jednak, jak wspomina pan Konstanty, armia niemiecka była w odwrocie. W zdrowiu doczekał końca wojny. Niestety w maju 1945 r. wraz z kompanami dostał się na terenie Czech do niewoli radzieckiej. Było to koło Ołomuńca, zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od rodzinnego domu. Oddział chciał wcześniej przejść na stronę amerykańską, ale tam kazali im wracać do strefy rosyjskiej. Nasz dowódca miał potem do siebie żal, bo mógł strzelać do Amerykanów i wzięli by nas do niewoli - relacjonuje jubilat.
Rosjanie najpierw umieścili jego oddział w obozie w Oświęcimiu, a potem wywieźli do Czelabińska, za Ural. Żona nie wiedziała, czy Konstanty żyje. Dopiero w 1947 r. mógł wysłać dwie kartki pocztowe. Jak wszyscy jeńcy skorzystał z tego również nasz jubilat. Jako że Owsiszcze leżały przed wojną w granicach Niemiec, w adresie wpisał przedwojenną nazwę wioski. Na szczęście kartka dotarła. Powrót do domu nastąpił w sylwestra 1948 r. Radość była ogromna.
Od 1948 r. do dziś państwo Korusowie mieszkają w Owsiszczach. Pani Gertruda zajmowała się pracą w polu. Jej mąż był murarzem. Mają troje dzieci, dwie córki i syna. Doczekali się jedenastu wnuków i pięciu prawnuków. Mimo sędziwego wieku cieszą się dość dobrym zdrowiem, a pan Konstanty z zapałem opowiada o latach II wojny światowej.
(waw)